12. "Nie mamy skrzydeł, by latać a mimo tego to nasz cel"

524 29 4
                                    

*Martyna*

Mama była już przyzwyczajona do tego, że nie wracam do domu po imprezach i szczerze mówiąc odnoszę takie wrażenie, że jej to zwisa. Wstałam około godziny 11 mając całkowicie wylane na to że miałam iść do szkoły. Na samym początku nie wiedziałam gdzie jestem, pomimo tego że skądś kojarzyłam wszystkie przedmioty. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że jestem w mieszkaniu mojego ukochanego. Wyszłam z pokoju i udałam się w kierunku kuchni, żeby zjeść śniadanie. Tam czekał na mnie Mariusz. Podszedł do mnie i delikatnie musnął ustami moje czoło. Odsunął mi krzesło, bym mogła usiąść i przyniósł mi śniadanie. Nasza rozmowa głównie opierała się na wczorajszym wieczorze.

- Tak w sumie nie powiedziałem Ci tego wczoraj, bo byliśmy troszkę nawaleni. - powiedział nagle - Więc chciałabyś być moją dziewczyną?

- No jasne że tak - odrzekłam i podeszłam do niego, by go pocałować. Właśnie wtedy zaczęliśmy się obściskiwać. Nasze języki wirowały w szalonym tańcu. Kiedy brakło nam tchu przerwaliśmy nasz namiętny pocałunek.

- Tak właściwie, to będę się zbierać do domu.

- No spoczko Martynko.

Mariusz odprowadził mnie do drzwi. Na pożegnanie znów nasze usta złączyły się. Po 10 minutach przekroczyłam próg mieszkania Mariusza i szłam w stronę moich drzwi. Przed drzwiami poprawiłam włosy i ubrania, a następnie zadzwoniłam do nich. Otworzyła mi mama, która jak zwykle się uśmiechała.

- Cześć córuś, wreszcie jesteś. Śniadanie jadłaś?

- Cześć mamo. Jadłam, ale jeśli byłabyś taka dobra to mogłabyś mi zrobić kawę.

- Jasne już się robi Martynko.

Po tych słowach udałam się do mojego pokoju i zastanawiałam się co robić. Ponieważ dziś był trening, spakowałam torbę, a później chwyciłam do ręki moją gitarę i zaczęłam grać. Po chwili do pokoju weszła mama, położyła moją kawę na biurku i wyszła z pokoju, gdyż wiedziała że nie lubię czyjejś obecności kiedy gram i śpiewam.

Bardzo wczułam się w grę, dlatego nie miałam pojęcia kiedy minęła godzina. Kiedy już miałam dosyć grania odłożyłam gitarę i usiadłam przy biurku. Uruchomiłam laptopa i weszłam na Facebooka. Napisałam do Karoliny czy mogłaby wysłać mi zdjęcia dzisiejszych lekcji lub przyjść do mnie z zeszytami. Odpisała, że z miłą chęcią przyjdzie do mnie, ponieważ dawno się nie widziałyśmy. Kiedy już wszystko było ustalone, weszłam na Tumblr'a i zaczęłam go przeglądać, ponieważ w ostatnim czasie zaczęło mi to sprawiać przyjemność. Reblogowałam różne posty, aż do momentu, gdy usłyszałam dzwonek. Sprawdziłam na zegarku, która godzina i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Była już 15. Pobiegłam do drzwi, otwarłam je i rzuciłam się w ramiona przyjaciółki.

- Tak dawno się nie widziałyśmy... 

- Wiem Martyna, ale mogłabyś dać mi się najpierw rozebrać?

- Spoko. - powiedziałam wystawiając język

Karolina rozebrała się i od razu zaczęła kierować się w stronę mojego pokoju. Weszłyśmy do niego we dwie i usiadłyśmy na łóżku. Karolina najpierw wyjęła zeszyty, które mi przyniosła, a dopiero później zaczęła się wypytywać o relacje z Mariuszem. Opowiedziałam jej wszystko wraz z najdrobnieszymi szczegółami.

Na zegarze wybiła godzina 16:45, dopiero wtedy zorientowałam się, że za 15 minut mam trening. Szybko ogarnęłam się i wyszlam razem z Karoliną z mieszkania. Pod klatką pożegnałyśmy się, a ja zaczęłam biec w stronę orlika. Biegłam tam tylko 5 minut, ucieszyło mnie to. Szybko się przebrałam i wyszłam z szatni.

Trening minął mi szybko, mimo tego, że był bardzo męczący. Gdy bylam już w szatni pierwsze co wzięłam telefon do ręki. Na ekranie blokady widniała ikonka oznaczająca otrzymanie wiadomości. Przeczytałam ją, był to Mariusz.

Od Brunet od przytulasów:
Czekam na ciebie w samochodzie przed orlikiem.

Byłam bardzo szczęśliwa, że zobaczę się z ukochanym, dlatego szybko się ubrałam i wybiegłam z szatni. Wsiadłam do znajomego samochodu i przywitałam się z ukochanym. Powiedział mi, że chce gdzieś mnie zabrać. Zgodziłam się.

Mariusz wjechał na drogę szybkiego ruchu. Jechał 180 km/h przy dopuszczalnej prędkości 100 km/h. W samochodzie rozbrzmiewała piosenka "Nie mamy skrzydeł". W pewnym momencie jakiś samochód wyjechał przed nas, Mariusz próbował jakoś go wyminąć, ale nie udało mu się to. Jedyne co zdążył zrobić, to pocałować mnie i powiedzieć, że mnie kocha i nie opuści aż do śmierci. później był tylko huk i straciłam przytomność.

Obudziłam się w szpitalu. Mówiłam do moich zapłakanych rodziców przy moim łóżku. Zero odpowiedzi. Chwilę później przyszedł lekarz.

- Państwa córka jest w głębokiej śpiączce i może przebudzić się za 2 dni a może też za rok.

Gdy usłyszałam to czułam smutek. Łzy zaczęły spływać mi po policzkach, gdy zobaczyłam, że moi rodzice wylewają strumienie łez. Chciałam ich jakoś pocieszyć, ale moja dusza wyszła z ciała i nic nie dało się zrobić. Postanowiłam więc poszukać Mariusza. Idąc korytarzem widziałam mnóstwo ludzi. Bardziej pochorowanych i mniej pochorowanych. Sprawnych w pełni i niepełnosprawnych. W końcu w sali na końcu korytarza odnalazłam salę Mariusza, weszłam do niej i rozejrzałam się. Nikogo tutaj nie było. Usiadłam na krześle obok jego łóżka i chwyciłam go za rękę.

- Dlaczego nam się, to przytrafiło? Dlaczego musieliśmy jechać tak szybko? Dlaczego? Kochanie proszę Cię musisz się obudzić i dalej żyć, jesteś piłkarzem, musisz wracać do gry, do drużyny... I obiecaj mi, nie opuścisz mnie, nie ważne ile bym była w śpiączce... - wyszeptałam podczas gdy z moich oczu wylewały się strumienie łez, były one jeszcze większe kiedy w odpowiedzi na swoje prośby usłyszałam tylko ciszę

Nagle do sali wpadło 3 młodych mężczyzn, mniej więcej w wieku Mariusza. Mieli na sobie dresy z adidasa i niebieskie bluzy. Po chwili zastanowienia uświadomiłam sobie, że to koledzy z drużyny Mariusza. Chwilę obserwowałam co robią, ale nie zaciekawiło mnie to za bardzo, więc postanowiłam udać się do mojej sali. Zanim jednak wyszłam z sali Mariusza pocałowałam go w usta. Będąc w mojej sali położyłam się na łóżku i bezustannie patrzyłam na twarze moich rodziców, tak bardzo się o mnie martwili, tak dużo płakali. Nigdy nie widziałam ich w tak stanie.

My Footballer | M.SWhere stories live. Discover now