56. Tam śmierć przychodziła, tu panowała radość

2.1K 246 192
                                    

Pik, pik, pik, pik...

Dźwięk pikającego urządzenia wydawał się niewiarygodnie głośny. Moje powieki stały się lżejsze, mogłam je otworzyć, ale dlaczego? Przecież umarłam, zabiłam się... Uratowali mnie?

Czas zmierzyć się z tym co nieuknione. Otworzyłam oczy. Nie spieszyłam się. Zrobiłam to wolno i spokojnie.

Poczułam, że ktoś trzyma moją dłoń. Spojrzałam na osobę siedzącą obok. Na widok mojej mamy uśmiechnęłam się. Wyglądała... Źle. Gorzej niż jak ją ostatnio widziałam. Teraz jest niewyspana, wychudzona i blada. Oczy kobiety są szare i niewyraźne, włosy dawno nie farbowane- wyblakły.
Kobieta podniosła głowę, a kiedy zobaczyła, że się obudziłam, zaniemówiła. Patrzyła mi prosto w oczy. Tak głęboko, że miałam wrażenie, że czyta moje myśli. Niestety one były skupione na tym, gdzie jest Leo i Charlie, czy żyją, co się stało. To tego chcialam się dowiedzieć.
Kiedy moja rodzicielka sie "ocknęła" od razu zalała się łzami. Przytuliła mnie, zaczęła całować, jednocześnie wołając lekarza.

Kiedy starszy człowiek się zjawił, nie ukrywał swojego zdziwienia, zabrali mnie na szereg badań, a ja byłam pewna, że znam jego głos, a jednoczesnie wiem, ze go nigdy nie widziałam.

- Czekalismy na ciebie...- uśmiechnęła się pielęgniarka, która przewoziła mnie do drugiej sali.
- Jak długo byłam w śpiączce? - zapytałm. Była strasznie zdezoriętowana. Nie wiedzialam co stało się na prawde, a co tylko w mojen głowie.
- około 1.5 roku...- posmutniała.
- Ale jak to? Który jest teraz rok?
- Mamy sierpień 2016 roku... Przywieźli cię tu na początku 2015... Ale porozmawiaj o tym ze swoją mama pózniej, ona ci wszystko wyjaśni...- puściła mi oczko.

Coś mi nie gra. Przeciez powinien być już 2017r. Jakim cudem? Nic nie rozumiem...

***

- Mamo... Powiedz mi od początku do końca co się stało...- poprosiłam, kiedy dali mi spokój z badaniami.- I mniej wiecej daty mi podaj...
- Ale teraz? Chciałabym się tobą nacieszyć .. Tyle czasu...
- Mamo... ale ja nie wiem co mam myśleć...- szepnęłam.
- Dobrze... To było tak... W styczniu 2015r. Przybiegłaś do mnie i powiedzialaś, że Bars And Melody przyjeżdża do Londynu, a ty masz darmowe bilety, bo wygrałaś konkurs...- kobieta uśmiechnęła się.- Byłaś taka szczęśliwa... Oczywiście zgodziłam się, zebys tam pojechała, bo ciągle mi powtarzałaś jak bardzo ich kochasz. Jacy są dla ciebie ważni, że dzięki nim zaczęłaś wierzyć w siebie. W lutym odbył się koncert. Byłyśmy razem. Ja robiłam za operatora kamery- zaśmiał się.- Chciałaś całą relacje wrzucić na swój kanał na youtube...
- Kanał?- zapytałam
- Tak. Kiedyś opisałaś swój sen na jakiejś stronie, od tego się zaczęło. Potem założyłaś kanał na yt "Leo i Charlie- moje aniołki." czy coś takiego.
- Co to był za sen?
- Że miałaś dar, dzięki ktoremu moglaś widzieć dusze zmarłych i zobaczyłas tego Leo. Mówiłaś ze w twoim śnie ten chlopak popełnił samobójstwo, ale ty oddałas mu życie... Slyszałam o tym śnie mnóstwo razy... - uśmiechnęła się.
- Czyli ja nigdy nie widziałam aniołów?- zdziwiłam się.
- Nie... Dlaczego?
- Nieważne...- uśmiechnęłam się...- Mów dalej...
- Więc... Nigdy nie widzialam cię tak szczęśliwej jak wtedy, kiedy ich przytulałaś. Kupiłaś sobie taką śliczną koszulke, ich najnowszą płytę, a zdjęć to masz chyba z milion, a do tego wszystko masz nagrane, kazdą sekunde.....- przerwała na chwilę.- ale wszystko co dobre kiedyś się kończy, tak jak ten koncert. Szłyśmy do samochodu, a ty wciaż tryskałas radoacią. Wylewały się z ciebie emocje! Jak zawsze chciałaś siedzieć z przodu. To była rzecz na którą się zgadzałam od kiedy skończylaś 11 lat, ale dzień wcześniej słyszałam, że to właśnie osoby, które siedzą z przodu, ulegają powazniejszym urazom, podczas wypadkow. Kazałam ci usiasc z tylu. Byłaś zdziwiona, ale zrobiłaś jak kazałam... I to właśnie był mój błąd. Na skrzyżowaniu... Samochód uderzył w tył, prosto w ciebie... Ja miałam jedynie złamaną nogę i przez dwa tygodnie chodziłam w kołnierzu... a ty walczyłaś o życie. Gdybym wtedy pozwoliła ci usiąśc z przodu..- prawie płakała, ale i tak była silna. Jestem z niej dumna.- Około 4 razy byłas na granicy życia i śmierci. Tyle razy cię reanimowali, a ja za każdym razem nie mogłam uwierzyć, że to dzieje się na prawde... To było takie nierealne. Ale ty walczyłaś...- zakończyla.
- Czyli nigdy nie widziałam aniołów, nie mieszkałyśmy w Port Talbot, nie byłam dziewczyną Leo i nie przyjaznilam sie z Charliem, nie miałam brata, który nie zyje, ojciec bylej Leo, nigdy nie chciał mnie zabic, nigdy nie mieszkałyśmy w Polsce, nigdy nie miałam wypadku ( oprocz tego) i nigdy nie bylam w trasie z BaM?- zapytała.
- Nie... Ale dlaczego o to pytasz? I z jakiej racji ktoś miałby chcieć cie zabić?!- zaczeła się denerwkwać, a ja tylko się zaśmiałam.
- Kiedy byłam w śpiączce, żyłam w takim jakby alternatywnym świecie. Byłam pomiędzy życiem a śmietcią. Tworzyłam sobie swoją pogmatwaną historię i myslałam, że to prawda. W tamty "życiu" miewałam sny, w których słyszałam ciebie i lekarza. Myslałam, ze to moje "protocze sny" a to byly tylko prześwity świadomości...- przerwałam na chwlę moje tłumaczenia. Przypomniało mi się bardzo ważne pytanie.- Czekaj... Czyli ja nigdy nie chciałam się zabic i Leo też tego nie zrobił, czyli on żyje, tak?
- Tak, córeczko. To był tylko zbyt długi sen, teraz wszystko będzie dobrze.- przytuliła mnie i ucałowała. Może i będzie, ale... To oznacza, że nie jestem ani wyjątkowa, nigdy też nie było czegoś takiego jak "miłość" moja i Leo...

***

Leże na szpitalnym łóżku. Sama. Nikogo nie ma. Właśnie dotarło do mnie, że ani jedna z tych pięknych chwil nie była prawdziwa.

- Czyli się nie cięłam...- spojrzalam na nadgarstki. Nie bylo ani jednej rany.
Westchnęłam. To była fikcja...ale taka realna.

Tam miałam to co chciałam, to co wymyśliłam, żyłam fikcyjnym życiem w trakcie końca mojego prawdziwego życia. Tu umierałam tam żyłam, tam śmierć była blisko, a tu, radość mojej mamy, że jest lepiej...

Ale ta historia, od początku, od przeprowadzki do PT... To był wytwór mojej wyobraźni. Co w sumie wyjaśnia wiele rzeczy... Ale nie zmienia faktu, że czuje sie jakby czesc mojego prawdziwego zycia, zniknęła... Nieodwracalnie...


*****

Jeszcze tylko epilog I koniec... Nie wierze no😔

( albo rozdzial i epilog, ale to sie zobaczy haha)

PROSZĘ DUŻ GWIAZDECZEK, KOMENTARZY I WGL PISZCIE MI CO O TYM MYŚLICIE
LOVE

"Anioł" |L.D|   Cz.II // ZAKOŃCZONEOnde as histórias ganham vida. Descobre agora