9. Skaza w sercu

418 39 14
                                    

- Mam nadzieję, że to nie stawia cię w zakłopotaniu, że zabieramy ci kapitana, Abarai? - spytała słodko Kana, krzyżując ręce na piersi i uważnie obserwując, jak jej córka biega za kapitanem 6 oddziału.

- O-oczywiście, że nie! -odkrzyknął prawie narychmiast. - Kapitan Kuchiki wypełnia raporty z wyprzedzeniem, jest przykładnym dowódcą, więc to żaden problem. Poza tym... chyba to lubi.

Otonashi zaśmiała się głośno. Musiała przyznać, że Renji tym razem miał faktycznie rację. Nie słyszała, aby Byakuya kiedykolwiek skarżył się, że mała Shira przychodzi do jego koszar bądź jego rodzinnej posiadłości i utrudnia mu pracę. Zwłaszcza, że dziewczynka jeszcze nie była pełnoprawnym shinigami.

Shira z oburzeniem na twarzy biegła za Byakuyą, który bez trudu wymykał jej się, gdy była bliska jego złapania, co jeszcze bardziej denerwowało dziecko.  Zapatrzona w plecy kapitana, nie zauważyła kamienia, o który się potknęła. Jej upadkowi towarzyszył krzyk. Kana od razu podbiegła do dziecka. Mała już wstawała, otrzepując kolana, gdy stanął obok niej kapitan 6 oddziału. Na widok jego niewzruszonej twarzy, rozpłakała się. Abarai próbował wraz z matką jakoś ją uspokoić, ale dopiero przytulenie się do Kuchiki pomogło.

Mężczyzna westchnął i przykucnął przy dziecku, wyswobadzając  się z jej objęć. Położył dłoń na jej głowie i zaczął delikatnie mierzwić te czarne włosy. 

- Shira, znowu się przewróciłaś... Powinnaś być bardziej ostrożna - powiedział Renji, drapiąc się po karku. Dziewczynka spojrzała na niego mrużąc oczy, po czym pokazała język. - Ty mała...

Za wysokim murem posiadłości rodziny Kuchiki dało się słychać bieg i wołanie większego oddziału. W całym Seiretei rozległ się dzwon alarmowy, co zmusiło Byakuyę do odsunięcia się od dziecka. Nad jego głową zaczął krążyć czarny motyl z różowymi znakami na skrzydłach.

- Zebranie kapitanów - rzekł spokojnie. Jeszcze raz pogłaskał dziewczynkę po głowie i wraz ze swym porucznikiem odszedł.

*****

Zbliżała się dość późna pora. Tego dnia Shira nie odwiedziła już 6 oddziału, lecz zaraz za zgodą matki, tuż po spotkaniu kapitanów udała się do 5 oddziału. Uśmiechnęła się do wchodzącej do jednego z baraków Hinamori i stanęła przed drzwiami do pokoju kapitana Aizena. Chwilę zastanawiała się, czy powinna tam wejść. 

W sumie wkrótce Aizen miał być jej kapitanem, bo zgodnie z prośbą, gdy tylko zostałaby shinigami mogła dołączyć do 5 oddziału. Już miała odchodzić, dy drzwi otworzyły się, a w nich stał wysoki mężczyzna o czekoladowych włosach i oczach za wielkimi okularami. 

- Och, Shiraś... - odezwał się nieco zaskoczony obecnością dziecka. - Czy Kana wie, że tu jesteś? - Shira pokiwała głową. - Rozumiem. W takim razie, wejdź.

W pokoju kapitana jak zawsze panował porządek i ład. Wszystko było na swoim miejscu. Jedynie kilka zwojów leżało na nienagannie pościelonym łóżku. Dziewczynka usiadła tuż obok niego, uważnie obserwując dopiero co zapaloną świecę.

- Słyszałaś, że Shiki i Rugihaka udają się jutro zająć szkodnikami? - zaczął mówić, przeglądając jeden ze zwojów. - Głównodowodzący mówił, że chce byś udała się wraz z nimi i kilkoma innymi shinigami, w celu treningu i byś zobaczyła jak to wygląda.

- Naprawdę?! - W jej oczach błysnęła psotna ciekawość.

- Czy mam powody, by cię okłamywać? - uśmiechnął się przyjaźnie. Odłożył wolumin na bok i przysunął się bliżej dziecka, siedząc przed nią dosłownie parę metrów. - Shiro, czy dobrze się czujesz? - zapytał z niekrytą troską w głosie.

Bleach: Dwie Twarze | Grimmjow JeagerjaquezWhere stories live. Discover now