2. Świat Dusz

712 52 19
                                    

   Powrót do domu... tak to się nazywa. Ale czy domem nazwiesz miejsce, w którym dorastałeś przez sześć lat, a potem wyrzucono cię pod pretekstem ,,bezpieczeństwa"? Zesłali mnie do ojca - człowieka, który niedługo potem zmarł wskutek choroby. Zostałam sama. I tak żyłam, gdy nagle po ataku tamtych ludzi Soul Society przypomniało sobie o moim istnieniu.

   Shira przebrała się w czyste, błękitne kimono w kwiaty i już była gotowa do drogi. Nie lubiła podróżować tak, jak robią to shinigami, ale nie miała innego wyjścia. Raczej żaden pociąg czy samolot nie miał po drodze do Świata Dusz. Zapewniała shinigami, że da radę...

   Trochę się przeliczyła.

   Zaraz po przejściu progu drzwi - zwymiotowała. Rangiku zaśmiała się słodko, gdy Renji - czerwonowłosy shinigami podszedł do niej, pogłaskał ją po plecach. Później przetarła dłonią usta i przeprosiła za swe zachowanie, choć zapewniała, że da radę.

   Byakuya poprowadził ich do Seiretei, czyli centrum Soul Society, by spotkać się z Głównodowodzącym kapitanem shinigami Genryuusai'em Yamamoto. Dawno nie widziała tego staruszka, była ciekawa, czy na przestrzeni tych lat choć trochę się zmienił. Mijała stare baraki trzynastu oddziałów. Serdecznie uśmiechała się do swoich starych znajomych, którzy pamiętali ją z dziecięcych lat. Dlaczego musiała ich wtedy opuścić?

   Gdy tylko przywita się z dziadkiem Yamamoto, postanowiła, że sama przejdzie się potem po każdym baraku i przywita się z ich kapitanami, porucznikami i członkami. Były pewne osoby, których spotkać za nic nie chciała, a musiała i były też takie, za którymi usychała z tęsknoty.

   Stanęła na moście prowadzącym do komnaty, gdzie zaraz miała spotkać Głównodowodzącego. Serce przyspieszyło na samą myśl. Co zrobi, gdy go spotka? O co najpierw zapyta? Nie. Pokaże, że ona sama zmieniła się przez te lata, a wyrzucenie jej stąd było jednym z największych błędów w historii Soul Society.

   - Shira Otonashi - wypowiedział surowo jej imię Genryuusai, gdy tylko dostrzegł ją w wejściu. 

   Zarówno Byakuya jak i Hitsugaya nie mogli towarzyszyć jej przy tym spotkaniu. Wiedziała, że wkrótce staruszek poruszy pewien temat i wezwie tą, której widzieć najbardziej nie chciała. Ta, której przez lata nienawidziła. Jednak ta złość mijała, gdy tylko pomyślała o mordercach swoich przyjaciół. Właśnie teraz dopiero zdała sobie sprawę ze swojej naiwności i głupoty. Toushiro obiecał jej, że będzie mogła się zemścić, a przecież sama dobrze wiedziała, że nie może... W napływie emocji nie myślała logicznie! Dała się nabrać na te słowa, a przecież nie mogła być nawet świadkiem walki. Cud, że tam w teatrze w ciągu tej krótkiej walki pozostała przy zdrowych zmysłach. Nie znosiła tego krzyku... Jej krzyku. 

   - Dobrze pana widzieć - pochyliła głowę w ramach szacunku, który przecież mu się należał. Surowym, a jednocześnie troskliwym wzrokiem otaksował dziewczynę, która lata temu opuściła Soul Society. Teraz ledwo ją poznawał. Wydoroślała, a może tylko sprawiała takie pozory. Shira nie miała zamiaru podnieść głowy, póki jej na to nie pozwoli. Od każdego jego ruchu biła wielka siła i pewność siebie. Nie chciała od razu go do siebie zrazić. Kiedyś był dla niej jak dziadek, teraz nie wiedziała już, na ile może sobie pozwolić w jego obecności.

   - Wydoroślałaś - przerwał ciszę. - Przykro mi z powodu twego ojca - Za późno na kondolencje, ale miło było je od niego usłyszeć. - Przykro mi również z powodu ostatniego wydarzenia w świecie ludzi.

   - Ci ludzie - wtrąciła się, ale ucichła wraz z uderzeniem drewnianej laski starca z podłogą.

   - To nie byli ludzie. Tak zwani Arrancarzy. Porównanie ich do ludzi byłoby poważnym błędem.

Bleach: Dwie Twarze | Grimmjow JeagerjaquezWhere stories live. Discover now