Rozdział Piętnasty

5K 429 43
                                    

Od autorki: Gdzie się podziały komentarze? Nie podoba się wam to ff?

Szedłem ścieżką w stronę pól obok Zayna. Rozglądałem się uważnie po otoczeniu z delikatnym uśmiechem nałożonym na usta. Czułem się bezpieczny przy mulacie, więc nie musiałem martwić się tym, że ktoś mógłby mnie znaleźć.

Przygryzłem wargę i zerknąłem na niego dyskretnie. Wpatrywał się drogę przez sobą, jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, dlatego miałem wrażenie, że był czymś co najmniej przejęty.

Oblizałem usta, wkładając dłonie do kieszeni kurtki mulata, którą dał mi przed wyjściem.

— Dlaczego wciąż mnie trzymasz przy sobie? — spytałem nagle. Usłyszałem jak wzdycha i zasuwa bluzę, którą miał na ramionach.

— Nie jesteś gotowy, bym mógł Cię puścić samego. Wciąż nie umiesz się bronić — mruknął.

Uniosłem wysoko brwi, w końcu patrząc na niego.

— Wypraszam sobie! — zaśmiałem się — Umiem się bronić! — wyrzuciłem ręce w powietrze, kręcąc głową z niedowierzaniem.

— Ha? — jego brew uniosła się, kiedy spojrzał mi w oczy — Doprawdy?

— Oczywiście — skinąłem. Wtedy Zayn nagle się na mnie rzucił, przez co obaj wylądowaliśmy między wysoką trawą na ziemi. Sapnąłem ciężko, próbując zrzucić z siebie Zayna.

— I gdzie tu twoja obrona?

Jęknąłem cicho, po czym zwyczajnie go pocałowałem. Mulat przez chwilę zwisał nade mną sztywno, jednak potem zaczął oddawać pocałunek. Położył dłoń na moich policzkach, pogłębiając naszą pieszczotę, która nie trwała zbyt długo.

Przekręciłem się, kładąc go na plecach, a wtedy szybko wstałem i zacząłem uciekać.

Mulat sapnął głośno zaskoczony, podpierając się migiem na łokciach. Kiedy spojrzałem na niego przez ramię z uśmiechem, mrużył swoje oczy. Zaśmiałem się, przyspieszając bieg, który zakończył się fiaskiem po tym, jak zahaczyłem nogą o kamień. Upadłem na twardą ziemię z grymasem bólu.

— Co to miało być? — Zayn spytał po podejściu do mnie. Przyglądał mi się z góry i czekał aż wstanę i mu odpowiem. Ja po prostu odwróciłem się na plecy, przyglądając się jego ładnie oświetlonej twarzy. Przechyliłem nieco głowę na bok z delikatnym uśmiechem. Zupełnie zapomniałem o bólu, gdy on tu się pojawił. Przy mnie.

— Moja obrona — odpowiedziałem z powagą, na co mulat parsknął.

— Bardzo zjawiskowa — pochylił się, wyciągając dłoń w moim kierunku. Złapałem ją i przyciągnąłem Zayna do siebie. Aktualnie klęczał pochylony nad moją głową.

— Wiem o tym — szepnąłem, wpatrując się w jego przyjęte oczy — Dzieje się coś złego?

— Dlaczego myślisz, że tak jest? — zmarszczył brwi. Wzruszyłem ramionami, przygryzając wargę.

— Po prostu... Więc?

Zayn westchnął ciężko.

— Znaleźli Cię — wyszeptał, obserwując moją reakcję. Zamrugałem szybko i podparłem się na łokciach, czując jak moje serce znacznie przyspieszyło.

— Co? — odszeptałem — Jak to?

— To musiało się w końcu stać — usiadł. Chwilę później miałem tę samą pozycję, co on.

— Ale to nic prawda? Przecież mnie obronisz.

— Nie mogę nic z tym zrobić, Niall. Przepraszam.

— Och — spuściłem wzrok, a wtedy łzy wypłynęły na moje policzki.

Alpha || ziall ✔Where stories live. Discover now