Rozdział Ósmy

5.9K 461 64
                                    

Patrzyłem przez okno jak Zayn szykuje na podwórku drewniane belki, które przypominały mi coś w rodzaju toru przeszkód... Choć właściwe nie znałem się na tego typu rzeczach, tak więc nie warto było się mnie pytać o to, co wyprawiano na zewnątrz.

Westchnąłem cicho i zeskoczyłem z parapetu, trzymając w dłoniach końce koca, który spoczywał na moich ramionach. Odszedłem od okrągłego okna do łóżka, na którym przycupnąłem, zastanawiając się nad tym, co teraz się działo w moim życiu. To jednak okazało się zbyt trudne i niezrozumiałe, dlatego odpuściłem sobie myślenie i zwyczajnie poszedłem do łazienki, gdzie odłożyłem na pralkę koc, zanim stanąłem przed umywalką, patrząc na swoje odbicie w lustrze. Dzisiejszego dnia wyglądałem prawdopodobnie jeszcze lepiej, niż ostatnio. Mogłem zauważyć to po tym, że sińce pod oczami, które towarzyszyły mi każdego dnia nagle zniknęły. Dopiero teraz zrozumiałem jak bardzo musiałem być wykończony przez Owena i jego popieprzoną watahę.

Pokręciłem głową i odkręciłem kran, aby przemyć sobie twarz zimną wodą. Ta dała mi trochę ukojenia, kiedy w moim ciele zaczął panować upał, który z resztą po chwili znów się nasilał i zaczynał mnie męczyć.

Sapnąłem cicho, ocierając się kroczem o umywalkę, po czym zmrużyłem oczy, wpatrując się uważnie w swoje odbicie. Moja twarz była zaróżowiona, oczy szeroko otwarte, a źrenice powiększone. Oblizałem spierzchnięte usta i odwróciłem wzrok zdyszany. Nic nie robiłem a czułem się dziwnie. Naprawdę dziwnie i w dodatku zacząłem tak po prostu się podniecać.

Westchnąłem ciężko i gasząc światło opuściłem łazienkę. Postanowiłem zejść na dół do mulata, który aktualnie krzątał się po salonie, szukając czegoś. Obserwowałem niepewnie jego ruchy lub to jak jego mięśnie napinały się i rozluźniały, zwłaszcza na plecach okrytych niemal prześwitującą koszulką. To powinno mnie kręcić? Wcześniej tak nie było.

Przymknąłem powieki, schodząc z ostatniego schodka, który zaskrzypiał głośno, czym sprawił, że Zayn spojrzał na mnie szybko.

— Pozwoliłem ci wyjść z pokoju? — uniósł brew, wpatrując się we mnie. Stanął prosto i skrzyżował ręce na klatce.

— A co? Jesteś kolejnym, który ma jakiś popieprzony fetysz więzienia mnie? — burknąłem, co sprawiło uśmiech u Malika.

— Wyszczekany się zrobiłeś, kochanie — mruknął, zaczynając do mnie podchodzić. Przełknąłem ciężko ślinę, cofając się i wchodząc do kuchni. Tam zamierzałem usiąść przy stole, ale nim to zrobiłem, Zayn złapał moje biodra i posadził na blacie, by w końcu stanąć między moimi nogami. Przygryzłem wargę do krwi, nie wiedząc, co robić lub jak się zachować — I co teraz? — przechylił głowę na bok, a ja wzruszyłem ramionami. Co miałem mu odpowiedzieć? Nie wiedziałem co byłoby odpowiednie — Nagle nie masz języka w ustach? — pokręciłem głową — Mogę sprawdzić?

— Nie! — pisnąłem, czerwiniąc się bardziej niż do tej pory — Odsuń się, proszę. Potrzebuję jeszcze trochę dystansu.

— W porządku — odpowiedział — Daje ci jeszcze dwa tygodnie na oswojenie się z tym, że należysz do mnie.

— N-Nie należę do ciebie — wyjąkałem.

— Już niedługo — uśmiechnął się pod nosem, wycofując się. Spuściłem wzrok, po czym zszedłem z blatu. Wtedy coś wypłynęło z mojej dziurki. Coś, co spowodowało, że Zayn zstygł w bezruchu z szybkim oddechem i zaciśniętymi dłońmi w pięści.

Och cholera.

Od autorki: Jestem padnięta i znow nie mam pojęcia co piszę. Ok. Jutro to sprawdzę xd

I dodaje to dla poprawy humoru  zosia_samosia 😁

Alpha || ziall ✔Where stories live. Discover now