XIX - Grandmother. The true power behind the power.

407 29 5
                                    

Część druga – Amas Veritas

Część druga – Amas Veritas

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

wrzesień, 1996

Tatiana siedziała apatycznie na szerokim, drewnianym parapecie okna. Wpatrywała się ze zmarszczonym czołem w pochmurne niebo i owijała ciaśniej szerokim, czarnym szalem, który podkradła Anastazji. Nadal nie mogła się zmusić do przebrania z piżamy, więc to był jej mały kompromis. Po całej przygodzie z Anglią siostry zostawiły za sobą niemal wszystko, a na pewno to, co najważniejsze, więc za bardzo nie miała też w co się przebierać. Anastazja nie zabrała kufra Bellatrix, uznając, że jego miejsce i tak jest na Grimmauld Place, ale za to przeszperała stare skrzynie na strychu (po uporaniu się z jego jękliwą lokatorką), które okazały się być pełne zapomnianych skarbów. Pudła na kapelusze czasem skrywały bardzo ciekawe rzeczy...

Tatiana nie odezwała się słowem, odkąd tamtej nocy wyjechały z Londynu w takim pośpiechu; trzy ubrane na czarno wiedźmy, przemykające ulicami pod osłoną nocy i nerwowo szukające bezpiecznego punktu teleportacyjnego. Po bitwie w Ministerstwie aurorzy na chwilę opanowali sytuację, ale jak głosił „Prorok Codzienny", którego wciąż prenumerowała hrabina, Wielka Brytania znów drżała ze strachu po powrocie Voldemorta i jego Śmierciożerców. Pomimo faktu, że wielu z nich uciekło, gdy w niewyjaśnionych okolicznościach pozbyli się Mrocznego Znaku, na ich miejsce szybko znalazło się wielu innych ekstremistów. A taki Lucjusz Malfoy jak zwykle skorzystał z sytuacji i wypłynął na wierzch jak zgniłe jajo. Dzięki pozbyciu się Znaku wyślizgnął się sprawiedliwości i uniknął Azkabanu w wyjątkowo przebiegły sposób.

Tatiana kichnęła cicho i uznała, że chyba dość tego siedzenia przy oknie. Czuła jak drętwieją jej palce. Zeszła po cichu do kuchni, po wielkich i skrzypiących schodach, które z niewiadomego powodu wciąż się nie wypaczyły, pomimo setek lat użytkowania. Wszystko tu było pełne magii, choć hrabina twierdziła, że nikt nigdy nie rzucał na dom szczególnych czarów. A jednak coś w nim było. Być może przesiąkł atmosferą. Po powrocie do Moskwy, skrzaty hrabiny nie musiały się nawet za bardzo wysilać ze sprzątaniem, dom był w takim stanie, w jakim go pozostawiono. Wytrzymał bolszewików, zapewne wytrzyma i Voldemorta.

Rezydencja Oleńskich była bardzo różna od domu przy Regent's Park. Ten był stary, być może fundamenty były tak stare jak Moskwa. Wszystko było zbudowane od podstaw z kamienia i różnych, dokładnie przemyślanych rodzajów drewna: w salonie wiśnia, w sypialni sosna, w kuchni drzewo różane, które wciąż pachniało przyjemnie i nie straciło ani trochę na intensywności. Czarne schody i poręcz – rzeźbione w twardych odmianach błyszczącego hebanu, którego nie trzeba było nigdy polerować. Na środku dużego pokoju stał gigantyczny, stary piec kaflowy, na którym hrabina mogła wreszcie sama wypiekać swoje ulubione czarne mydło. Na górze mieściły się sypialnie i biblioteka, jeszcze wspanialsza od tej w Anglii, która dzięki uprzejmości Dołohowa tak widowiskowo poszła z dymem. Dom był za to z pewnością dużo bardziej swojski, niż londyńska rezydencja Hemingwaya Hexwooda, a Tatiana też dużo lepiej się tu czuła. W przeciwieństwie do jej siostry, która chodziła wokół z dużą dozą niepewności i cały czas gdzieś uciekała, pod różnymi pretekstami.

Siostry HexwoodWhere stories live. Discover now