7. like a lion in the cage

491 58 23
                                    

Istnieje jedno zjawisko, którego wszyscy, niezależnie od wieku, płci czy pochodzenia, boją się w mniejszym lub większym stopniu. Najciekawsze jest to, że ten strach w uogólnieniu ma jeden i ten sam powód dla wszystkich. Ów budzące grozę zjawisko to ciemność, a źródło tego jest bardzo proste - nigdy nie wiesz, co się w niej czai. 

Małe dzieci obawiają się nierealnych potworów, nocni wędrowcy jakiegoś psychopaty, który może im zrobić krzywdę. Ciemność jest obecna w niebezpiecznych miejscach - studni, do której można wpaść, czy lesie, który może skrywać wilka.

Mrok kojarzy się ze śmiercią, ostatnią czernią, jaka nas pochłania.

Jeongguk bał się ciemności od małego. Zawsze szukał ukojenia w ramionach mamy, która pozwalała mu spać razem z jego przytulanką w swoim łóżku. Potem rozpraszał mrok małą lampką, dającą niewielkie, ale jakże ważne poczucie bezpieczeństwa. Od niedawna szukał ukojenia w obecności Jimin'a, który chętnie pozwalał mu ze sobą sypiać, nie mając pojęcia, ile to znaczy dla Jeon'a. Osoba Park'a była niczym najmocniej świecące słońce, pozwalające rozproszyć całą ciemność w jego głowie.

Niestety przyszedł ten moment, gdy mrok zwyciężył i paniczny strach ogarnął chłopaka, który znajdował się w obcym sobie pomieszczeniu. Jego oczy próbowały jakoś przyzwyczaić się do tej czerni, z której stopniowo wyłaniały się kształty, niewiele mówiące mu o tym, gdzie może się obecnie znajdować.

Jeongguk bardzo powoli starał się zrozumieć wszystko, choć resztki chloroformu jeszcze przyćmiewały jego myślenie. Czuł się jak pijany, nie potrafiąc zebrać myśli.

Może czymś mnie nafaszerowali?

Chłopak czuł, jak głowa pulsuje boleśnie, ale nadal podejmował wysiłek, jakim było zorientowanie się w sytuacji. Powoli przypominał sobie, co się stało przed utratą przytomności.

Taehyungie.

Jedno imię, które przywołało do jego głowy obraz pobitego przyjaciela, szybko pomogło mu się pozbierać. Spróbował ruszyć rękami, ale dopiero teraz zorientował się, że jego ciało krępuje gruby sznur.

- Taehyungie... - szepnął, gdyż pozbawiony sił nie był w stanie zrobić nic więcej. Mógł starać się krzyczeć, ale już wiedział, czym to się prawdopodobnie skończy. Porywacze na pewno znajdowali się gdzieś w pobliżu, próby wołania o pomoc mogły co najwyżej prowadzić do pobicia go albo jeszcze gorzej - bezbronnego Kim'a. Na pewno byli trzymani tam, gdzie i tak nikt ich nie słyszy, więc po co próbować?

- Jeonggukie?

Cichy i zmęczony głos w końcu pozwolił maknae namierzyć przyjaciela. Powoli odwrócił głowę w prawo, w stronę zabitego byle jak deskami okna. Wpadało przez nie niewiele dające światło księżyca, a bezkształtna masa, którą fioletowowłosy wcześniej pominął wzrokiem, sądząc, iż to prawdopodobnie sterta jakichś rzeczy, okazała się skulonym Tae.

- Taehyungie... - wychrypiał. Zdeterminowany próbował jakoś się podnieść, ale jego związane kostki uniemożliwiały mu takie ruchy. - Taehyungie, jak się czujesz?

- Jestem głodny - stwierdził Kim marudnym głosem, który chłopak słyszał zazwyczaj wtedy, gdy Seokjin nie chciał kupić bratu słodyczy. Biorąc pod uwagę sytuację, w jakiej obecnie się znajdowali, był to ton co najmniej nie na miejscu. Ale Jeon brał poprawkę na dziecięcy umysł starszego, więc trochę go uspokoiło, iż chociaż on nie panikuje.

Choć Jeongguk bardzo się starał, nie potrafił odnaleźć się w roli opiekuna. Branie na siebie odpowiedzialności za kogoś było ponad jego siły. Dlatego choć grał nieugiętego i pewnego siebie seme, to Jimin często zajmował się nim, a nie na odwrót. Park wiedział, jak sobie radzić w różnych sytuacjach. Maknae przyzwyczaił się, że zawsze ktoś zrobi coś za niego, ale teraz przyszedł moment, kiedy to na niego spadły obowiązki. W końcu gdyby nie poszedł na to spotkanie, które przecież od początku było podejrzane, Kim nie ruszyłby za nim i obaj byliby bezpieczni.

Bangtan ClubOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz