~7~

3.2K 257 6
                                    

  Patrzyłam mu w oczy, czując, jak rozpadam się przed nim na części. Moje ramiona odpadły razem z głową, nogi zmieniły się w zwykłe zapałki, które szybko się połamały, a serce zamarło. Zmieniłam się w kupkę kości, mięśni i krwi, która leżała przed Blake'em Hallowayem, facetem, w którym kochałam się od niepamiętnych czasów, a przed którym tak bardzo nie chciałam się zbłaźnić. Teraz patrzyłam w jego oczy i zapomniałam normalnie języka w gębie. Czułam się tak, jakby podszedł do mnie, otworzył mi czaszkę i wyjął z niej wszystkie myśli, mądre słowa i pewność siebie. Cholera, przecież Blake Halloway właśnie tak działał - potrafił usunąć mi spod ręki wszystkie przydatne czasowniki, przymiotniki i rzeczowniki.

  W jego błękitnych jak niebo na Brooks Street 13 oczach widziałam konsternację. Nic się nie zmienił, uświadomiłam sobie, gdy z prędkością światła zlustrowałam go wzrokiem. Był tak samo wysoki, tak samo przystojny i... och, tak bardzo seksowny, że to aż wydawało się być niemożliwe. Miał ostre rysy twarzy, wydatne kości policzkowe, pełne usta, które prosiły się, bym się w nie wpiła. Jego czupryna była tak samo złota jak kiedyś. Blake Halloway nie zmieniał się, zawsze był sobą.

  Uśmiechnął się, gdy zobaczył, że nie dam rady skleić jednego, sensownego zdania. Widocznie w ten sposób bardzo podbudowałam jego ego, co bardzo mnie zirytowało.

  - Przepraszasz za to, że wpadłaś na moją przyjaciółkę i poplamiłaś jej suknię, czy za to, że padłaś mi w ramiona, jak w tych wszystkich romansidłach dla kobiet? - Na jego twarzy malował się zawadiacki uśmieszek, który działał mi na nerwy. - No więc, piękna?

  Sposób w jaki wypowiedział słowo „przyjaciółka"... Już wiedziałam, jakie relacje łączyły jego i kumpelę Esme. Nie trzeba było być geniuszem, by się tego domyślić, prawda? Wystarczyło spojrzeć na minę Blake'a, gdy kobieta szła szybko do łazienki, kręcąc tyłkiem. A teraz pewnie przeszkodziłam im w romantycznej przechadzce do łóżka Hallowaya lub przyjaciółki Esme. Świetnie.

  Odsunęłam się od niego na bezpieczną odległość. Moje ciało reagowało na jego dotyk, ciepły oddech i zapach. Miałam ochotę skoczyć na niego, pocałować, zniknąć w jego mięśniach, kościach i duszy, ale nie mogłam. Byłam cholernym Żniwiarzem i moim przeznaczeniem był Żniwiarz, a nie seksowny pół wampir. Blake dokładnie się mi przyjrzał, jakby zobaczył we mnie coś znajomego. Przez chwilę zastanawiałam się, czy może mnie nie poznał. Czy w jego głowie zapaliła się lampka z imieniem Alice? Czy wiedział, że już kiedyś się poznaliśmy? Cóż, odpowiedź dostałam, ale zupełnie nie taką, jakiej się spodziewałam.

  - Zabrakło ci języka w gębie na mój widok, nie? - zaśmiał się, jakby był to jego dobrze znany żart.

  A ja wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że Blake usiłuje ze mną flirtować. Na swoim przyjęciu zaręczynowym, zaraz po tym, jak uniemożliwiłam mu ucieczkę z jego nową paniusią. Poczułam nagle... poczułam nagle chłód, który rozszedł się po moim ciele. A to podły podrywacz...

  Wyprostowałam się dumnie i odparłam zimnym tonem:

  - Nie... zastanawiałam się po prostu, jak to możliwe, że Esme pozwala ci publicznie pojawiać się z wszystkimi panienkami... A może nie wie, że już prowadzasz się z jej najlepszą psiapsiółą?

  Z ust Blake'a nie schodził uśmiech, ale w jego oczach zobaczyłam jakiś dziwny cień. Nie przestraszyłam się jednak.

  - Hm... Esme doskonale wie, jaki jestem...

  - I to akceptuje? Phi - prychnęłam - jest jeszcze głupsza, niż myślałam.

  Oboje byliśmy zaskoczeni tym, co powiedziałam. On był zdziwiony moimi słowami, a ja zszokowana tym, że moje ciało powoli się grzało, ni to w złości, ni w radości. Nie czułam strachu, nie bałam się, że się przed nim skompromituję. Czułam wiele sprzecznych emocji, których nie potrafiłam opisać słowami, ale wiedziałam, że nie są pozytywne. Wiedziałam, że przez nie nie będę patrzeć przychylnie na mężczyznę, który przede mną prezentował się w idealnie skrojonym garniturze.

Śpiew ŚmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz