#30 -Jestem zazdrosny. Cały czas. Przez Ciebie.

19.3K 864 84
                                    

-Widziałeś tą nową prezeskę? Właśnie się dowiedziałam, że jest zaręczona z tym ciachem Nathan'em Thomson'em! Rozumiesz to?! Ona nawet nie jest ładna i pewnie leci na jego kasę!

Zmarszczyłam brwi, kiedy przechodziłam obok sekretariatu. Byłam pewna, że ta kobieta mówiła o mnie. Jej głosu raczej do kobiecego  nie można było porównać. Było on raczej piskliwy i dziewczęcy.

-Pieprzysz, Alice. Widziałem ich kiedyś w galerii i wyglądali na zakochanych. A po za tym, w przeciwieństwie do Ciebie, ta cała Kate nie ma końskiej mordy, nóg jak krokodyl i małych cycków.

Mimowolnie uśmiechnęłam się na słowa chłopaka. Miałam ochotę tam wejść, ale czekałam na dalszy przebieg ich rozmowy. Byłam ciekawa, co pracownicy uważają na mój temat i chyba się dowiedziałam.

-Uważasz, że jestem deską?- pisnęła nieznajoma. Musiałam przyznać, że piersi to ona nie miała.

-Nosiłabyś skarpetki, gdybyś nie miała nóg?

-No nie, ale....

-No właśnie, to na chuj Ci stanik?

-Jesteś bezczelny, jebany pedale! Trzymasz jej stronę? To ja Ci obciągnęłam!

-Chyba pomyliłaś adresy, bo do Twoich ust to nawet bym gówna nie włożył.

Nie mogłam się powstrzymać i wybuchnęłam śmiechem, zdradzając tym samym swoją obecność. Weszłam do środka, a rudowłosą dziewczynę chyba ścieło z nóg na mój widok. Za to blondyn był wciąż rozbawiony.

Sekretariat nie wyróżniał się niczym szczególnym. Ściany były pokryte białą farbą, a na nich powieszono kilka obrazów oraz wielki szyld z logiem banku. Dwa biurka naprzeciwko siebie z laptopami, a w tle, tak jak w każdym gabinecie, oszklone okno na całą ścianę. Nic nadzwyczajnego.

-Dobry tekst kolego.- powiedziałam, opanowując się. Fakt, wciąż się śmiałam z wymiany zdań pomiędzy pracownikami.

-Do usług, Madame.- posłał mi szeroki uśmiech, ukazując bielutkie, proste zęby.

-Kate, gdzie jesteś pizdo zjebana?!!!- usłyszałam kolejny głos, który należał do mojego przyjaciela.

-Sekretariat!- odkrzyknęłam, jak to miałam w zwyczaju.

-Tu jesteś cipeczko moja!- pisnął, wchodząc do pomieszczenia. Wyglądał, jakby był po numerku, ponieważ jego włosy były seksownie roztrzepane.

-Mmm, pani prezes mogłaby poznać mnie z tym pięknym panem?- zapytał nieznajomy blondyn, po raz kolejny szczerząc ząbki. Mój przyjaciel od razu zaczął poprawiać grzywkę i lustrować go wzrokiem.

-Ym, tak. To jest Camil Campbell, mój najlepszy przyjaciel, a to jest yy....

-Sean Ortinez, najseksowniejszy, najprzystojniejszy, najlepszy w łóżku dyrektor transportu.

-W dodatku pedał.- mruknęła zirytowana sekretarka, która zaczynała mnie porządnie wkurzać.

-Od dzisiaj sprzątasz kible, albo szukasz nowej pracy. Pozdrowienia.- powiedziałam jej. Obraziła mnie, a pomimo to, nie robiło mi się przez to jakoś smutno.

-I tak nie mam dla Ciebie szacunku, dziwko.- rzuciła, biorąc swoje rzeczy.

-Nawzajem.- przymknęłam oczy. Prychnęła głośno i z hukiem opuściła pomieszczenie.

-Tak kończy głupia suka, już od roku miałem jej dość!- krzyknął Sean, rzucając się na mnie.- Od dzisiaj jesteś moją przyjaciółką!!

-Jestem szefem wszystkich szefów, kochanie. Nie powinieneś pracować?- zapytałam, szczerząc przy tym zęby.

-Mam przerwę, kochanie.- puścił mi oczko. Zachichotałam, widząc jak razem z Camil'em ślinią się na swój widok.

-A ja nie. Muszę zdobyć papiery dotyczące transportu nowych komputerów dla pracowników z 6 i 7 piętra.- mruknęłam od niechcenia. Ledwo, co mi się praca zaczęła, to już musiałam zapierdalać.

-Będą w środę rano, pani prezes.-posłał mi całusa w powietrzu. Posłałem mu uśmiech.

-Wiesz, kto jest chętny na stanowisko sekretarki do sekretariatu? Chyba mam wolne miejsce.

-Jasne, nie martw się o to. Casper zatrudnia pracowników do personelu. Na pewno zatrudni kogoś bardziej normalnego, niż ta cizia pizia. Nie lubię suki.

-Jesteś boski.- rzuciłam, wychodząc z pomieszczenia.

-A ja?- oburzył się mój przyjaciel. Odwróciłam się w jego stronę z uśmiechem.

-A ty ubierz porządnie koszulę, bo masz odwróconą na drugą stronę.

***

-Gdzie byłaś tak długo, kotku?- Nathan wymruczał mi do ucha, kiedy pochyliłam się nad jego biurkiem. 

-Oh, poznałam miłego chłopaka, wyrzuciłam pierwszego pracownika, ogarnęłam obsługę ekspresu do kawy i dowiedziałam się, że wyglądamy na zakochanych.

Podeszłam do jego fotela, a ten pchnął mnie na swoje kolana. 

-Naprawdę?- zapytał tajemniczo, muskając nosem płatek mojego ucha. Przytaknęłam.- To może damy naszym pracownikom powody, żeby wszyscy tak myśleli, hmm? 

Na jego słowa wstrzymałem oddech, ale starałam się nie wyglądać na lekko urażoną. To było chyba oczywiste, że to był nasz obowiązek, a nie jakaś wielka miłość. Chyba.

Jednak jakaś część mnie wcale tak nie uważała. Żarzący się promyk nadziei na prawdziwy związek nagle zgasł, jakby pod wpływem silnego, zimowego wiatru. 

-Myślę, że jednak powinnam wracać do pracy, ponieważ jutro mamy pierwsze spotkanie dotyczące organizacji firmy. Muszę zapoznać się z raportami, Nathan. O 16 będę czekać pod Twoim samochodem. 

Wstałam, posyłając mu słaby uśmiech. Wychodząc bocznymi drzwiami od jego strony usłyszałam soczyste "kurwa". Gdy byłam już u siebie, oparłam się o brązową powłokę, przymykając oczy. Westchnęłam, zaciskając pięści. Weź się w garść, Kathrine. 

Do końca pracy nie zamieniłam z Nathan'em ani słowa, a on nawet nie nalegał. Chyba zrozumiał, o co mi chodzi. Ale jak mógł mnie zrozumieć, skoro ja sama tego nie potrafiłam? 

Zjechałam główną windą na dół, wiedząc, że jeśli pojechałabym tą prywatną, natknęłabym się na niego. Uśmiechnęłam się na pożegnanie do pracowników, zakładając okulary przeciwsłoneczne. 

Czekałam przy jego samochodzie jakieś pół minuty, a gdy otworzył pilotem samochód, wsiadłam do niego, zapięłam pas, a następnie oparłam się o szybę, nie chcąc zwrócić na niego uwagi.

On też wsiadł do samochodu, mierząc mnie zirytowanym spojrzeniem. 

-Jesteś głodna?- zapytał, zapinając swój pas. Nie odpowiedziałam.- Kate, wiesz o co mi chodziło. Odezwij się.

-Nie wiem, o co Ci chodziło!- wrzasnęłam, odwracając się gwałtownie. Nie wiedział? Wiedział.

-Ci faceci gapili się na Twój tyłek, kiedy spadła Ci ta pierdolona łyżeczka! Chciałem Cię tam tak pieprzyć, żebyś tylko krzyczała moje imię i żeby Ci nie wyżyci frajerzy usłyszeli, do kogo należysz! 

Słysząc jego podniesiony głos, nie miałam pojęcia co robić. Wybuchnąć śmiechem, płaczem, a może złością? 

-Byłeś zazdrosny.- mruknęłam, dyskretnie odpinając swój pas. Nawet tego nie zauważył, waląc pięściami o kierownicę,

-Jestem zazdrosny.- przyznał. Oparł się ciężko i fotel i przymknął oczy.- Cały czas. Przez Ciebie.

Jednym szybkim ruchem przewróciłam się na jego kolana, dociskając swoje krocze do jego. Zaskoczony otworzył oczy, kładąc mi dłonie na biodrach.

-W takim razie zrób mi malinkę.-powiedziałam stanowczo, przygryzając wargę.- Dużą. W takim miejscu, w którym będzie ją widać.

Bad Friends ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz