Rozdział 12: Brakowało mi tego

999 46 13
                                    

Czułam jakby świat w tym momencie się zatrzymał. Jak to możliwe, że ten szaleniec się dostał do szkoły? Czy już na tyle jest zdesperowany? Bałam się myśleć co będzie potem.

- Martina dokąd idziesz? - Usłyszałam głos nauczyciela, gdy wychodziłam z klasy.

- Sprawa rodzinna - skłamałam. - Ojciec już mnie zdążył zwolnić u dyrektora - dodałam udawanym uśmiechem, a następnie nie patrząc na szatyna szybko udałam się do wyjścia.

- Czy wiadomo gdzie się znajduje ten człowiek? - Zapytałam się ochroniarzy.

- Widziano go parkującego pod terenem szkolnym o około godziny dziesiątej - powiedział Sam.

- Musimy panienkę odstawić w bezpieczne miejsce. Pani rodzina wie o zaistniałej sytuacji - oznajmił Tom. - Będziemy musieli wrócić do Argentyny - dodał po chwili.

- Dlaczego? - Zapytałam się zdziwiona patrząc się na bliźniaków.

- Tam są mniejsze szanse na dopadnięcie panienki przez to, że jesteś tam bardziej rozpoznawalna - wyjaśnił mężczyzna. - W Argentynie będzie miał trudny dostęp przez fanów - dodał.

- Czyli wracamy do tego co było - szepnęłam do siebie.

- Tini! - Podbiegł do mnie mój przyjaciel. - Pamiętaj, że tam gdzie ty to i też ja - uśmiechnął się dając znać, że w każdej sytuacji mogę na niego liczyć.

- Czas wsiadać do samochodu - zlecił jeden z ochroniarzy, co ja z Danielem uczyniliśmy.

- Ty możesz zostać w Polsce, ale ja muszę wracać do Argentyny.

- Chcesz się mnie tak szybko pozbyć? - Zapytał się blondyn udawanym żalem.

- Oczywiście, że nie tylko myślałam...

- To lepiej nie myśl - stwierdził, a następnie mnie pocałował w czoło. Przez ten jeden gest poczułam się lepiej.

- Kocham Cię, Daniel.

- Kocham Cię, Tini - odpowiedział na moje wyznanie z uśmiechem. - Już się nie mogę doczekać aż będziemy w Buenos Aires - dodał zmieniając temat.

- Jesteśmy już na miejscu - naszą rozmowę przerwał Tom lub może Sam.

- Dziękuję za informację, Tom.

- Sam - poprawił mnie. Trudno ich odróżnić. Znowu lotnisko - pomyślałam wchodząc do budynku, ale czekaj! Nie mam żadnych rzeczy na zmianę.

- Martina, córeczko - powiedziała mama kiedy mnie zobaczyła. - Dobrze, że jesteś cała - dodała.

- Czy przypadkiem nie spakowałaś mi walizki? - Zadałam pytanie rodzicielce.

- O to się nie martw - usłyszałam za sobą głos mojej przyjaciółki. - Nawet dwie walizki Ci spakowałam - dodała z delikatnym uśmiechem. Czy wspominałam, że Mechi postanowiła zostać jeszcze w Polsce dopóki nie złapią tego szaleńca? Nie? No to mówię teraz.

- Samolot już na nasz czeka - oznajmił ojciec, a następnie udaliśmy się do prywatnego samolotu. Postanowiłam, że całą podróż prześpię. Nie zgadniecie o kim śniłam. Jeśli pomyśleliście, że to Jorge to jesteście w błędzie, otóż tym razem przyśniła mi się kilka osób z mojej klasy. Ten sen był jakiś dziwny. Była w nim Wiktoria, która tańczyła na stole w stroju kaczuszki. Był Daniel, który podrywał jakąś dziewczynę, a przypominam, że on jest gejem. Byłam też ja, która na dziwo nie była zainteresowana swoim nauczycielem, a pan Blanco mną tak, który się za mną uganiał, a ja go olewałam. No dobra był tam szatyn, ale nie sam, więc tak dokładnie to nie śniłam o nim.

Listen to your heart | JortiniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz