11

607 72 23
                                    


Otaczała mnie cholernie irytująca i rażąca w oczy światłość.

- A nie mówiłem? – usłyszałem za sobą sardoniczny śmiech. – Wróciłeś do domu w jednym kawałku.

Odwróciłem się w stronę demona i zapowietrzyłem się ze zdziwienia.

- Bill... - słowo opuściło usta bez mojej zgody.

Porcelanowa twarz wpatrywała się we mnie z psychopatycznym uśmiechem. Natychmiast uderza we mnie jego oślepiająca atrakcyjność. Skóra doskonała i nieskazitelna, linia szczęki ostra i mocno zarysowana. Idealnie zaczesane włosy przechodziły z blondu w czerń. I te jego oczy. Albo raczej oko. Drugie było skryte pod czarną opaską. Złote morze, w którym unosiły się małe, niebieskie stateczki.

Strój był dopasowany do urody chłopaka. Skąpany w odcieniach złota i czerni wyglądał oszałamiająco. Smoliste oficerki zlewały się z kruczymi spodniami podkreślającymi mięśnie jego nóg. Śnieżnobiała koszula, z dużym kołnierzem, akcentująca kolor jego zębów zakryta była przez gustowny, żółty frak z ceglanym wzorkiem. Na szyi zawiązał kruczą muchę, nad głową blondyna lewitował czarny cylinder. Cały strój wykańczały czarne rękawiczki, które z gracją wymachiwały drewnianą laską.

- I jak ci się podoba moja ludzka forma? – w końcu mogłem dostrzec na twarzy demona wyraz przytłaczającej szyderczości. Jako człowiek przewyższał mnie niemalże o głowę, więc cały czas przyglądał mi się z wyższością.

Pstryknął palcami. Nasze otoczenie momentalnie się zmieniło. Siedzieliśmy na lewitujących krzesłach w kuchni Groty tajemnic. Wokół nas unosiły się, na przekór grawitacji, różne pyszności. Od risotto z kurczakiem czy spaghetti po naleśniki z jagodami lub szarlotkę aż do udek z kurczaka albo pizzy. Wystarczyło wyciągnąć rękę i...

Zrozumiałem, że jestem obserwowany przez skupionego na mnie Ciphera. Od razu z fascynacji pomieszczeniem wypełnionym jedzeniem zmroziłem wzrok nienawistnym uczuciem do Billa.

- Co ty taki ponury, pine-tree? - zaczął beztrosko poruszać nogami wprawiając w ruch latające krzesło.

- Nadal nie wierzę, że zawarłem z tobą pakt – mruknąłem naburmuszony.

- Oj, sosenko, zobaczysz będziemy się świetnie razem bawić! – odparł wesoło i chapnął kawałek ciasta z jagodami, które przeleciało mu obok policzka.

- Chciałbym w to wierzyć – wymamrotałem pod nosem.

Jakby na komendę przy mojej twarzy pojawił się figlarny uśmiech. Zerwał z mojej głowy czapkę z sosną i założył na swoje złote włosy, a sam wcisnął swój cylinder na mą skroń.

- Oddaj – warknąłem.

- Jeżeli chcesz ją z powrotem musisz mnie złapać – uśmiechnął się i ze gracją odbił się od lewitującego krzesła. Chwilę potem opuścił kuchnię z psychopatycznym śmiechem, który on interpretował na swój własny sposób.

- Bill! – krzyknąłem zza rechoczącym demonem i w tym samym momencie spadłem z lewitującego krzesła. Na szczęście będąc w swoim śnie nic nie czułem. Szybko się podniosłem i opuściłem pomieszczenie.

Do Ciphera doprowadził mnie jego charakterystyczny śmiech, który nie można pomylić z żadnym innym. Siedział podwórku przed Grotą Tajemnic. Gdy się rozejrzałem dostrzegłem, że mogę zobaczyć tylko bliskie otoczenie Chaty. Reszta była spowita białym światłem. Bill przykucnął przy Kozimierzu i wpatrywał się w niego z fascynacją.

- Uwielbiam tą kozę – oznajmił, gdy do niego podszedłem. Zajął się głaskaniem kozła, a ja w tym czasie zamieniłem miejscami nasze nakrycia głowy.

- To on zjadł ścianę więzienia podczas Weirdmagedonu – odparł radośnie, ale w głębi jego głosu dostrzegłem nutkę czystego zła.

Wzdrygnąłem się na słowa demona. Dlaczego w ogóle wspomniał o tym wydarzeniu? Czy znowu próbuje dążyć do podboju świata.

- Bill, jest cos o co chciałbym cię zapytać – mruknąłem niepewnie.

- Dajesz – zagadnął.

- Jak to możliwe, że wilki mnie widziały gdy byłem w Mindscape?

- Pomimo, iż zwierzęta mają gorszy wzrok od ludzi to ich oczy są przystosowane do widzenia rzeczy niematerialnych -wytłumaczył.

- To nielogiczne – zamyśliłem się.

- Tak jak nasz pakt – wykrzywił usta w cynicznym uśmiechu.

Westchnąłem poirytowany i przymknąłem na chwilę powieki.

- Sosenko – poczułem jak Bill dźga mnie swoim palcem

-Dipper! – dziewczęcy głos był przytłumiony, grał rolę aktora drugoplanowego.

- Pora wstawać – dodał przyjaźnie.

Ostanie co pamiętam to fałszywy uśmiech Ciphera.

- Boże – usłyszałem dźwięczny ton głosu mej sister – Ale z ciebie śpioch.

- Tak – potarłem skroń niezgrabnie. – He he – mruknąłem pod nosem wspominając sen z Billem.

- A co ty taki zadowolony? – Mabel trąciła mnie łokciem w żebra. – Śniły ci się nagie dziewczyny czy co?

- Nie – odparłem z uśmiechem i wstałem z łóżka. – Ale śniło mi się coś innego – szepnąłem do siebie.

Bez względu na wszystkoWhere stories live. Discover now