Rozdział 26

534 46 10
                                    


Evelynn podniosła telefon z łóżka, włożyła go do torby i wyszła z pokoju. Wszystkie rysunki, które niegdyś zdobiły szarą ścianę zniknęły w przepełnione kartkami teczce. Nie chciała ich wyrzucać. Pozostałe rzeczy zostawiła. Wszystkie meble i większość ubrań.

Najtrudniej było, gdy na dnie szafy zobaczyła dużą, niebieską bluzę. Poznała ją i wspomnienia pojawiły się jak wzbierająca fala.

Ethan.

Dzień, kiedy pierwszy raz zobaczył jej blizny. Nie był zły, nie krzyczał, nie zadawał pytań. Po prostu był wtedy obok niej i słuchał.
Wtedy przyniósł jej swoją niebieską bluzę, którą przyjęła z wdzięcznością. Wkrótce oboje o niej zapomnieli i leżała na dnie szafy, zupełnie zapomniana.

Evelynn ze wszystkich sił starała się być silna, jednak patrząc na błękitny, miękki materiał nie potrafiła przeciwstawić się instynktowi. Szybkim ruchem złożyła bluzę i upchała w walizce.
Nie była z tego dumna. Chciała skończyć z przeszłością, zostawić co niepotrzebne i zacząć życie od początku, jako inna osoba. Schowała ubranie pod paroma koszulkami, żeby nie musieć jej widzieć.

Chyba nic nie mogła na to poradzić. Helga kiedyś powiedziała jej, że miłość, jeśli jest prawdziwa, nigdy się nie skończy.
Evelynn, idiotka, uwierzyła w te słowa. A teraz ze złamanym sercem ściskała rączkę walizki.

Wyszła z pokoju i zatrzasnęła drzwi. Przeszła korytarzem i znalazła się przy drzwiach wejściowych. Ubrała buty, a na głowę włożyła czarny kapelusz.

- Nie pożegnasz się? - Usłyszała głos.

Odwróciła się i pobiegła w stronę gosposi. Objęła ją mocno i pocałowała w oba policzki. Były mokre od łez.

- Hej, nie płacz.

- Jestem bardzo emocjonalną osobą, tak - Uśmiechnęła się. - Będę płakać i nie chcę tego ukrywać. Nigdy nie wstydziłam się swoich łez, Evelynn. Tobie też tego życzę, jeśli nie chcesz kiedyś sama się w nich zatopić - chwilę obie trwały w uścisku.

- Dziękuję za wszystko, naprawdę - Powiedziała Evelynn drżącym głosem i po prostu odeszła.

Przed domem czekała już na nią taksówka, więc wsiadła do niej i obserwowała jak kierowca wysiada i wkłada jej walizkę do bagażnika.
Zatrzasnął drzwi, a dziewczyna zwróciła wzrok w stronę domu. Helga stała na schodach i uśmiechała się blado. Wydawała się taka krucha i przestraszona. Jakby wizja Evelynn samej, w innym stanie była zbyt straszna. Nawet kolorowy fartuch wydawał się bardziej blady i szary, niż zwykle.

Machała, dopóki samochód nie zniknął jej z oczu.

Evelynn wpatrywała się tępo w szybę. Nie zwracała uwagi co jest za nią, a jedynie na jej rysy i brudne plamy.

Wyciągnęła komórkę z torby i zablokowała dwa numery. Ethana i Graysona. Może to było dziecinne o głupie, ale nie chciała pamiętać ich głosów ani tęsknić jeszcze bardziej.

- Reszty nie trzeba - mruknęła i wyszła z samochodu, kiedy taksówka się zatrzymała. Nie czekała aż kierowca otworzy bagażnik. Sama podniosła klapę i wzięła szarą walizkę.

Obcasy jej wysokich butów stukały po brukowym chodniku kiedy szła powoli patrząc na wielki gmach lotniska.

Jej sylwetka odbijała się w dużych, szklanych szybach. Była wyprostowana i szła pewnie, choć w środku cierpiała.

Opuszczała to miejsce raz na zawsze.

~~~

Grayson nie miał czasu do stracenia. Stanął przed budynkiem w białej, szpitalnej koszuli i wyskoczył na ulicę, by złapać taksówkę. Minęła go z piskiem opon.
Słyszał za plecami krzyki wołające jego imię.
Serce biło mu szybko i przez chwilę wzrok przesłoniła czarna mgła, jednak gdy zobaczył kolejny żółty samochód pobiegł w jego kierunku nie zważając na głośne klaksony i oburzone spojrzenia rzucane na niego ze wszystkich stron.

Mrs. NobodyWhere stories live. Discover now