#9 - Cycki Ci urosły.

26K 1.1K 246
                                    

Od tamtego czasu minęło dwanaście dni. Dzisiaj był bankiet, na którym miałam poznać syna wspólnika mojego ojca.

Przetarłam zaspane oczy i jęknęłam przeciągle, patrząc nieprzytomnym wzrokiem na zegar, który wskazywał godzinę 13. O 17 miałam być w hotelu, w którym była organizowana ta gala.

Miałam jeszcze trochę czasu, więc z powrotem położyłam się plecami. Pół godziny później usłyszałam walenie do drzwi, na co się skrzywiłam.

Leniwie wstałam i ruszyłam w stronę drzwi, przeklinając na osobę, która zainstalowała dzwonek do tego mieszkania.

-Ty jeszcze nie ubrana?!- usłyszałam głos przyjaciela. Campbell był ubrany w szare dresy, a na nogach miał roshe run, ale za to wysoko w ręce trzymał wieszak z idealnie prostą marynarką i spodniami, a pod pachą reklamówkę z nową koszulą w opakowaniu i pudełko z drogimi, wyjściowymi butami.

Dosłowne wrzucił mnie do łazienki, pozbywając dużej koszulki.

-Ej!- pisnęłam, kiedy wepchał mnie do kabiny, zamykając ją.

-Umyj się śmierdzielu, jebiesz na kilometr.

-Kretyn.- prychnęłam, ściągając bieliznę, kiedy upewniam się, że opuścił pomieszczenie. Umyłam się, a następnie wysuszyłam włosy, tak, ze bez użycia prostownicy były idealnie proste.

Ubrałam w moim pokoju bieliznę i z powrotem założyłam szlafrok. Camil zrobił mi śniadanie, więc zjadłam, całując go w policzek.

-Pomożesz?- zapytał, kiedy próbował zawiązać krawat. Z powrotem odłożyłam moją sukienkę na łóżko, by mu pomóc.- Dzięki.

Nałożyłam trochę korektoru na twarz i równomiernie go rozprowadziłam, wiedząc, że wkurzę tym przyjaciela.

-Po chuj to nakładasz?- skrzywił się, wskazując na kilka rodzajów tapety.- Nie musisz się malować.

-Zamknij się. Jakie kreski mam zrobić? Zakręcane, czy zwykłe? Krwisto czerwona szminka czy bordowa? Róż czy bronzer?

-Nie znam się na tym!- pisnął i wyszedł z pokoju. Wiedziałam, że tak będzie, przez co przybiłam sobie mentalną piątkę.

Nałożyłam na policzki tylko troszkę różu, mocno wytuszowałam oczy, a usta starannie pomalowałam na różowo.

-Zapnij mi suwak.- powiedziałam, wchodząc do kuchni, a on zrobił to, o co go prosiłam.

-Musimy już wyjeżdżać.- powiedział, a widząc moje bose stopy i nogi wytrzeszczył oczy.

-Czy ty wiesz, że mamy początek kwietnia?!

Przewróciłam oczami, wymachując mu przed twarzą pończochami do, które sięgały mi do połowy ud, tak, że gdybym zrobiła jakiś ostrzejszy ruch, skapnęliby się, że nie mam rajstop. Wciągnęłam je na nogi, przypinając do podwiązki i pasków bielizny.

Z pudełka wyjęłam czarne, dwunastocentymetrowe szpilki na platformie.

Spakowałam do oddzielnej torby z 4F rzeczy i buty na jutro, bo znając moich rodziców, każą zostać na noc w tym ich wynajętym hotelu.

-Kitty, mamy dokładnie pół godziny, żeby dojechać na miejsce.- Camil nerwowo spojrzał na zegarek, przeklinając brak czasu. Zaśmiałam się z niego, zakładając kurtkę skórzaną i biorąc czarną kopertówkę, do której schowałam kasę, telefon i gumy do żucia.

-Nie ze mną, Bro.- mruknęłam, zamykając mieszkanie. Windą zjechaliśmy na parking podziemny, gdzie był zaparkowany mój samochód. Z ciekawości zauważyłam, że auta sąsiadki nie było.

Zrobiłam jej ostatnio awanturę o to, że próbowała "zgwałcić" mojego przyjaciela, za co dostałam w twarz i tak jakoś wyszło, że znowu się pobiłyśmy.

Wsiadłam za kierownicę i z piskiem opon wyjechałam z podziemnego parkingu.

Lubiłam czasami naginać prawo i wcale nie zdziwiła mnie trzycyfrowa liczba na liczniku. Jechaliśmy autostradą, a w oddali już było widać świecący się hotel, który w ciemności wyglądałby jak pieprzony statek, ale niestety było jeszcze jasno.

Zaparkowałam na ogromnym parkingu, widząc cholernie dużo drogich samochodów.

Weszliśmy ramię w ramię, a kamerdyner zaprowadził nas na salę, w której odbywała się ta cała maskarada. Przez oko mignęła mi postać Jared'a Nessie. No tak, sława i te inne gówna.

-Kate!- usłyszałam głos mojej matki. Przewróciłam na to oczami.- O mój Boże, Camil, jak ty wyrosłeś!

-Mamo, widziałaś go w walentynki. Kupił Ci taki bukiet czerwonych róż, pamiętasz?- zapytałam, przypominając sobie, jaki prezent kupił mojej matce, tylko dlatego, żeby dostać ciasto.

Ja dostałam od niego głupie tulipany, na które, jak się później okazało miałam uczulenie.

-Oczywiście, że pamiętam! Mamy dla Ciebie niespodziankę, Kitty.- powiedziała, uśmiechając się. To od niej wzięło się te Kitty i tak wszyscy zaczęli mi mówić.

-Z jakiej okazji ta impreza?- zapytałam, a ona wytrzeszczyła na mnie oczy.

-Kochanie, to jest 30- lecie naszej firmy Shelvin & Thomson Bank!

-Yyy..

-Witam piękne panie.- usłyszałam męski głos. Odwróciłam się i zobaczyłam Adam'a Thomson'a, współwłaściciela tej firmy.

Był on wysokim blondynem, uśmiech nie opuszczał jego twarzy, która zdobiły lekkie zmarszczki i oznaki zmęczenia. Z tego, co mi wiadomo, znali się moim ojcem od dziecka, ponieważ oboje wychowali się w domu dziecka.

-Dzień dobry.- odpowiedziałyśmy wspólnie. Zauważyłam, że Campbell się gdzieś zmył.

-Kate, złotko, jak tam na ostatnim roku?- zapytał, uśmiechając się do mnie.

Znałam go tyle lat i to dziwne, że jeszcze nigdy nie poznałam jego dzieci. Z tego, co wiedziałam, to miał dwudziestosześcio letnią córkę, która ma trzyletnie dziecko i syna, który razem ze mną zasiądzie na najwyższych szczeblach Shelvin & Thomson Bank.

-Dobrze.- odpowiedziałam, posyłając mu szczery uśmiech.

-Wybaczcie, ale idę poszukać syna. Czas Ci go przedstawić.- oznajmił, a następnie poszedł gdzieś.

-Mamo, jaka była ta moja niespodzianka?- zapytałam ciekawa, a ona skinęła głową w kierunku stolika, w której zauważyłam znajomą, ciemną czuprynę.

Od razu rzuciłam się w tamtym kierunku, na tyle szybko, na ile pozwalały mi wysokie szpilki.

-Owen!- pisnęłam, rzucając się bratu w ramiona. Nie widziałam go wieki i tęskniłam za nim.

-Cześć mała.- odwzajemnił rozbawiony uścisk.- Cycki Ci urosły.

-Kretyn - fuknęłam, wyplatając się z jego ramion.

-Język też Ci się wyrobił.- zaśmiał się, a ja puściłam jego zboczony tekst bez komentarza.

-Jak tam w Twoim Manchester?- zapytałam, na co przygryzł wargę, powstrzymując uśmiech.

-Zajebiście, a Ty dalej z Campbell'em przez świat?- zapytał, a ja skinęłam głową, widząc przyjaciela, który chyba podrywał jakiegoś bruneta.

-O tu jesteś!- ponownie usłyszałam głos pana Thomson'a. Odwróciłam się z bratem w jego kierunku- To jest mój syn, Nathan i to on będzie Twoim wspólnikiem. Nathan, poznaj Kathrine Shelvin, przyszła współwłaścicielka naszego banku.

Miałam wrażenie, że przestałam oddychać, widząc znajomą twarz zdezorientowanego blondyna. Cholera, jak ja mogłam na to nie wpaść? Wiedziałam, że jego nazwisko było mi znajome.

-Znamy się.- odpowiedział, lustrując mnie wzrokiem.

Bad Friends ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz