Powrót

3.9K 224 32
                                    

Sosnowy las był tym czego z upragnieniem wypatrywałem już od dłuższego czasu. Z zewnątrz wydaje się on tajemniczy i nieokiełznany z niebezpieczeństwem kryjącym się pośród drzew. Jednak kiedy już raz wkroczy się w jego odmęt, można dostrzec piękno jakie w sobie kryje, a którego nie dane jest odkryć tym, którzy lękają się przekroczyć tą misterną granicę. Tak samo jest z Gravity Falls do którego właśnie zmierzaliśmy.

Sunący po szosie autobus kołysał się delikatnie, co sprawiło, że już na początku podróży Mabel zasnęła oparta o moje ramię. Uśmiechnąłem się pod nosem. Trzy lata temu wyglądało to dokładnie tak samo... Od tamtej pory minęło już tyle czasu, a mi wciąż wydaje się jakby to było wczoraj. Ale co się dziwić, to co wówczas przeżyliśmy zakorzeniło się w nas na tyle głęboko, że zapamiętamy to do końca życia. A pomyśleć, że tamte wakacje zapowiadały się tak nudno i niewinnie.

Tablica powitalna miasteczka mignęła mi przed oczami, a ja poczułem...jakby to nazwać?...Zwyczajne szczęście. Skoro ją minęliśmy oznaczało to, że na miejscu będziemy za kilka minut. Spojrzałem na Mabel, która wciąż drzemała w najlepsze. Wiedziałem, że trzeba ją obudzić, ale jakoś nie potrafiłem się na to zebrać. Na jej twarzy malował się błogi spokój to też pewnie śniła o czymś przyjemnym. A niech pośpi jeszcze te kilka minut zanim dojedziemy. W końcu całe wakacje przed nami.

Ja tymczasem pochwyciłem moją ukochaną czapkę z daszkiem, która leżała na siedzeniu obok i nasunąłem ją na czoło. Prawdę mówiąc ucieszyłem się gdy Wendy oddała mi ją dwa lata temu. Powiedziała wówczas, że bardziej mi w niej do twarzy i że to w końcu prezent od Stana, więc powinna do mnie wrócić. Miała rację. Związałem się z tym pozornie zwyczajnym nakryciem głowy w jakiś sposób. Dzieliła ze mną wiele przygód, dlatego kiedy odzyskałem ją po roku, na powrót stałem się prawdziwym Dipperem Pines z nazwy. Ja również zwróciłem Wendy jej czapkę, mimo iż było mi naprawdę ciężko się z nią rozstać. Ale cóż, nie miałem innego wyjścia. Gdy jej ją oddawałem co prawda wspominała, że mogę ją zatrzymać, ale widziałem, że ona także cieszy się na widok swojej starej czapy.

Zsunąłem się zbyt w dół na siedzeniu, to też zaraz ostrożnie zmieniłem pozycję. Mabel tylko głośno westchnęła. Skoro już i tak zagłębiłem się wspomnienia, wyciągnąłem z kieszeni bluzy zgiętą i nieco pomiętą kartkę. Rozłożyłem ją i wpatrując się w wielki napis "Do zobaczenia w przyszłym roku" znów poczułem nostalgię tak jak kilka lat temu. Gdy pierwszy raz ujrzałem ten niby banalny prezent jaki ofiarowali mi wszyscy na pożegnanie, w głębi ducha wzruszyłem się jak nigdy dotąd. Nie mogłem pojąć jak zwykły skrawek papieru z kilkoma podpisami może stać się dla mnie najcenniejszą rzeczą. Niespodzianki są jednak specjalnością życia.

Dopiero kiedy odwróciłem kartkę uczucie to minęło, a zastąpił je niepokój. Na jej środku widniał niewielki, dosyć elegancki napis "Spotkamy się ponownie pewnego słonecznego dnia". To również odkryłem wtedy gdy pierwszy raz czytałem list. Może i mógłbym uwierzyć, że dopisał go ktoś, kto nie zmieścił się na pierwszej stronie, ale tą wizję psuł jeden, mały szczegół. Otóż bezpośrednio pod tym zdaniem widniał wizerunek małego trójkąta z okiem po środku. Było to jednoznaczne, że autorem tego był Bill. Nie było mowy o jakimś głupim dowcipie nawet ze strony Robbie'go. Wszyscy przeżyli wówczas piekło i tego rodzaju wygłup byłby co najmniej niesmaczny. Nigdy nie pokazałem tego nikomu, nawet Mabel. Zwyczajnie nie chciałem ich niepokoić. Poza tym nawet jeżeli stał za tym Bill, to nie miał już jak powrócić. Jego statua wciąż stała pośród drzew z roku na rok coraz bardziej zieleniejąc i obrastając w różnoraką roślinność. Soos początkowo zrobił z niej atrakcję, ale szybko straciła na popularności. Nie było czemu się dziwić. Zwyczajna kamienna rzeźba trójkąta z okiem nie stanowiła czego paranormalnego. Tak więc pozostała tam zapomniana i marniejąca z dnia na dzień. 

Autobus nareszcie się zatrzymał z głośnym sykiem, typowym dla tego rodzaju starych pojazdów. Nieco zmieszany wyrwałem się z wiru rozmyślań i pośpiesznie schowałem kartkę ponownie do kieszeni. Następnie zacząłem pośpiesznie budzić Mabel.

- Hej, wstawaj. Dojechaliśmy - rzekłem głośno, potrząsając nią delikatnie.

-Co? Już dojechaliśmy? - spytała sennie, przecierając oczy. Dopiero gdy wyjrzała przez okno, jej oczy szeroko się rozwarły i już byłem pewny, że całkiem oprzytomniała - O rajuśku! Czemu nie obudziłeś mnie wcześniej?

W odpowiedzi wzruszyłem ramionami.

- Jakoś tak - odrzekłem, zarzucając plecak na ramię - Lepiej już chodźmy. Wszyscy pewnie na nas czekają.

Do następnego razu || Gravity FallsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz