14

410 50 17
                                    

Wróciłem do domu dopiero kolejnego dnia po południu. Przyniosłem ze sobą zdobycz w postaci malinek i siniaków w niezliczonych miejscach. Katie miała naprawdę wygórowane wymagania co do sposobów w jaki uprawialiśmy seks. "Uprawialiśmy seks" - nie sądziłem, że w przeciągu paru kolejnych lat użyje tego zwrotu. Również nie sądziłem, że po pójściu na wczorajszą dyskotekę przestanę być prawiczkiem i prześpię się z największą seksbombą naszej szkoły i to wszystko za sprawą małego trójkąta. No, ale cóż. Po naszym świecie chodzi takie przysłowie: prawdziwy facet powinien zbudować dom, posadzić drzewo, spłodzić syna i przespać się z dziewczyną dzięki zaprzyjaźnionemu demonowi. Może nie brzmi ono dokładnie tak samo, ale jest bardzo przybliżone do oryginału.

Gdy tylko otworzyłem drzwi, nie byłem świadom, że wchodzę do piekła. Nigdy, ale to nigdy nie widziałem, żeby moi rodzice byli tak wściekli.

Nie wiecie, jak chciałbym aby rodzice byli jedynym moim problemem po tym incydencie. Nawet da się przeżyć miesięczny szlaban, przecież i tak byłem nerdem nie wychodzącym z domu. Ale to co mnie czekało w szkole to istny koszmar.

- Cześć słoneczko - powitała mnie Katie rzucając mi się na szyję.

- C-co? - jęknąłem wystraszony. Zlustrowałem dziewczynę, która przymilała się do mojego ramienia.

Brunetka stanęła na palcach i wpiła się w moje usta. Zesztywniałem w jej ramionach. Czułem jej malinowy błyszczyk, zgrabne dłonie opierały się na moim torsie, a smukła sylwetka przywarła do mnie. Westchnąłem głośno. Ręce zaczęły mi się pocić.

- A co z twoim chłopakiem? - spytałem nieśmiało. Wiedziałem, że kochanek dziewczyny był napakowanym koszykarzem, który w każdej chwili może mnie pobić.

- Teraz to ty jesteś moim chłopakiem - zachichotała.

~ Bill, co ty do cholery zrobiłeś?

- A więc to ty jesteś Dipper? - usłyszałem za plecami zimny ton.
Powoli i ostrożnie obróciłem się do tyłu. Wielki, umięśniony chłopak, o szczęce jaskiniowca przypatrywał mi się wściekłe. Chciałem powiedzieć "nie z kimś mnie pomyliłeś" jednak zamiast tego pokiwałem miarowo głową.
On uśmiechnął się przeciągle. W jego oczach wirowały diabliki zazdrości i gniewu. Próbowałem się wycofać, uciec od niego, Katie i całej tej szkoły. Jednak wycofując się potknąłem się o czyiś plecak. O mało co nie upadłem.
Zamknąłem oczy wiedząc co się za chwilę wydarzy. Pogodziłem się z beznadziejnym faktem, że moja twarz blisko zaznajomi się z jego pięścią.
Usłyszałem krótki śmiech. Potem demon wszedł w moje ciało.
Były chłopak Katie zamachnął się wielką jak moja twarz dłonią. Bill stał w miejscu i uśmiechał się pobłażliwie. Kiedy już myślałem, że wielkoludowi uda się go uderzyć, ten szybko zanurkował uginając kolana. Był tak szybki, że jego przeciwnik nawet nie zdążył przenieść na niego wzroku. Cipher zacisnął kruche pięści i szybkim ruchem ugodził go w szczękę.

- Siła nie wystarczy by mnie powalić - zachichotał Bill. 

- Ty... - warknął osiłek i starł smugę śliny z brody. Nagle zobaczyłem, że zza jego pleców wychodzi dwóch tak samo jak on umięśnionych chłopaków.

~ Uważaj - szepnąłem i zdałem sobie sprawę, że bardziej boję się o demona niż o swoje ciało. 

- Czyżbyś sam nie dawał sobie ze mną rady - rzucił prowokującym tonem Cipher, a jego oczy zabłysły niebezpiecznie. 

Te słowa podziałały na tę trójkę jak czerwona płachta na byka. Rzucili się na niego, ale Bill był szybszy. Obrócił się na pięcie i wystartował sprintem w stronę wyjścia ze szkoły. 

- Uważaj na siebie, Dipper! - usłyszałem za plecami krzyk Katie. 

Moje myśli przyciemniły to zdanie i tak jak weszło jednym uchem tak wyszło drugim. Teraz byłem zbyt skupiony. Ze wstydem muszę przyznać, że powodem tego skupienia był Cipher. 

~ Nie martw się o mnie sosenko - mruknął śpiewająco i przeskoczył przez próg szkoły, o mało co nie wpadając na nauczycielkę od polskiego. Jego pościgowi nie poszczęściło się tak bardzo. Wpadli na małą kobietkę, przewracając ją i miażdżąc swoimi ciałami. Zanim Bill zbytnio się oddalił usłyszałem piskliwy głos polonistki. Zaśmiałem się w duchu i podążyłem za biegnącym demonem. Biegł i biegł, a ja zastanawiałem się dokąd zmierza.

Jego plany rozjaśniły mi się gdy wbiegł do parku i dysząc rzucił się trawę. Po chwili zamieniliśmy się miejscami. Teraz ja byłem w moim ciele, a Bill wrócił do postaci niematerialnej. 

Leżałem na ziemi, wsłuchując się w szumiące liście oraz silniki samochodów dochodzące z oddali.

~ Piękny dzień dziś mamy. Kwiaty kwitną - mruknąłem patrząc na krzak róży. - ... a ptaki śpiewają. 

~ Cudowna pogoda by wyrwać się z lekcji.

~ Masz rację - uśmiechnąłem się przymykając powieki. Słońce delikatnie łaskotało moją skórę, a zapach czystego powietrza ukajał mnie do snu. Więc odpoczywałem półśniąc, a łomoczące serce nie pozwalało mi zasnąć. I nie biło ono tak mocno dlatego, że właśnie moje ciało przebiegło kilka kilometrów. 

Bez względu na wszystkoKde žijí příběhy. Začni objevovat