Rozdział 11

2.3K 158 9
                                    

Mój współwyjadacz chleba jest tak leniwy, że nie chciało mu się pójść po zakupy, więc wysłał mnie, mnie z chorą ręką no po prostu geniusz. Nie żebym się nad sobą użalała, że siatek nie doniosę, ale mógłby mieć w sobie trochę więcej taktu i mi pomóc. Wypuściłam głośno powietrze z ust i pokręciłam głową. Przez moje rozkojarzenie wjechałam wózkiem w czyjś koszyk. Swoją drogą co za ciota stoi z koszykiem na środku przejścia.

Chłopak,którego lekko staranowałam odwrócił się w moją stronę i zdjął kaptur. Był to Louis, ups.

-Co tak agresywnie Mel?- spytał uśmiechnięty i podszedł, żeby mnie przytulić. Dopiero z bliska zauważyłam, że ma pod okiem całkiem sporego siniaka.

-Widzę, że ty nie jesteś spokojniejszy.- wskazuję palcem na uszkodzone miejsce. Jego uśmiech momentalnie znika.

-Ta, wczoraj sprawy troszeczkę się skomplikowały.- chwyta się dłonią za kark i lekko go masuje.

-Co się stało?- pytam cicho z szeroko otworzonymi ustami. Czy z Harry'm wszystko w porządku?.

-To nie jest dobre miejsce na rozmowę o tym.- rozgląda się na boki. Przytakuję.

-Właściwie już kończę zakupy i potrzebuję pomocy przy ich wnoszeniu.- unoszę w górę prawą dłoń.

-Harry wspominał, że troszkę się "skaleczyłaś"- robi cudzysłów palcami przy ostatnim słowu. Opowiada o mnie swoim znajomym?

-Tak tylko troszkę zmieniłam kuchnie w morze czerwone.- macham ręką. Praktycznie ból ciagle pulsował, ale był do zniesienia.

-To co lecimy do ciebie?- pyta szatyn na co przytakuję. Udajemy się do kasy.

Kiedy jesteśmy u mnie nalewam soku do szklanek i siadam naprzeciwko Louisa w kuchni.

-Opowiadaj.- poganiam.

-No więc, był wczoraj wyścig, pojawili się jacyś nowi zawodnicy, wyłożyli grubą kasę, dlatego pozwoliliśmy im wziąć udział. Nagrodą była cała kasa wpłacona jako opłata za wyścig.-chwyta szklankę i bierze duży łyk napoju.- Zayn tym razem wygrał, jeden z tych nowych był tuż za nim, ja jako trzeci dojechałem. Pojawiła się kłótnia, że oszukujemy. Co jest niemożliwe, no bo kurwa jak? Zresztą kto wygra to jest kwestia dnia, szczęścia. Ja z Harry'm staneliśmy w obronie Zayna i doszło do bójki. Porządnie skopaliśmy im dupy, a oni w ramach zemsty przebili nam koła jak poszliśmy świętować. Do tego ci chuje zadzwonili po gliny. Które teraz węszą w okolicach Glades i zapowiada się, że szybko nie przestaną.- kończy opowieść z grymasem na twarzy.

-To jest bardzo niebezpieczne.- mówię, przecież mogli mieć broń i ich pozabijać. Nierozumiem po co to robią.

-Ale i zyskowne, potrzebuję tych pieniędzy na leczenie dla siostry. Nie bez powodu zapierdalam jeszcze w warsztacie.- warczy zdenerwowany. Zawsze był uśmiechnięty.

-Skoro teraz Zayn wygrał to jesteś stratny te pieniądze, które wyłożyłeś.- oznajmiam, starając się sobie przypomnieć,który to był ten Zayn.

-Przyjaźnimy się, jak ja wygrywam oddaję mu jego część, on robi to samo jak karty się odwrócą.- wzrusza ramionami.

-Ile lat ma twoja siostra?- pytam delikatnym tonem,żeby go nie zdenerwować.

-Czternaście.-odpowiada lekko się uśmiechając.

Postrzegałam tych ludzi jako kryminalistów, osobowy,które szkodzą naszemu społeczeństwu. A teraz, kiedy bliżej ich poznaję to dostrzegam ich prawdziwą stronę. Louis robi to, żeby mieć z czego utrzymać rodzinę. Harry okazał się być dobrym człowiekiem, trochę biopolarnym, ale mimo wszystko mam wrażenie, że jest po prostu zagubiony w otaczającym go świecie. Może to co robią, nie należy do rzeczy właściwych, ale nie zasługują, żeby przez to cierpieć. Nie chcę niszczyć im życia.

-Mel wszystko w porządku?- pyta szatyn ścierając kciukiem pojedynczą łze, spływającą po moim policzku. Jestem aż tak słaba?

-Przykro mi, że jesteś narażony na niebezpieczeństwo. Planujesz z tym skończyć?- przecież, kiedyś musi.

-Jak Lottie wyzdrowieje, to wyjedziemy z tej dziury i będziemy mieć normalne życie.- nie mam odwagi spytać na co choruje jego siostra. Jedynie przytakuję głową i chwytam jego dłoń w geście pocieszenia.

Kiedy mężczyzna opuścił mój dom, napisałam do Harry'ego czy ma czas się spotkać. Umówiliśmy się w parku, do którego właśnie zmierzałam. Po drodze wyciągnęłam telefon, żeby zadzwonić do mojej szefowej i powiedzieć,że nie napiszę tego artykułu. Pierdolę to.

-Czego?- po drugiej stronie usłyszałam wiecznie znudzony głos.

-Miranda chciałam ci powiedzieć, że rezygnuję z tego artykułu. Nie dam rady go dokończyć.- mówię pewnym głosem, mimo że ręce trzęsą mi się jakbym dostała parkinsona.

-Chyba sobie żartujesz kochanieńka? Skoro nie umiesz napisać głupiego artykułu to nawet nie masz czego tu szukać. Dostałaś tyle wolnego czasu i brak jakichkolwiek efektów.

-Nie będę się mieszać w sprawy Glades, bo to zbyt niebezpieczne.- to jest całkowitą prawdą.

-Każdy sukces ma swoją cenę. Daję ci czas do końca dnia, jeżeli nie dostanę maila z dalszą częścią twoich wypocin, od rana będziesz bezrobotna.- rozłączyła się. Nienawidzę jej, ona mną manipuluje, robi tak z każdym.

Na dworze jest chłodno, więc bardziej owijam się szalikiem. Kiedy dochodzę do miejsca spotkania widzę Harry'ego, który siedzi na ławce. Podchodzę do niego, od razu wstaje i całuję mnie w policzek. Coś za miły się ostatnio zrobił.

-Coś się stało, że chciałaś się spotkać?- pyta w momencie, gdy razem siadamy na ławce. Nerwowo bawię się palcami. Powiedzieć mu prawdę?

-Rozmawiałam z Louisem, opowiedział mi co się wczoraj stało, chciałam się upewnić, że wszystko z tobą w porządku.- obserwuję reakcje mężczyzny. Ma ściśnięte brwi.

-Jak on mnie wkurwia z tym, że we wszystkim mnie uprzedza. Gdyby coś się stało to bym ci powiedział.-zielone tęczówki skanują moją twarz.- Coś jeszcze cię trapi.- mówi bardziej twierdząc niż pytając. Cholera.

-Ja już nie chcę tego ciągnąć.- szepcze cicho pod nosem. Gdzie ta moja cała pewność siebie ?

-Nie rozumiem. Czego?- pyta chwytając mnie za dłonie.

-Naszego układu i tak od dłuższego czasu nic między nami nie było.

-Nie chcesz mnie już znać?- w jego głosie słyszę ból.

-Nie! To nie tak.- szybko prostuję.-Po prostu nie wiem czy to ma dalszy sens.

-Mel ja się nie angażuje w zawiązki.- on chyba myśli, że ja chcę z nim być.

-Nie chcę związku, chcę przyjaźni. Wiem, że kiczowato to brzmi, ale po wczoraj mam wrażenie, że coś się zmieniło.- wzruszam ramionami.

-Przyjaciele czyli bez seksu? Chujowo, ale może być.- wzdycha z lekkim uśmieszkiem na twarzy.

-No rzeczywiście co za poświęcenie.- kręcę głową.

-A może będziemy czasami przyjacielami z przywilejami?- pyta z szerokim uśmiechem puszczając mi oczko.

-Może.-odpowiadam i szturcham go łokciem w żebro. Po chwili zostaje zaatakowana łaskotkami. Oboje wpadamy w śmiech. Pierwszy raz słyszę jak Harry szczerze się śmieje podoba mi się to.

_____________________________wiem, że rozdział trochę nudny, ale chciałam, żebyście trochę lepiej poznali losy bohaterów. Mel dobrze robi rezygnując z seks układu z Harry'm?  Wybierze pozostanie bez pracy i zrezygnuje ze swoich marzeń, żeby chronić przyjaciół? Piszcie co myślicie ❤️

Sex Date || H.S Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz