Epilog

2K 273 58
                                    

- Pamiętam – oznajmił nagle.

Baekhyun patrzy na niego niezrozumiale, myśląc jedynie o krwawiącej dłoni.

- Pamiętam nasze spotkanie pięć lat temu – podszedł bliżej.

Oczy chłopaka rozszerzają się w szoku. Powoli wiadomość do niego dociera.

- Ppp-pamiętasz? – powtórzył.

Momentalnie zwilgotniały mu oczy.

- Tak.

Chanyeol pokiwał głową. Złapał w obie dłonie twarz młodszego i starł kciukiem łzy, wypływające mu z oczu, tym samym brudząc krwią jego policzek.

Baekhyun nie wytrzymał. Rozpłakał się na dobre.

- Chanyeol, j-ja..

Nim mąż zdążył się zorientować, co się stało, ciemnowłosy wyślizgnął się z jego objęć i wybiegł z kuchni. Chciał za nim pobiec, ale zanim zdążył to zrobić, ten już wrócił, niosąc ze sobą apteczkę.

- M-muszę opatrzyć ci dłoń – odpowiedział, zachrypniętym przez łzy głosem.

Popchnął męża w stronę małego saloniku i usadził go na kanapie. Następnie zaczął dokładnie oczyszczać małe rozcięcie na jego dłoni, wodą utlenioną.

- Od pewnego czasu, świtało mi to w głowie – odezwał się.

Baekhyun ledwo na niego spojrzał, zajęty naklejaniem plastra.

- Przez twoje słowa, przypomniałem sobie całkowicie – miał na myśli słowo „anioł", które było katalizatorem, odzyskanie wspomnieć z tamtego okresu. – nie wiem, jak mogłem być taki głupi i o tym zapomnieć – przerwał na moment.

- Faktycznie jesteś głupi – mruknął cicho brunet, ale Chanyeol puścił to mimo uszu i kontynuował:

- Ta noc była inna od wszystkich. W tamtym okresie jedynie ty nie litowałeś nade mną z powodu mojej ślepoty, jeśli dobrze pamiętam, nazwałeś mnie wtedy egoistą, który nie przejmuję się niczym oprócz sobą. Myślę, że właśnie te słowa sprawiły, że zakochałem się w tobie – na ostatnie zdanie Baekhyun podniósł głowę i spojrzał na niego w oszołomieniu.

- Kochasz mnie?

Chanyeol kontynuował:

- Zrozumienie tego zajęło mi pięć lat. Kocham cię — powiedział, patrząc mu głęboko w oczy.

Baekhyun nie dojrzał nic w brązowych tęczówkach, by mężczyzna kłamał. Te słowa były prawdziwe.

- Powiedz mi, że to nie sen – odezwał się brunet, a po jego policzkach ponownie płyną łzy, ale tym razem szczęścia.

- Nie, to nie sen — zaprotestował wyższy natychmiast. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

- Ja też cię kocham.

**

9 grudzień 2015 r.

Pomimo tego, iż poród zaplanowany był dopiero na dwudziestego trzeciego grudnia, dzieci postanowiły pojawić się na świecie przed ustalonym terminem.

Chanyeol starł pot z czoła, kręcąc się na twardym plastikowym krzesełku, które było strasznie niewygodne. Naprzeciwko niego stał Sehun z rękami skrzyżowanymi na piersi.

Może na twarzy miał śmiertelnie poważny wyraz, jakby cała sprawa go nie interesowała, jednak w głębi duszy był tym poruszony. Może i miał to samo odczucie w stosunku do porodu Hyunmin'a, jednak tym razem odczuwał jeszcze większy stres niż poprzednio, chyba to dlatego, że tym razem jego brat miał urodzić bliźniaki, co wiązało się z małym niebezpieczeństwem.

Oprócz ich dwójki, przed porodówką byli obecni wszyscy członkowie rodziny. Bliźniaki opiekowały się siostrzeńcem, pani Park i pani Byun, wspominały własne porody, a pan Park i Luhan, dyskutowali o czymś zawzięcie.

- Ile to jeszcze potrwa? – zastanawiał się Chanyeol, przeczesując dłonią swoje spocone jasne włosy, które zafarbował parę tygodni temu. Spojrzał na zegarek.

- To trwa stanowczo za długo – mruknął do siebie. – Cholera! – zaczął przytupywać jedną nogą.

Potwornie się denerwował. W końcu był to jego pierwszy poród, więc był odrobinę nerwowy. Zwłaszcza że zamiast jak myślał pięć minut, zajmowało to ponad dwie godziny.

- Ja pierdole! – zaczął chodzić po korytarzu szpitalnym, denerwując tym wszystkich.

Sehun próbował mu to powiedzieć, ale nie zdążył, bo z sali obok wyszedł lekarz.

Chanyeol doskoczył do niego.

- Może pan wejść, panie Park – poinformował go mężczyzna.

Raper zwilżył usta językiem.

- To już? – spytał z niedowierzaniem.

Lekarz pokiwał głową.

- Tak, mąż na pana czeka – odszedł.

Jasnowłosy nie zastanawiając się ani chwili, wszedł szybko do pokoju.

W środku na szpitalnym łóżku leżał Baekhyun. Jego włosy były spocone, grzywka lepiła mu się do czoła. Na twarzy gościł mu spokojny wyraz. Uśmiechał się, patrząc na dwa małe zawiniątka, które trzymał blisko siebie.

Chanyeol podszedł bliżej.

- Wszystko w porządku? – spytał, przełykając gwałtownie ślinę.

Przysunął krzesło bliżej łóżka i opadł na nie.

- Lepiej być nie mogło – odezwał się Baekhyun z uśmiechem. – Chcesz potrzymać?

Raper nie mógł oderwać wzroku od zawinięte w białe kocyki dwie dziewczynki. Odsunął każdą tkaninę i policzył dziesięć maleńkich palców u rąk i dziesięć u nóg, dwa razy.

- One są absolutnie idealne — oznajmił, biorąc je obie w swoje objęcia, by dokładnie im się przyjrzeć. - I nieziemsko piękne... tak ich tata — dodał szeptem, podając mężowi dzieci.

Gdy Baekhyun trzymał już dwójkę niemowląt w ramionach, nachylił się w jego stronę i złożył na ustach pocałunek.

- Dziękuję — powiedział głosem przepełnionym miłością.

**

Nie jestem dobra w opisywaniu i wyznawaniu uczuć, więc może wyszło trochę kijowo.

To niestety koniec już Blind Love i jestem naprawdę wdzięczna każdemu kto to przeczytał, mimo tego, że było sporo błędów i opowiadanie nie do końca było dopracowane, jednak przyjemnie mi się je pisało.

Dziękuję za wszystkie komentarze i wyświetlenia.

Do zobaczenia 😊

Blind Love | ChanBaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz