VII

159 11 4
                                    

Szłam prosto do domu Liama. Przed chwilą spotkałam się z Mike'iem i było cudownie. Może i to wyjście było odskocznią od ostatnich wydarzeń, ale można było je też zaliczyć do spotkania z moim "crushem". Miałam na sobie jeansowe shorty z wysokim stanem i białą, luźną bluzkę, nawiązującą do ulubionego serialu. Miałam słabość do fandomowych ubrań i przedmiotów.

Otworzyłam drzwi kluczem, które na ten jeden dzień dał mi Liam. Strasznie mi się głupio zrobiło, bo nie byłam dla niego za miła, a on zrobił dla mnie tak wiele rzeczy. Chciałam mu się odwdzięczyć za to wszystko, nie wiedziałam jednak jak. Na razie kupiłam mu najdroższą czekoladę i artykuły na kolację, którą postanowiłam dzisiaj przyrządzić. Nie mogłam się doczekać. Chciałam, żeby wyszła z tego niespodzianka, więc nie mówiłam nic na ten temat. Wiedział tylko Thomas bo to on podsunął mi ten pomysł. Był mistrzem w wymyślaniu różnych niespodzianek, mi przychodziło to z trudem.

Zastałam Liama w salonie, leżał rozwalony na kanapie i oglądał jakiś film, nie poznawałam go jednak. Dalej pełna entuzjazmu podbiegłam do niego i zdałam relację z wymarzonego wyjścia.

-On przyszedł pierwszy, zajął nam stolik i zamówił kawę i ciasko. Idealnie trafił w mój gust! Potem gadaliśmy o WSZYSTKIM! Dosłownie o wszystkim. I on był taaaaki kochany!-opowiadałam mu naprawdę szczęśliwa.

Chłopak słuchał mnie i z uśmiechem przytakiwał. Nie wydawał się znudzony. Czasem wtrącił krótkie zdanie, co raz bardziej utwierdzające mnie w tym, że po pierwsze Michael jest BOSKI, a po drugie, że Liam to idealna osoba na przyjaciela.

Na kanapie nie było miejsca, bo Liam zajął ją całą, więc gdy tylko skończyłam opowiadać mu całą historię z najdrobniejszymi szczegółami, położyłam się na nim i zaczęłam oglądać z nim film.

-Nie za wygodnie Ci?-zaczął się śmiać.

Chłopak miał podobne poczucie humoru do mojego, więc zaczęłam się śmiać z jego co raz częściej rzucanych tekstów na temat mojej osoby. Sama często odpowiadałam ugryźliwymi uwagami, ale żadne z nas się nie obrażało.

-Zejdź ze mnie! Jesteś za ciężka!-zajęczał.

Zrobiłam to co mi kazał. Stanęłam tyłem do niego i założyłam ręce na klatce piersiowej.

-Czyli uważasz, że jestem gruba?!-powiedziałam z udawanym fuknięciem.

-No do najchudszych nie należysz- zaśmiał się wyczuwając mój żart.

Au. Zabolało. Wiem, że chłopak mówił to dla żartu, ale to nie rozśmieszyło mnie jednak tak bardzo jak reszta jego żartu.

-O nie! Muszę poćwiczyć dziś z Chodakowską!-nie dałam po sobie poznać, że uwaga chłopaka mnie zabolała.

Jako małe dziecko, miałam delikatną nadwagę, wzięłam się za siebie i pozbyłam zbędnych kilogramów. Od tego czasu znaczną uwagę przykładałam do mojej wagi. Fakt pozwalałam sobie na przyjemności w stylu chipsy czy jakieś ciastka, ale przynajmniej trzy razy w tygodniu chodziłam na porządny trening na basen. Kochałam pływać. Woda dookoła mnie sprawiała, że całą mnie ogarniał spokój, a błoga cisza była idealnym odpoczynkiem od hałasów w codziennym życiu. Czasem startowałam w zawodach i, nie przechwalając się, zdobywałam nagrody, najczęściej złote medale. To Thomas wciągnął mnie w treningi, bo od sześciu lat  był w szkolnej drużynie pływackiej. Często przychodziłam na ich treningi. Pływał już od roku. Po pewnym czasie zaczęłam z nim chodzić na basen w weekendy, a kiedy odkrył mój potencjał zapisał mnie do drużyny. Na początku byłam przeciwna, ale gdy przyszłam na pierwszy trening spodobało mi się i tak zostałam tam trzy lata. Jednak wypisaliśmy się z Thomasem, gdy wyrzucili naszego trenera, a zamiast niego przyjęli kobietę, która miała gdzieś nasze treningi. Nie pilnowała nas, bo ważniejsi byli dwudziestolatkowie bez koszulki, pływający na torze obok. Mieliśmy tego dość. Teraz Thomas przeżucił się na nogę, a ja chodziłam rekreacyjnie.

-A potem zjesz paczkę chipsów-przewrócił oczami.

-Nawet mnie nie denerwuj Liam.

Wstał i objął mnie w pasie.

-Nie jesteś gruba Sophia, masz idealne ciało.

"Ty też"-chciałam powiedzieć, ale wiedziałam, że zabrzmiało by to dziwnie.

-Nie podlizuj się idioto!

Odszedł ode mnie i z powrotem znalazł się na kanapie. Tym razem usiadł, żebym miała miejsce. Nie skorzystałam jednak z jego oferty. Weszłam do mojego tymczasowego pokoju. Spojrzałam na zegarek, było osiem minut po szesnastej. Czekałam na dobry moment, żeby przygotować kolację. Położyłam się na łóżku i sięgnęłam po telefon. Miałam wiadomość od Thomasa, był ciekawy jak mi idzie z przygotowaniami. Odpisałam mu, że jestem w punkcie początkowym, bo Liam siedzi cały czas w salonie, który jest w jednym pokoju z kuchnią. Thom postanowił mi pomóc.

Miałam też 5 nieodebranych połączeń od Kiry i trzy wiadomości, z pytaniem gdzie jestem i czemu nie ma mnie w domu. Nie odpowiadałam jej. Czułam wyrzuty sumienia, bo zachowywałam się jak ostatnia suka. Kira traktowała mnie jak przyjaciółkę, a ja nie potrafiłam nawet jej odpowiedzieć. Czułam jednak, że tak będzie lepiej.

Nie minęło pięć minut, a usłyszałam Liama, który wbiega po schodach. Potem rozległy się trzaski, a na samym końcu pukanie do moich drzwi.

-Proszę.-powiedziałam.

Otworzył drzwi, przebrał się w czarny T-shirt z dekoltem wyciętym w serek. Miał też jeansy, a w ręce trzymał sportową torbę.

-Idę na nabór do szkolnej drużyny piłkarskiej. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko.

Zaśmiałam się.

-Liam, idź...Czemu miałabym mieć coś przeciwko?

Wzruszył ramionami.

-Nie wiem.

Wyszedł.
Podniosłam się i zaczęłam wszystko przygotowywać. Thomas obiecał, że napisze kiedy Liam będzie jechał do domu.

///////
PRZEEEEEEPRASZAM, ŻE TAK DŁUGO NIE BYŁO ROZDZIAŁU ALE MIAŁAM DUŻY PROBLEM Z NAPISANIEM GO. Nie wiedziałam jak się do niego zabrać XD

PS. Zostaw gwiazdkę i koma!

/Allixson_

Your love is my drugWhere stories live. Discover now