Otaczała mnie cholernie irytująca i rażąca w oczy światłość.
- A nie mówiłem? – usłyszałem za sobą sardoniczny śmiech. – Wróciłeś do domu w jednym kawałku.
Odwróciłem się w stronę demona i zapowietrzyłem się ze zdziwienia.
- Bill... - słowo opuściło usta bez mojej zgody.
Porcelanowa twarz wpatrywała się we mnie z psychopatycznym uśmiechem. Natychmiast uderza we mnie jego oślepiająca atrakcyjność. Skóra doskonała i nieskazitelna, linia szczęki ostra i mocno zarysowana. Idealnie zaczesane włosy przechodziły z blondu w czerń. I te jego oczy. Albo raczej oko. Drugie było skryte pod czarną opaską. Złote morze, w którym unosiły się małe, niebieskie stateczki.
Strój był dopasowany do urody chłopaka. Skąpany w odcieniach złota i czerni wyglądał oszałamiająco. Smoliste oficerki zlewały się z kruczymi spodniami podkreślającymi mięśnie jego nóg. Śnieżnobiała koszula, z dużym kołnierzem, akcentująca kolor jego zębów zakryta była przez gustowny, żółty frak z ceglanym wzorkiem. Na szyi zawiązał kruczą muchę, nad głową blondyna lewitował czarny cylinder. Cały strój wykańczały czarne rękawiczki, które z gracją wymachiwały drewnianą laską.
- I jak ci się podoba moja ludzka forma? – w końcu mogłem dostrzec na twarzy demona wyraz przytłaczającej szyderczości. Jako człowiek przewyższał mnie niemalże o głowę, więc cały czas przyglądał mi się z wyższością.
Pstryknął palcami. Nasze otoczenie momentalnie się zmieniło. Siedzieliśmy na lewitujących krzesłach w kuchni Groty tajemnic. Wokół nas unosiły się, na przekór grawitacji, różne pyszności. Od risotto z kurczakiem czy spaghetti po naleśniki z jagodami lub szarlotkę aż do udek z kurczaka albo pizzy. Wystarczyło wyciągnąć rękę i...
Zrozumiałem, że jestem obserwowany przez skupionego na mnie Ciphera. Od razu z fascynacji pomieszczeniem wypełnionym jedzeniem zmroziłem wzrok nienawistnym uczuciem do Billa.
- Co ty taki ponury, pine-tree? - zaczął beztrosko poruszać nogami wprawiając w ruch latające krzesło.
- Nadal nie wierzę, że zawarłem z tobą pakt – mruknąłem naburmuszony.
- Oj, sosenko, zobaczysz będziemy się świetnie razem bawić! – odparł wesoło i chapnął kawałek ciasta z jagodami, które przeleciało mu obok policzka.
- Chciałbym w to wierzyć – wymamrotałem pod nosem.
Jakby na komendę przy mojej twarzy pojawił się figlarny uśmiech. Zerwał z mojej głowy czapkę z sosną i założył na swoje złote włosy, a sam wcisnął swój cylinder na mą skroń.
- Oddaj – warknąłem.
- Jeżeli chcesz ją z powrotem musisz mnie złapać – uśmiechnął się i ze gracją odbił się od lewitującego krzesła. Chwilę potem opuścił kuchnię z psychopatycznym śmiechem, który on interpretował na swój własny sposób.
- Bill! – krzyknąłem zza rechoczącym demonem i w tym samym momencie spadłem z lewitującego krzesła. Na szczęście będąc w swoim śnie nic nie czułem. Szybko się podniosłem i opuściłem pomieszczenie.
Do Ciphera doprowadził mnie jego charakterystyczny śmiech, który nie można pomylić z żadnym innym. Siedział podwórku przed Grotą Tajemnic. Gdy się rozejrzałem dostrzegłem, że mogę zobaczyć tylko bliskie otoczenie Chaty. Reszta była spowita białym światłem. Bill przykucnął przy Kozimierzu i wpatrywał się w niego z fascynacją.
- Uwielbiam tą kozę – oznajmił, gdy do niego podszedłem. Zajął się głaskaniem kozła, a ja w tym czasie zamieniłem miejscami nasze nakrycia głowy.
- To on zjadł ścianę więzienia podczas Weirdmagedonu – odparł radośnie, ale w głębi jego głosu dostrzegłem nutkę czystego zła.
Wzdrygnąłem się na słowa demona. Dlaczego w ogóle wspomniał o tym wydarzeniu? Czy znowu próbuje dążyć do podboju świata.
- Bill, jest cos o co chciałbym cię zapytać – mruknąłem niepewnie.
- Dajesz – zagadnął.
- Jak to możliwe, że wilki mnie widziały gdy byłem w Mindscape?
- Pomimo, iż zwierzęta mają gorszy wzrok od ludzi to ich oczy są przystosowane do widzenia rzeczy niematerialnych -wytłumaczył.
- To nielogiczne – zamyśliłem się.
- Tak jak nasz pakt – wykrzywił usta w cynicznym uśmiechu.
Westchnąłem poirytowany i przymknąłem na chwilę powieki.
- Sosenko – poczułem jak Bill dźga mnie swoim palcem
-Dipper! – dziewczęcy głos był przytłumiony, grał rolę aktora drugoplanowego.
- Pora wstawać – dodał przyjaźnie.
Ostanie co pamiętam to fałszywy uśmiech Ciphera.
- Boże – usłyszałem dźwięczny ton głosu mej sister – Ale z ciebie śpioch.
- Tak – potarłem skroń niezgrabnie. – He he – mruknąłem pod nosem wspominając sen z Billem.
- A co ty taki zadowolony? – Mabel trąciła mnie łokciem w żebra. – Śniły ci się nagie dziewczyny czy co?
- Nie – odparłem z uśmiechem i wstałem z łóżka. – Ale śniło mi się coś innego – szepnąłem do siebie.
YOU ARE READING
Bez względu na wszystko
RandomCztery długie lata wlokły się za mną niemiłosiernie. Starałem się zacząć żyć jak normalny nastolatek, ale ciężko było mi się podnieść po apokalipsie, która odbyła się jakiś czas temu w Wodogrzmotach Małych. Nawet mając wsparcie w siostrze i wujkach...