~6~

2.9K 248 12
                                    

  - Nie - odpowiedziałam, gdy tylko usłyszałam, co Diana i Alex planowali zrobić. - Nie mam zamiaru iść na ich przyjęcie zaręczynowe. - Diana już otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale przerwałam jej: - Powiedziałam: NIE! Nie chcę z nimi balować, na nich patrzeć i z nimi rozmawiać, jasne? Mogę z nimi mieszkać, ale to wszystko. Nie chcę... - W moim sercu wybuchła panika. Nie wiedziałam, co robić, jak ująć w słowa to, co chciałam przekazać Dianie i Alexowi. - Diano... przecież ty wiesz, że...

  Diana spojrzała na mnie ze współczuciem, ale była nieugięta.

  - Alice, już im powiedziałam, że mogą nas się spodziewać. Musimy tam pójść. Co ja im powiem, jeżeli cię tam nie przyprowadzę?

  - Powiesz im, że byłam zmęczona - powiedziałam błagalnym tonem. - Błagam cię, Diano, nie chcę na nich patrzeć.

  - Ale czemu? - zapytał Alex, chyba nie rozumiejąc, dlaczego tak bardzo nie chciałam spotykać mojej byłej przyjaciółki i Blake'a Hallowaya. Widocznie Diana nigdy mu nie powiedziała, że jestem zakochana w pół wampirze. - Przecież to tylko głupie przyjęcie. Pobędziemy tam z godzinę i spadamy. Ja sam nie mam zamiaru długo tam balować.

  Już miałam coś mu odpowiedzieć, jakoś odpyskować lub obrzucić go najgorszymi przezwiskami, jakie znałam, ale w ostatniej chwili Diana złapała go za rękę, spojrzała mu w oczy i powiedziała:

  - To nie tak, Alex. Nie chodzi o przyjęcie.

  - A o co?

  - Nie chcę patrzeć na Blake'a i Esme - odparłam ponuro. - Jak się jeszcze nie domyśliłeś, jestem w nim zakochana.

  Alex wytrzeszczył oczy i spojrzał na swoją ukochaną, szukając w jej oczach potwierdzenia tej tezy, jakby spodziewał się, że kłamię albo że sam sobie coś uroił. Diana jednak kiwnęła głową, a Alexowi opadła szczęka.

  - To... ja...

  - Nigdzie więc nie idę - oznajmiłam.

  Sama myśl o tym, że miałabym zobaczyć, jak Blake klęka przed Esme i prosi ją o rękę, przyprawiała mnie o zawroty głowy. Miałam ochotę paść na ziemię i zniknąć głęboko w jej wnętrzu. Że też musiałam dzień wcześniej dostać od Hallowata i Esme zaproszenie na ich ślub. Gdyby nie to, może nie panikowałabym na myśl o ich zaręczynach, tylko podeszłabym do tego wszystkiego z większym dystansem i spokojem. A tak moje ciało zmieniło się w drżącą galaretę, a serce usiłowało wyskoczyć z mojej piersi i uciec, gdzie pieprz rośnie. Ono samo nie chciało być świadkiem zaręczyn dwóch osób, które darzyłam zupełnie różnymi uczuciami.

  Diana wiedziała, co czuję, ale nie miała zamiaru ustąpić. Domyślałam się, że była bardzo honorowa i chciała uniknąć problemów, ale nie rozumiałam, dlaczego robiła to kosztem mojego zdrowia psychicznego. Przecież byłam jej potrzebna. Nie powinna narażać mnie na taki stres i ból. Co ona sobie myślała?

  Pokręciła głową.

  - Alice, po tym przyjęciu Halloway i Esme zawiozą cię do ich domu i...

  - Dobrze, mogą ze mną pojechać po przyjęciu, ale to nie znaczy, że ja muszę w nim uczestniczyć.

  - Obiecałam im to, Alice.

  - To źle zrobiłaś - warknęłam i zaczęłam przechadzać się zdenerwowana przed pubem Homera, do którego wchodzili co raz to nowi klienci. Niektórych poznawałam. - Nie zmuszaj mnie do czegoś, czego nie chcę robić. Już i tak bardzo się poświęciłam, nie sądzisz?

  Alex przewrócił oczami.

  - Ej, wiesz co? Ja i Diana mamy ważniejsze sprawy na głowie, niż roztrząsanie się nad twoją nieszczęśliwą miłością do jakiegoś cholernego babiarza z Nowego Jorku, z którym będziesz musiała mieszkać tylko przez tydzień. Musimy odebrać córkę, skontaktować się z Jansenami, pozałatwiać różne sprawy, ale ty nam tego nie ułatwiasz. Więc może się nad nami zlituj i zrób to, co było w planie?

Śpiew ŚmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz