XXI - This Means War

292 28 8
                                    


Anastazja siedziała nad kociołkami czwarty dzień i czuła, że powoli traci wzrok od oparów

Oups ! Cette image n'est pas conforme à nos directives de contenu. Afin de continuer la publication, veuillez la retirer ou télécharger une autre image.

Anastazja siedziała nad kociołkami czwarty dzień i czuła, że powoli traci wzrok od oparów. Plan Dumbledore'a był kompletnie szalony, choć trzeba było przyznać, że to tego rodzaju wariactwo, które a nuż mogło się udać. Już wiedziała dlaczego Zakon jej potrzebował, ale wciąż jeszcze było jej trudno to wszystko ogarnąć. Dobrze było w końcu się czymś zająć zamiast siedzieć z założonymi rękami i czekać na rewolucję – oprócz tego, że padała na twarz. Powoli mieszały jej się składniki i ich kolejność dodawania, bo nie spała od bardzo dawna i straciła rachubę, którą kawę już dzisiaj pije. Zamieszała ostatnią partię eliksiru wielosokowego i odstawiła robotę na chwilę, bo czuła, że zaraz się pomyli, a do tego nie mogła dopuścić. Ostatni raz sprawdziła wszystkie kociołki i jeszcze trzy razy przeczytała przepis. Wyglądało w porządku. Teraz pozostało czekać do następnego etapu. Zerknęła na stojące przy kociołkach pudełko, w którym znajdowały się ponumerowane i dokładnie podpisane próbówki. Ostatnie składniki. Kluczowe składniki. Od czterech dni spała w jednym pokoju z pudełkiem z włosami Śmierciożerców. Bosko. Na chwilę spojrzała w stronę balkonu i pokręciła głową. To tam było chyba jeszcze gorsze.

Subskrypcja „Proroka Codziennego" walała się wszędzie po balkonie, bo przez zaklęcia zabezpieczające skrzatów sowy nie miały dostępu do apartamentu. Podeszła do drzwi i wyjrzała, nie mogąc powstrzymać ciekawości. Jedna z gazet się rozwinęła, a nagłówek pulsował upiornie z daleka: „Morderstwa w Little Whinging". Obok były zdjęcia Snape'a i Dołohowa, zrobione jeszcze w Azkabanie. Żaden reporter nie był chyba na tyle głupi, by robić Śmierciożercom zdjęcia w akcji.

Anastazja zdjęła okulary i pomasowała nasadę nosa. To było kompletnie surrealistyczne. Jej... Snape. I potworny facet, który okazał się jej ojcem. Ramię w ramię mordujący mugoli. Jeśli wcześniej jeszcze wierzyła, że to mogła być pomyłka, dywersja albo sekretna strategia zakonu, teraz nie wiedziała już sama, co ma myśleć. W Surrey mieszkała rodzina Pottera i nikt nie miał wątpliwości, dlaczego właśnie tam Voldemort wysłał swoich ludzi. Czy to naprawdę mogło się stać przez nią? Bo go zostawiła? Widocznie ceniła się wcześniej zbyt nisko. Albo on ją przeceniał. Bo jeśli nie przez nią... Nie, to nadal brzmiało zbyt romantycznie. I niedorzecznie. I w ogóle do niego nie pasowało. Ale jeśli jednak... To co go nagle do tego skłoniło? Pokręciła głową i szarpnięciem spuściła rolety na drzwi balkonowe. Dość tego. Nie, to naprawdę do niego nie pasowało, przecież to był dorosły facet, nie robiłby tego wszystkiego przez nią! I dlatego wciąż miała wątpliwości. Wciąż wierzyła, a raczej – była uparcie podejrzliwa.

**

Harry wciąż i wciąż od nowa ciskał zaklęciami w manekiny. Spotkanie Klubu Pojedynków już od dawna się skończyło, ale on i tak nie zmruży dziś oka. Równie dobrze mógł poćwiczyć. Powoli udzielał mu się nastrój zbliżającej się wielkimi krokami wojny. Bo wojna musiała nadejść, już zebrała pierwsze żniwa. Lupin próbował go wcześniej pocieszać, ale na niewiele się to zdało. Nic do Harry'ego nie docierało, więc w końcu zostawił go samego w Wielkiej Sali, uznając, że chłopak musi pobyć sam ze sobą i jakoś oswoić się ze straszną wiadomością na swój własny sposób. Harry wiedział, że Voldemort chciał przekazać mu dość wyraźną wiadomość i musiał przyznać, że mu się udało. Dursleyowie nigdy nie byli jego prawdziwą rodziną, ale jakąś zawsze byli. Były momenty, w których nienawidził ich za to, jak go traktowali, bo było to jawne znęcanie się, ale nigdy przecież nie życzył im śmierci! A już na pewno nie z ręki tego skurwiela, Snape'a. Nie mylił się co do niego nigdy, teraz to wiedział, ale satysfakcja wcale nie smakowała tak dobrze jak się tego spodziewał.

Siostry HexwoodOù les histoires vivent. Découvrez maintenant