6. Powód

452 43 6
                                    

Shira jak najszybciej uciekła z tamtego miejsca. Zostawiła zmasakrowane ciało pod ścianą i uciekła. Uciekła! Roztrzęsiona biegła wzdłuż baraków 8 oddziału. Bała się. Panicznie się bała. W głowie wciąż słyszała ten przeraźliwy krzyk i tą dziwną aurę, którą wyczuła zaraz po zabiciu Arrancarki. Znała tę aurę, ale już nie pamiętała do kogo należała. Na pewno nie do tajemniczego Arrancara z zielonymi oczami.

Omal nie wpadła na Nanao Ise - wicekapitana 8 oddziału. Ciemnowłosa kobieta wypuściła z rąk opasłe tomisko i wpadła na ścianę, gdy tylko spróbowała zejść z drogi roztrzęsionej dziewczynie.

,,Czy to była Shira Otonanashi?'' - pomyślała. Nagle poczuła dłoń na swoim ramieniu. Odwróciła się, by zobaczyć męską twarz z lekkim zarostem, ciemnymi włosami związanymi w kitkę i słomiany kapelusz. Nanao podniosła książkę i od razu uderzyła swojego kapitana, idąc dalej, we wcześnie wybranym przez siebie kierunku.

Kyouraku złapał się za głowę i z rozbawieniem patrzył na swą podwładną, by zaraz potem spojrzeć mniej entuzjastycznie za szybko znikającym cieniem Shiry.

Zabiła. Zabiła. Zabiła kogoś!

Pozwoliła, aby ta psychopatka wyszła na zewnątrz i od razu dopadła swą ofiarę. Zatrzymała się gwałtownie, próbując uspokoić oddech. Spojrzała na końce swoich włosów. Były jaśniejsze niż ostatnio, bardziej szare. Wypłowiałe. Czy to był skutek przejęcia władzy przez tę drugą nad tym ciałem?

Biegła, co sił w nogach. Znowu na kogoś wpadła, ale widok tej osoby uspokoił ją.

- Shirou - wyszeptała.

- Shira, w porządku? - spytał zmartwiony. - Wyglądasz okropnie.

- To tylko zmęczenie. Właśnie biegłam do kapitana Byakuyi. Słyszałam, że został ranny...

Minęła przyjaciela, lecz jego ostatnie słowa zmusiły ją, by się zatrzymała.

- Niebieskowłosy Arrancar był tam, ale uciekł.

Dziewczyna wysiliła się na uśmiech, gdy na niego spojrzała.

- Shirou... Nie przejmuj się. Wiem, że w końcu go dopadniecie. Zapłaci za wszystko.

Nie czekała na odpowiedź, ruszyła dalej. Hitsugaya spojrzał na nią krzywo, coś mu nie pasowało. Zachowanie Shiry było zupełnie inne niż pamiętał z dawnych lat jak i sprzed paru godzin. Przed atakiem rwała się do zemsty, a teraz... Teraz? Teraz w jej oczach iskry zniknęły, pozostała tylko pustka.

W głowie słyszała wciąż ten krzyk.


Głos mówił, rozkazywał jej. Poddać się, ulegnąć i pozwolić, by każdy usłyszał krzyk, zwiastujący śmierć.

Miała zamiar biec do baraków oddziału swej matki, ale nogi poniosły ją do 6 oddziału. Przed drzwiami do jednego z jasnych budynków stał czerwonowłosy shinigami. Renji Abarai. Porucznik 6 oddziału. Na widok Shiry trochę się rozluźnił. Znał ją dość dobrze z opowieści Rukii, z którą łączyły ją kiedyś ciepłe relacje. Potem stała się tylko ,,pół-shinigami z Karakury'' lub ,,pół-shinigami ze szkoły Ichigo''.

- Yo! Shira, prawda? - przywitał się wesoło. Shira kątem oka zarejestrowała, że wciąż trzymał dłoń na rękojeści jego zanpakutou. Szczerze nie dziwiła mu się. Jeżeli był wicekapitanem, miał dostęp do niektórych informacji. Nic dziwnego, że mógł jej nie ufać jak i traktować ją jak zagrożenie.

- Czy kapitan Byakuya czuje się lepiej? - zaczęła bawić się jak dziecko własnymi włosami. Renji nie zwrócił na to zbytniej uwagi. Puścił broń i skrzyżował ręce na piersi, uśmiechając się głupkowato.

- Kapitan Kuchiki to silny człowiek! Nic mu nie będzie. Kapitan Unohana powinna tam być. Chcesz do nich zajrzeć?

,,Nie''.

- Jasne, czemu nie - uśmiechnęła się promiennie, pokazując mężczyźnie, że nie ma złych intencji. Wicekapitan otworzył jej drzwi, ale nie wszedł z nią.

Shira zauważyła leżącego Byakuyę i siedzącą obok kapitan Unohanę 4 oddziału. Tuż obok niej zajmowała miejsce jej porucznik Isane Kotetsu. Obie kobiety ze spokojem przyjęły obecność dziewczyny. Kapitan 4 oddziału podała kubek zielonej herbaty Byakuyi i wraz ze swą podwładną wyszła, pozostawiając Otonashi z Kuchiki.

Nie ruszyła się z miejsca. Ze wstydem patrzyła na bandaż owijający się wokół bladego ciała. Czuła, że to wszystko... było jej winą.

- Będziesz tam tak stać czy usiądziesz? - zapytał, lekko zirytowany jej zawahaniem.

Posłusznie zbliżyła się do niego, gdzie zajęła miejsce.

- Jak się pan czuje?

- Nic mi nie jest - powiedział poważnym głosem. - Nie spodziewałem się tu ciebie - upił łyk herbaty.

- Sama też nie wiem, czemu tu jestem... Wydaję mi się, że coś mnie tu przywiodło nie bez powodu - Byakuya spojrzał na nią czujnie. - Może to to, że chcę poczuć się przydatna i mieć kontrolę nad ciałem całkowicie, a nie tylko w połowie.

- Do czego zmierzasz? - uniósł brwi.

- Czy mógłby pan poprzeć moją kandydaturę o przyjęcie mnie do szeregów shinigami? Tak. Wydaję mi się, że to właśnie ten powód mnie tu przywiódł. Nie do Shirou, ale do pana. Kapitanie Kuchiki.


Bleach: Dwie Twarze | Grimmjow JeagerjaquezWhere stories live. Discover now