4. Leondre

2.8K 199 42
                                    

*Leondre*

Po tym wywiadzie byłem taki wkurwiony! Czemu ludzie się wpierdalają w sprawy innch?! Charlie pomógł mi się ogarnąć, bo dzisiaj mamy koncert w Londynie. Jutro wieczorem jedziemy do Polski, więc muszę się spakować.

Zrobiłem to na serio szybko i postanowiłem się przejść. Włożyłem słuchawki i wyszedłem. Jak zawsze miałem wrażenie, że ten facet za mną łazi. Zaczęło się to miesiąc po wyjeździe Ang... Znaczy sami wiecie kogo...

( ps. Nie chodzi tu o Voldemorta ( idk jak to sie pisze) ~aut😂😂😂)

Dobra nieważne. Znudzi mu się. Może to jakiś zazdroany chłopak jakiejś bambino, albo ojciec...
Szedłem dalej, ale mi się znudzilo, więc postanowiłem wracać. Bylem dwie minuty od domu, kiedy dostałem sms.

Od n.n: Chcesz wiedzieć, czemu Angela wyjechała? Przyjdź jutro o 8:00 do skareparku.

Zatkało mnie. Nie wiedziałem skąd ta osoba może to wiedzieć. Ale chyba tam pójdę. Chcę wiedzieć. Niby zapomiałem, inaczej, pamiętam ją jako osobę, ale czuję jakbyśmy się tylko kiedys mijali w szkole, jakbym jej nie znał...

*Następny dzień ( wtedy kiedy Angela oglądała wiadomości z Julą)*

Chyba nigdy nie wstalem tak szybko. Wziąłem deskę i pojechałem w umówione miejsce. O dziwo nikt za mną nie łaził. O czasie byłem u celu. Usiadłem na ławce i zobaczylem mężczyznę idącego w moim kierunku.
Wstałem, a facet podszedł bliżej... Czekajcie... Ja go znam! To ojciec Wiki.

- Dzień dobry!- zacząłem.- To pan do mnie pisał?
- Tak...- powiedział obojętnie.
- Więc czemu to zrobiła?- spojrzałem na niego obojętnie. Zmienił się. Wygląda troche jak zombie...
- Przez ciebie... Wszysko co ją spotkało złego w życiu było z twojej winy...- powiedział lekki wkurwiony.
- Co? Jak?- nie rozumiałem.
- Ktoś cię nienawidzi, ktoś chciał, zebys cierpiał razem z nią...- Miał rację... Cierpiałem...
- Ale kto?... Nie rozumiem...
- Ja! Nienawidzę cię!- krzyknął i wyjął pistolet. Przeraziłem się...
- Czemu? Co... Czy może pan to schować?- sponikowałem.
- Nie!!! Zabije cię, rozumiesz?!
Wtedy niewiadomo skąd wpadli policjańci. Wjechały 4 radiowozy i wybiegli z nich mężczyźni. Zaczeli krzyczeć, a ojciec Wiki podszedł do mnie, postawił mnie tyłem do siebie i przyłożył pistolet do mojej skroni.
- Ja i tak go zabiję! Mogę iść potem do pierdla, ale muszę to dokończyć! Nie chciał sam tego zrobić to muszę mu pomóc!- krzyczał.
- Dlaczego?...- wyszeptałem, a on zaczął się smiać.
- Słyszycie? On zapytał dlaczego... Powiem ci! Zabiłeś moją córkę! Przez ciebie cierpiała a potem odebrała sobie życie!- krzyczał.
- To nie jego wina!- krzyknął jakiś policjant.- Ona popełniła samobójstwo...
- Właśnie, że tak! To on ją zabił! To przez niego! Gdyby nie on Wiki by żyła!
- Proszę się uspokoic i odłożyć broń...- mówił bardzo spokojnie.
- Nie! Wy nie rozumiecie, nie wiecie jak to jest!- zachowywal się jak psychol. Wiedziałem, że nie da za wygraną.
- Proszę odłożyć broń, to ostatnia szansa!
- Nie!- wtedy ten wariat odbespieczył broń i powoli przykładał ją do mojej głowy...






Też Was kocham😂😈💞

"Anioł" |L.D|   Cz.II // ZAKOŃCZONEUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum