Pusta skorupa?

1.8K 151 38
                                    

Podczas gdy reszta grupy przemierzała las szybkim krokiem, ja nieznacząco zwalniałem tempo. Nie chciałem, aby ktokolwiek podejrzewał, że robię to umyślnie. Była jedna rzecz na którą chciałem rzucić okiem zanim Mabel zagoni mnie do pracy przy organizowaniu przyjęcia. Kiedy już ktoś wypowie magiczne słowo "impreza" lepiej uciekać jak najdalej z zasięgu jej wzroku. Nawet zmęczenie po tak długiej podróży przestaje mieć dla niej znaczenie.

Kiedy tylko znalazłem się już dobrych kilka metrów za Soosem, który szedł jako ostatni, błyskawicznie zbadałem czy oby nikt się za mną nie ogląda i odbiłem na prawo. Ukryłem się za pniem jednego z drzew, czekając aż wszyscy znikną z mojego pola widzenia. Dobra, droga wolna.

Szedłem pośpiesznie, walcząc z nieposkromionymi krzakami i korzeniami. Od tej strony nie wyznaczono żadnej ścieżki, ale przez te trzy lata zdążyłem już wyuczyć się mojej własnej drogi na pamięć. Także, kilka minut i byłem na miejscu.

Kamienny Bill jak zawsze tkwił na małej polance. Otoczony wokoło już długo niekoszoną, wysoką trawą, kąpał się w promieniach słońca przebijających się przez korony drzew. Na jego wyciągniętej ręce, gotowej w każdym momencie zawrzeć układ, przysiadł właśnie kolorowy motyl. Scena ta podkreślała to, jaki Bill jest teraz bezsilny. Kiedyś był zdolny wywołać istną apokalipsę, a teraz nawet nie mógł odgonić od siebie czegoś tak płochliwego jak motyl.

Przysiadłem na ciepłej ziemi tuż przed nim i popatrzyłem na jego duże oko. Momentami miałem wrażenie, że mimo swojej kamiennej formy, on nadal obserwuje wszystko wokół. A w szczególności mnie.

Przychodziłem tu co roku, choćby na kilka chwil. Od dziecka byłem ciekawski i wraz z wiekiem cecha ta rozwijała się u mnie co bardziej. Lubiłem tutaj po prostu pomyśleć o jednej rzeczy, która wciąż nie dawała mi spokoju. A rzeczą tą było pytanie co teraz dzieje się z Billem? Jedno było pewne: statua, która się przede mną znajdowała była jego fizyczną formą. Ale czy była ona tylko pustą skorupą? Czy wszechwiedzący demon naprawdę dał się tak łatwo wykiwać zwykłemu człowiekowi? Czy Bill nie czai się wciąż gdzieś w pobliżu, czekając na odpowiedni moment swojego powrotu? Właśnie odpowiedzi na te pytania wciąż poszukiwałem. Zapewne nawet nie zaprzątałbym sobie tym głowy, gdyby nie sekretna wiadomość od demona na odwrocie listu. Bill Cypher nadal istniał. Nie wiem jak, ale na pewno nie został w pełni pokonany.

- Ech, a ty jak zwykle wymigujesz się od roboty! - nagle usłyszałem nad sobą lekko naburmuszony głos Mabel. Chyba zamyśliłem się tak bardzo, że nawet nie usłyszałem kiedy się zbliżyła.

Odwróciłem się do mojej bliźniaczki i posłałem jej przepraszające, acz nieżałujące spojrzenie.

- Wybacz, skoro ty znalazłaś się w swoim żywiole, to i ja chciałem w swoim - odparłem z lekkim uśmiechem.

Mabel odwzajemniła go, przykucając obok mnie. Rzuciła okiem na Billa.

- Zastanawia mnie czemu zawsze tu przychodzisz.

- Nie ma to jak powspominać stare, dobra czasy, nie? - odpowiedziałem.

Mabel objęła nogi ramionami i przeniosła wzrok na mnie.

- Prawdę mówiąc, brakuje mi czasami tych naszych polowań na tajemnice - wzruszyła ramionami - No, wiesz... Ty łażący wszędzie z dziennikiem wujka Forda, a ja ratująca cię za każdym razem z opresji swoją słodkością i urokiem osobistym - kończąc zdanie, zaśmiała się cicho pod nosem.

Rozbawiony, uniosłem brew.

- Ach, tak? Jakoś nie szczególnie przypominam sobie tą drugą część.

- Bo zawsze trzymałeś nos w książce, przez co nie widziałeś tych wspaniałych akcji! - odpowiedziała już całkiem się śmiejąc i posyłając mi siostrzanego kuksańca w bok - Dobra, ale teraz tak łatwo mi się nie wywiniesz - z powrotem podniosła się na nogi - Soos powiedział, że na strychu znajdę kilka składanych krzeseł, a że wszystkim już wyznaczyłam zadania, więc ty mi pomożesz je poznosić.

Westchnąłem, widząc, że i tak nie uda mi się już z tego wymigać. Jednakże nadzieja umiera ostatnia, nie?

- I nie uratuję się mówiąc, że chciałbym najpierw odpocząć i się rozpakować? - spytałem z nutką błagania.

- Nie - odpowiedziała stanowczo Mabel, ale wciąż się do mnie uśmiechając - Soos sam powiedział, że nie wiadomo kiedy dokładnie przyjadą wujkowie. Mogą się zjawić choćby za chwilę.

W poddańczym geście skinąłem głową i podniosłem się na nogi. Ostatni raz rzuciłem okiem na Billa i zauważyłem spore pęknięcie wokół oka demona, którego jeszcze przed przyjściem Mabel nie było.

Do następnego razu || Gravity FallsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz