19. ,,Jeszcze nie osiągnęłam swego celu''

1.2K 142 36
                                    

ROK 848, PLAC APELOWY - WYBRANIE KORPUSU

Następnego dnia Ansa spotkała się z Laurys tuż przed zbiórką. Blondynka uśmiechała się od ucha do ucha, jak miała w zwyczaju. Nuciła pod nosem swoją ulubioną melodię, krzyżując dłonie za plecami. Pochyliła się przed Ansą, by spojrzeć w jej w twarz.

- Ansa, dziś wybory! - ekscytowała się, ciągle chichocząc. - Co wybieramy?

Ansa zacisnęła dłonie w pięści, spuściła głowę.

- Laurys... nie chcę byś szła tam, gdzie ja - Laurys spojrzała na nią zaskoczona i może nieco urażona. - Idę do Zwiadowców... Chcę chronić Petrę. To dla niej przede wszystkim tu jestem. Nie będę mogła cię chronić. Wybacz mi, ale jeżeli stanę przed wyborem: ty lub Petra, wybiorę Petrę.

Dziewczyna zamknęła oczy, ale cisza zmusiła ją, by podnieść głowę. Piwne oczy błyszczały i przypominały zachodzące teraz słońce. Nadal się uśmiechała! Palcem wskazującym dotknęła czubka nosa Aberald.

- Poop! Nie ważne! Ansa nie będzie mnie bronić! - wskazała na siebie palcem - to ja będę bronić Ansę! To uczciwe, prawda? Ty chronisz Petrę, ja ciebie! - wyszczerzyła zęby. - Więc... nie martw się o mnie! - Ansa położyła dłoń na głowie Wayland i zaczęła ją głaskać, tak jak blondynka bardzo lubiła.

  ❈ ❈ ❈ ❈ ❈ 

- Kadeci! Zbiórka! Ustawcie się pod sceną! - zawołał jeden z instruktorów. 

Kadeci posłusznie zajęli wyznaczone miejsca, oczekując, aż na scenie pojawi się mówca i rozpocznie przydział do korpusów. Zaczęło się ściemniać i żołnierze rozpalili stojące pochodnie w pobliżu sceny, by ułatwić widoczność wszystkim zgromadzonym. Na scenę w końcu ktoś wyszedł, przerywając już nużące oczekiwanie. Ansie zaparło dech w piersiach, gdy an scenie pojawił się nie kto inny...

...a Generał Zwiadowców... Erwin Smith!

Tak się cieszyła! Spotkała swego idola i jeszcze wkrótce miała służyć pod jego rozkazami, oczywiście dołączając jednocześnie do specjalnego oddziału tego całego kaprala Levi'ego, czy jak on tam miał. Nie mogła spamiętać imienia.

Wysoki mężczyzna o wyjątkowej urodzie, jasnych włosach i wyjątkowych, niebieskich oczach stał na baczność. Otaksował nas wszystkich wzrokiem, po czym zaczął mówić. A głos miał niski, potężny i naprawdę przyciągał słuch.

- Nazywam się Erwin Smith - przedstawił się następca Shadisa, jak i utalentowany strateg - i jestem dowódcą Zwiadowców. Dzisiaj wybierzecie jedną z trzech dywizji - Oko Ansy przyciągał zielonkawy kamień zawieszony jako ozdoba na szyi mężczyzny.  - Mówiąc szczerze, jestem tu, by przekonać was do wstąpienia w nasze szeregi. Tytani są niebezpieczni i mogą być naprawdę straszni, o czym zapewne niektórzy z was dowiedzieli się już podczas ataku na Shiganshinę. Na każdej naszej wyprawie tracimy ponad trzydzieści procent żołnierzy, ale wierzymy, że przybliżają nas w jakiś sposób do zwycięstwa ludzkości. Hanji Zoe - wskazał dłonią na ciemnowłosą okularnicę, stojącą po jego prawej stronie. Wśród członków korpusu stojących na scenie był również oddział specjalny, a w nim... Petra! Rudowłosa uśmiechała się ukradkowo do przyjaciółki. - Opracowała sposób złapania tytanów, dzięki czemu będziemy mogli zaciągnąć je za mur i poddać eksperymentom.

Niektórych to poruszyło. Zaczęli podejrzewać, że to Zwiadowcy byli odpowiedzialni za dostanie się odmieńca za mury. Ale to było kłamstwo!

- Ci, którzy pomimo tego, iż wiedzą, jak ciężkie potrafi być życie Zwiadowców, potrafią jednak się wziąć w garść i dalej walczyć za ludzkość. Zatem, zadajcie sobie pytanie: czy chcecie ofiarować swoje bijące serce ludzkości? - podniósł nieco głos, przerażając tych bardziej tchórzliwych kadetów. - To wszystko. Jeżeli chcecie dołączyć do innych oddziałów możecie odejść.

Zebrani na placu zaczęli odchodzić w stronę wyjścia. Może Erwin był zbyt bezpośredni? Nie. To było dobre podejście! Powinni wiedzieć, na co się piszą. Liczba kadetów wciąż malała, pozostawiając zaledwie garstkę odważnych lub głupich osób. Lara odwróciła się na pięcie i jako pierwsza opuściła plac. Za nią ruszyła Kathrien, planująca dołączyć do Stacjonarnych,

Rana Cheney dotknęła ramienia Noela, który postanowił zostać.

- Dołączę do Stacjonarnych. Proszę cię, byś nie umierał. Dobrze? - zarumieniła się, na co chłopak parsknął śmiechem, pokazując jej kciuka do góry.

- Nie martw się, Rana! Wywalczę dla nas wolność!

Okularnica pocałowała go w policzek i zniknęła wraz z tłumem. Wśród tych, którzy odeszli znalazła się również Alexandra i  Elsa. Astrid przygryzła wargę, tocząc z samą sobą walkę. Chciała walczyć! Chciała powybijać tytanów! A jednak była tego niepewna... Wsparcie zapewnił jej Jordan najwidoczniej borykając się z podobnymi odczuciami. Wewnętrzna walka. Wyjść czy zostać? Artur, planował odejść, ale coś sprawiło, że został. Charles, który od samego początku planował wejść w szeregi Zwiadowców, wzrokiem pilnował Alexandry właśnie mu umykającej. Ale ludzkość... potrzebowała żołnierzy do walki.

Rhysand, Ansa i Laurys nawet nie drgnęli. Przedstawiali wzór prawdziwego żołnierza. Na baczność, nawet na chwilę nie uciekając wzrokiem od swego dowódcy. Patrzyli na niego z podziwem. Patrzyli na swoją nową przyszłosć.

Pozostali stali na baczność, trzymając pięści na sercach i momentami przeklinając się w duchu, na jakie niebezpieczeństwo się właśnie narazili.  

- Czy będziecie gotowi zginąć, jeżeli otrzymacie taki rozkaz?

- Nie chcę umierać! - warknął pewnie Foxwell.

- Rozumiem. Podobają mi się wasze spojrzenia - rzekł spokojnie Erwin, uśmiechając się przy tym. - Witam was w Oddziale Zwiadowców! Czas na prawdziwy salut! Ofiarujcie swoje serca! - uderzył pięścią w serce, a pozostali mu zawtórowali. 

- Tak jest! - odkrzyknęli.

,,Od dziś jestem Zwiadowcą. Patrz, Petra... Będę cię bronić za cenę własnego życia! Będę żyć jak człowiek! Wyrwę się z tej klatki! Ale jeszcze nie osiągnęłam swego celu... Wciąż muszę dostać się do oddziału Petry. A moje ósme miejsce teraz mi tego nie ułatwia. Jebał cię pies, Quinn!'' 

Ai no Tsubasa | Levi AckermanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz