5. Zduszony krzyk

482 49 4
                                    

Walki ucichły, a najeźdźcy zniknęli. Podobnie tajemniczy Arrancar, który ją ocalił i zgodził się na dziecinny zakład. Znaleźć coś ludzkiego w demonach... Ciągle miała przed oczami te zimne, malachitowe oczy, w których kryła się niesamowita tajemnica, a którą ona za wszelką cenę chciała poznać.

Mijała spokojnym krokiem baraki 10 oddziału, teraz gdy było już po walce, nie musiała obawiać się, że znowu coś zacznie na nią lecieć. Odruchowo dotknęła dłonią miejsca, gdzie wcześniej zaciskała się biała dłoń szpiega, również pozbawiona ciepła.

Już nie śpieszyła się do ciężko rannego Byakuyi. Nie wyczuwała, by jego życiu coś zagrażało, a reiatsu kapitana 6 oddziału przepływało już spokojnie. Właśnie do niego zmierzała, by odwiedzić go i pogratulować dobrej walki. Przemierzała te rzadziej uczęszczane drogi, by uniknąć widoku krwi i martwych ciał.

Nie miała tego szczęścia, bo nawet tu widziała znajome twarze bez wyrazu. Pustka w oczach, a na ustach malowany krzyk i prośba o ocalenie.

Coś ludzkiego w potworach...

Jej nowe buty, które otrzymała wraz z uroczym kimonem stąpały po krwi i zostawiały za sobą ślady, tam gdzie nie było ani czerwonych plam ani ciał. Gdzieś w oddali słyszała krzyki innych shinigami, by ostrożnie zabrali ciała do 4 oddziału do tamtejszej pani kapitan Retsu Unohany - którą w zasadzie też planowała niebawem odwiedzić.

Nagle do jej uszów doleciał cichy jęk, wyrażający ból i udrękę. Zamiast pójść wcześniej obraną drogę, prowadzącą do kapitana Kuchiki, skręciła w lewą uliczkę. Ślady krwi znajdujące się na alabastrowych ścianach, ciągnące się jeszcze daleko do przodu.

Jakaś osoba, prawdopodobnie shinigami, przeżył, ale był zbyt ciężko ranny, by samemu dojść do medyków z oddziału Retsu. Szedł w nieznanym kierunku. Shira chciała pomóc rannemu towarzyszowi, więc ruszyła biegiem. To, co zobaczyła, sprawiło, że jej serce na chwilę zamarło.

Mocno pocięta postać o włosach w kolorze krwi, w której kałuży leżała. Dzikie żółte oczy od razu ją zauważyły i źrenice zwęziły się jeszcze bardziej. Z rozciętej wargi płynęła stróżka krwi, a oko miała mocno podbite. Po biało-czarnym stroju, złamanym mieczu brudnym od krwi licznych ofiar i kawałku maski przypominającej kocie uszka - poznała, że musiała być to Arrancarka. Widziała kilku jej podobnych, więc wiedziała jak ich rozpoznać.

Kobieta zacisnęła jedną dłoń na rękojeści swego miecza, drugiej nie miała wcale.

- Proszę, proszę... co za myszka mi się przyplątała - syknęła jadowicie.

- Jesteś ranna - powiedziała, robiąc jeden krok. Wtedy Arrancarka zamachnęła przed sobą w połowie złamanym mieczem.

- Nie dotykaj mnie, plugawcu! Śmierdzisz shinigami i ludźmi. Dwie slabe rasy chylące się ku wyginięciu.

Po szarej stali spływała krew, a demon o szkarłatnych włosach powoli umierał, w cierpieniu, na skutek poważnych ran. Shira zatkała usta dłonią, cofając się.

- Co boisz się? I DOBRZE - warknęła. - Muszę... wrócić do Hueco Mundo... do siostru... do pana Aizena...

Dziewczyna drgnęła poruszona tym wyznaniem. Do Aizena? Więc to była prawda! Czuła jak kąciki ust powoli zaczynają drgać, próbując uśmiechnąć się.

Na raz w jednej chwili uderzyło ją mnóstwo innych uczuć. Czuła, jak ciało płonie, zbliżając się do osiągnięcia niebezpiecznie wysokiej temperatury, by w końcu wybuchnąć i pochłonąć wszystko wokół. Drobne kawałki szkła wbiły się w jej duszę, wyzywając ją w ten sposób do walki. Walki o dominację nad ciałem, które właśnie stało się rozgrzane, a jednocześnie spływały po nim zimne dreszcze. W przeszklonych oczach czaiły się już łzy.

Rozpadała się. Kawałek po kawałku. Niczym figura z piasku, gliny lub innego materiału, łatwo ulegającemu zniszczeniu.

Zdusiła te odczuć i pisków, od których zaczynała ją boleć głowa. Choć się starała, nie mogła walczyć z dzikim instynktem, któremu powoli ulegała.

- Hej, myszko. Podejdź bliżej. Chcę skosztować twej krwi - rzekła wesoło Arrancarka, wysuwając ostre kły.

Zmarszczyła cienkie brwi, gdy na jej oczach czarne włosy stały się śnieżnobiałe, a od tej niepozornej osóbki zaczęła bić niespokojna, dzika, zimna aura, budząca grozę.

Oczy również uległy zmianie. Nie mogły przyzwyczaić się do światła, jakby osoba, do której należały od lat przebywała w mroku. Z sinych ust również wysunęły się żelazne zęby, przypominające te drapieżnika.

- Zabawne - powiedziała poważnie. - Również jestem ciekawa jak smakujesz - sięgnęła po miecz demonicy. Gdy ta się sprzeciwiała, pozbawiła jej ręki. Otworzyła szeroko usta i wydała z siebie okrutny krzyk, ale nie na tyle głośny, by usłyszał ją ktoś poza uliczką. - Nie wiem, czy wiesz, ale umierasz. To taki piękny stan, ty we krwi jesteś piękna, aż ci zazdroszczę.

- Kim jesteś, kreaturo? - nie bała się jej.

- Mnie nazywają wieloma imionami, lecz mój stwórca nazywa mnie po prostu Kurona. Zapamiętaj to imię, bo to właśnie ono pozbawi cię głowy.

Zaśmiała się paskudnie.

Raz wbiła w ciało Arrancarki ostrze. Potem drugi. Trzeci. Wbijała je nawet, gdy ta już umarła. Krew tryskała ozdabiając białe włosy, bladą twarz i kimono. Diaboliczny uśmiech nie znikał z twarzy. Do czasu aż kolejny raz ryknęła i zemdlała.

Obudziła się, zgadując po ułożeniu słońca, godzinę później. Włosy wróciły do poprzedniego stanu, reszta podobnie. Pozostała tylko krew ofiary. Shira przeraziła się na ten widok i upadła na ścianę, naprzeciwko Arrancarki.

- Przepraszam... - szepnęła. - Przepraszam!

,,Co tu się właśnie odpierdoliło? Ech, Aria znów się wkurwi, bo jej siostrę zamordowano".

Bleach: Dwie Twarze | Grimmjow JeagerjaquezWhere stories live. Discover now