Rozdział 19

888 57 16
                                    

-Ethan-

Często na mnie patrzyła gdy myślała, że nie widzę. A ja nie odwracałem wzroku, zadowolony, czując na sobie jej spojrzenie.

Na lekcjach siedzieliśmy daleko od siebie, próbując ignorować się nawzajem. Ilekroć nauczyciel zadawał jej jakieś pytanie, lekko oszołomiona, wyrwana z zamyślenia mrugała kilkukrotnie, jakby chciała przypomnieć sobie gdzie jest.

Kochałem to w niej. Każdy uroczy nawyk. Sposób, w jaki kładła głowę na ręce, znudzona. Gdy zamyślona kręciła długopisem w powietrzu, skupiona na zadaniu. Gdy odpowiadała przed całą klasą i nerwowo bawiła się palcami.

Kochałem ją tak mocno.

Minęły cztery miesiące i osiemnaście dni, odkąd zostawiłem ją samą, w tamtym parku.
I siedemdziesiąt dziewięć dni, odkąd ostatni raz ją dotknąłem.

I sześć minut, odkąd dostałem ostatnią wiadomość od Meredith.

Widziałem Evelynn i Gray'a razem wiele razy: na korytarzu idących obok siebie, przed szkołą pogrążonych w rozmowie, w kawiarni, roześmianych.
Najgorzej było na stołówce, gdy siedzieliśmy razem, co chwila próbując przerwać niezręczną ciszę. Dawniej było inaczej.

I znowu. Evelynn wyszła z sali prosto w ramiona Graysona. On uśmiechnięty obrócił ją dookoła siebie i pocałował szybko w czoło, odgarniając jej kosmyk włosów za ucho.

Wyglądali razem na szczęśliwych.
Ona była szczęśliwa i to było najważniejsze.

Czy właśnie to czuje ktoś usuwający się w cień?
Z pewnością, bo to dokładnie zamierzam teraz zrobić. Przestanę w końcu sobie przypominać. Przeszłość to przeszłość i nic już z nią nie zrobię, mogę o niej zapomnieć. Czasami tylko to pozostaje.

Kątem oka dostrzegłem  jasne włosy śmiało wypuszczone z luźnego warkocza i szeroki uśmiech. Zbliżyłem się do Meredith i objąłem ją, a ona roześmiała się ukazując białe zęby.

Czasami tylko to pozostaje.

-Evelynn-

Jak ja go cholernie kochałam!

To uczucie nie równało się z niczym innym. Świadomość, że jest ktoś, dla kogo chcesz żyć i ty także jesteś powodem tego, że jest.

Jego uśmiech zdawał się rozświetlać całe pomieszczenie.

- Hej, gołąbeczki! - Maddie wskoczyła między mnie i Graysona.

- Idziemy w końcu na stołówkę, czy chcecie żebym umarła z głodu? 

- Mi by to osobiście nie przeszkadzało - powiedział Grayson cicho, ale nie dość, bym nie mogła usłyszeć. Trąciłam go w ramię.

- Hej, słyszałam! - roześmiałam się i ruszyliśmy w kierunku stołówki z Maddie u boku.

Odkąd Ethan był z Meredith, zazwyczaj siedział obok niej, z jej przyjaciółmi. Za każdym razem, gdy mój wzrok kierował się w ich stronę, czułam niemiłe ukłucie zdrady w sercu. Powinien być koło nas. Zawsze byliśmy razem, dlaczego to odrzucił?

Przypomniało mi się nasze spotkanie sprzed dwóch miesięcy, gdy wszedł do mojego pokoju. Nie lubiłam o tym myśleć, ale nie mogłam przestać. Wolałam udawać przed sobą, że to się nigdy nie wydarzyło. Udawać.

Przy stole prowadziliśmy luźną rozmowę na codzienne tematy, gdy poczułam na sobie czyjeś spojrzenie. Odwróciłam się w tamtym kierunku i zobaczyłam Ethana błyskawicznie odwracającego wzrok. Zabolał mnie żołądek.

Mrs. NobodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz