6. error

520 64 6
                                    

Koniec listopada przyniósł ze sobą naprawdę paskudną pogodę. Natura szykowała się do zbliżających mrozów, racząc mieszkańców Seulu chlapą i silnymi porywami wiatru, łamiącymi parasolki w najmniej odpowiednim momencie. Coraz częstsze ulewy połączone z prawie zerową temperaturą sprawiały, że z każdym dniem więcej osób siedziało z katarami w poczekalniach do lekarza, a przeciekające dachy w starych blokach, zajmowane przez wyrzutki społeczeństwa, utrudniały życie i pochłaniały na naprawy pieniądze, których i tak ci ludzie mieli za mało.

Jednak tego wieczora świat jakby zlitował się nad młodym mężczyzną, który szedł przez Namsan Park, zmierzając do znajdującej się tam wieży. Jego szybki chód nie był wynikiem pośpiechu, lecz zdenerwowania. Ze względu na okoliczności, w jakich musiał się tu znaleźć, wyruszył dużo szybciej niż powinien, nie mogąc usiedzieć spokojnie w mieszkaniu. Zwłaszcza, że przyjaciele, zajęci swoimi sprawami, nie potrafili go odciągnąć od czarnych myśli, krążących po jego głowie.

Jeongguk nie miał bladego pojęcia, czy dobrze postąpił idąc na spotkanie, o które poprosił ojciec. Choć nie widział go już dwa lata, jakoś nauczył się żyć ze swoją nową rodziną, którą tworzył z pozostałymi Bangtanami. Nie było w niej miejsca na nieczyste zagrania, nienawiść i okrucieństwo. Nawet, jeśli relacje Jeon'a i Min'a wyglądały nieciekawie, młodszy traktował go jak dobrego kuzyna. Jakoś na brata nie mógł sobie u niego zasłużyć.

Dlatego nagłe ponowne pojawienie się w życiu mężczyzny jego ojca, wydawało mu się bardzo nie na miejscu. Kiedy coś zaczął budować, nagle okazało się, że to tylko domek z kart, który nawet lekki oddech może zawalić. I bardzo mu się to nie podobało. Zwłaszcza, że powód owego spotkania mógł być naprawdę niebezpieczny lub nieprzyjemny. Ojciec mógł poprosić go nawet o ucieczkę z kraju, jeśli się okaże, że babcia go w końcu namierzyła. Myślał, że jeśli zniknie, przestanie pojawiać się w życiu tej rodziny, zapomną o nim i nie będą go szukać, aby następnie zlikwidować. Przecież Jeon'owi nie chodziło o przejęcie rodzinnej firmy, na którą wszyscy byli łasi, niczym wygłodniałe hieny na ofiarę. Chciał tylko i wyłącznie opieki, którą miał mu zapewnić rodzic jako osobie niepełnoletniej. Ale to już też była przeszłość. Poradził sobie sam. Skończył liceum, pracował, miał chłopaka, z którym liczył na wspólną przyszłość, choć co prawda na razie stała pod znakiem zapytania. I nagle na tym prawie idealnie ułożonym obrazku pojawia się rysa, echo przeszłości, wzywające go do siebie.

Liczenie w tej sytuacji na dobre wieści było takim samym pomysłem, jak wycelowanie odbezpieczonym i załadowanym pistoletem w swoją głowę. Wiele czynników ostrzegało dwudziestolatka, że coś jest nie w porządku. Jednym z nich było to, że gdyby pan Jeon zamierzał oznajmić synowi, iż może wrócić, to po pierwsze na pewno nie spotykałby się z nim o tak późnej porze, w dodatku w takim miejscu. Zamiast tego zaprosiłby go do domu, gdzie w spokoju mogliby porozmawiać, wypić herbatę i ułożyć dalsze plany na przyszłość. Poza tym, Jeongguk wątpił, by babcia nagle zezwoliła na jego powrót. Gdy ówczesny siedemnastolatek został pierwszy raz porwany, po rozwiązaniu sprawy starsza kobieta wprost powiedziała swojemu synowi, że prędzej własnoręcznie zabije wnuka, niż pozwoli mu nazywać się częścią tej rodziny. Więc gdyby spotkanie było bezpieczne, na pewno oznaczałoby to, że kobieta zmarła. Jednak żadne wieści na ten temat nie dotarły do fioletowowłosego, który pilnie śledził wiadomości. A śmierć tak ważnej osobowości, przedstawicielki drugiego pokolenia prowadzącego hotelowy biznes, na pewno byłaby podana do wiadomości publicznej. Już te dwie rzeczy wystarczyły, by obawy Jeon'a miały swoje uzasadnienie.

Pomimo tych ostrzegawczych sygnałów, zdecydował się udać na spotkanie, licząc na wyjaśnienia wprost od ojca.  Nie poinformował przyjaciół o swoim wyjściu, gdyż nie chciał, by się o niego martwili, a poza tym nie mieli pojęcia, że najmłodszy jest synem tak ważnego i wpływowego człowieka. Chronił swoją tożsamość dla bezpieczeństwa nie tylko własnego, ale również ich. Gdyby coś poszło nie tak, byliby bezpieczni, nie wiedząc nic o świecie, który ich nie dotyczy. Choć Jeongguk miał nadzieję, że taka sytuacja nigdy nie będzie miała miejsca. Wolał jednak dmuchać na zimne. Jedynie Jimin'owi wysłał wiadomość tuż po opuszczeniu w tajemnicy mieszkania, że wychodzi na spacer, w razie gdyby go szukał. Czuł jednak, że czerwonowłosy nie przejąłby się tym za bardzo, pewnie nawet nie zauważyłby tego zniknięcia, jak zawsze zajęty hyung'iem. Jeon obiecał sobie, że przy najbliższej okazji porozmawia poważnie ze swoim chłopakiem, próbując na nim w końcu wymusić zerwanie z Min'em. Pół roku to już stanowczo za długo, a on nie chciał się godzić z rolą ,,tego drugiego".

Bangtan ClubWhere stories live. Discover now