Rozdział 23

559 45 3
                                    


Evelynn siedziała przy biurku w swojej najcieplejszej bluzie i włosami szybko zebranymi w niechlujny kok. Pojedyncze kosmyki spadały na zaczerwienione oczy.

W takim stanie: bez makijażu i w grubych skarpetach, czuła się najlepiej.
Założyła słuchawki i do uszu napłynęły delikatne dźwięki muzyki.

Evelynn wysunęła szufladę i wyciągnęła kartkę papieru. Z tęsknotą przejechała palcami po twardym, chropowatym papierze.
Sięgnęła po kilka węgli i przytknęła jeden z nich do papieru. Zrobiła jeden szybki ruch i przez środek przebiegła czarna kreska zakończona łukiem. Chwilę potem dołączyły do niej kolejne uprawiając wzajemne swój taniec.

Dziewczyna drugą dłonią dotykała niektóre miejsca i pocierała mocno, by rozmazać linie i ożywić obraz.

Nie rysowała niczego. Po prostu chciała znów poczuć twardość węgielka w palcach, choć przypadkowe kreski stopniowo zaczynały przypominać grzywę lwa. Leniwe dodawała cienie i narysowała dwoje lśniących oczu patrzącyh wprost na nią.

Nie spodobało jej się. Wzięła grubszy ołówek i zamalowała nagle połowę kartki.

Przerwała na chwilę i spojrzała w bok, na rysunki zdobiące ścianę obok lustra. Utrzymane w odcieniach szarości, najczęściej wykonane ołówkiem przypominały jej różne momenty z jej życia. Nie ze wszystkich była dumna i nie znajdowały się tam, by ozdabiać pokój.
One miały swoje znaczenie.

Kwiaty rysowała, gdy za czymś tęskniła i tych znajdowało się najwięcej. Ciemne owoce wiśni, białe tulipany i jedna wielka, czarna róża, na samym środku.

Oczy pojawiały się, gdy miała jakiś problem, próbowała coś sobie wyjaśnić i tych także było sporo. Z czarnymi łzami lub rozpływające się w powietrzu.

Jedna, mała karteczka samoprzylepna przedstawiała Ethana. Z powagą patrzył przed siebie. Nie pamiętała, dlaczego ją tam zamieściła. To było wtedy, gdy przybiegła do domu jak powiedział, że cały czas, gdy byli razem kłamał, nie kochał jej. Nadal bardzo dokładnie pamiętała ten dzień.

Wstała szurając krzesłem i ruszyła do łazienki.
Podeszła do kranu i włączyła wodę. Ciepła ciecz przepływała pomiędzy jej palcami zmywając czerń powstałą przez grafit.

Spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Zaczerwienione oczy i spierzchnięte, blade usta. Włosy niesfornie okalały jej twarz.

Zamknęła kran, wytarła ręce i zaciągnęła rękawy bluzy. Zaburczało jej w brzuchu, żołądek uparcie domagał się pożywienia, jednak ona nie chciała jeść.

Wyszła z łazienki i rzuciła się na łóżko.

~~~

Evelynn stała przed budynkiem szkoły z torbą przerzuconą przez ramię. Helga nakazała jej tu przyjść, bo od trzech tygodni nie była na żadnej lekcji.

Pomimo, że miała trochę racji, dziewczyna rozważała przez chwilę ucieczkę.
Jeszcze kilka miesięcy temu, zanim jej życie się zmieniło, nie pomyślałaby o czymś takim.

Pokręciła głową i weszła do środka. Szybkim krokiem idąc w stronę swojej szafki.

- Evelynn! - usłyszała znajomy głos i Maddie wskoczyła jej na plecy śmiejąc się głośno - Kto cię zmusił, żebyś przyszła? Mamy tyle do zrobienia! Wiedzia... - urwała, gdy ścisnęła jej ramienia. Twarz jej stężała i popatrzyła jej w oczy.

-

Kiedy ostatnio jadłaś? - zapytała cicho.

- Madds...

Mrs. NobodyWhere stories live. Discover now