Rozdział 2 - Cindrella story

1K 68 5
                                    



Czwartkowe południe rozświetlone słońcem na rozśpiewanej głosem ptaków łące nieopodal obrzeży Oklahomy to doskonały czas na odprężenie po uciążliwych codziennych utrapieniach.

Ale również doskonała okazja na seks w plenerze.

Miała długie włosy po same pośladki, czarne jak smoła, proste jak naciągnięte struny gitarowe. Opływały moją szyję i podbródek, gdy przylegała do mojej piersi policzkiem. Jej ciepły oddech łaskotał mój lewy sutek, więc zagryzałem wargi, by ust nie rozciągał mi bezustanny uśmiech. Przez samochodową szybę ogrzewało nas słońce wpadające licznymi promieniami, rozświetlając jej śniadą cerę. Gładziłem szorstką dłonią jej nagie biodro i oddychałem świeżym zapachem jej skóry.

-Muszę wrócić do szkoły na matmę - powiedziała w mój tors, polizała krańcem języka obramowanie tatuażu. - Ojciec mnie zabije, jeśli dostanę kolejną pałę.

-Z biologią mogę ci pomóc - odparłem. - Z matematyką nigdy.

-Mam kogoś, kto odwala za mnie całą brudną robotę.

-Jakiś zakochany gówniarz? - zagaiłem, obejmując ją ramieniem. Jej szczupłe łydki wpłynęły pomiędzy moje.

-Nie. Nie są aż tak głupi. To długa historia.

Otworzyłem tylne drzwi od strony naszych stóp i omiótł nas wiosenny wiatr. Odetchnąłem głęboko i odchyliłem głowę, śladowe ilości niedawnego podniecenia nadal we mnie pogrywały. Wpatrywałem się w rzadkie obłoki wędrujące po niebie. Ona w tym czasie drażniła opuszką palca tylny wentylator samochodowy. Oboje oddychaliśmy miarowo, zatapiając się w tym błogim stanie tuż po. Błogim o tyle, że muzyką wkoło być śpiew ptaków, nie warkot silników i gwar miasta, a zapach świeżozielonej trawy skropionej niedawnym deszczem krążył ponad naszymi głowami.

-Jesteś pewna, że masz osiemnaście lat, tak? - zapytałem po raz setny.

-Daj już spokój, jesteś nudny. - Klepnęła mnie w pierś.

-Nie jestem nudny, tylko zapobiegawczy. Nie chciałbym, żeby wsadzili mnie za seks z dzieciakiem.

-Nie miałbyś w celi łatwego życia.

-Z tego względu wolę zastosować wszelkie środki ostrożności. Więc co z tą osiemnastką?

Westchnęła i wsparła się na łokciach po obu stronach mojej głowy. Miała nieco ograniczone ruchy, tylne fotele samochodu nie grzeszą szerokością.

-Już ci mówiłam, jestem pełnoletnia. Mam się wylegitymować? Zaświecić dowodem?

-Byłoby miło - mruknąłem. - W tej kwestii uwierzę ci na słowo. Obym tego nie żałował.

-A żałowałeś któregokolwiek spotkania ze mną?

Mój chciwy, łakomy wręcz uśmiech rozwiał jej wszelkie wątpliwości i zamknęła mi usta w krótkim, ale doskonale treściwym pocałunku. Jej biodra zagrały przy moim udzie i drgnęło nią ciepło promieniujące od podbrzusza po nabrzmiałe sutki.

-Za dużo tych czułości, mała - zaśmiałem się, gdy całowała moją szyję i szczękę.

I chyba nie tylko ja tak uważałem, bo nagle jej komórka rozśpiewała się melodyjnym dźwiękiem i dłoń brunetki zanurkowała pod fotel, gdzie z nogawką skrytą pod wycieraczką poniewierały się jej spodnie. Wkrótce odebrała połączenie, trzymając mi palec na ustach, choć i tak milczałbym jak zaklęty, napawając się miękką delikatnością jej obnażonych piersi.

-Cześć, tato - zaczęła, obtaczając opuszką moje wargi. - Tak, jestem w szkole. Gdzie miałabym być? - Słuchając, unosiła oczy do nieba. - Nie, nie wiem, gdzie jest Viv. Nie jestem jej matką. - Odchylała telefon od ucha, to znów go przyklejała, aż wypuściła głośne westchnienie; tak głośne, że bez wątpienia usłyszeli je wszyscy na oddalonej drodze wylotowej z Oklahomy. - Jeśli mi zapłacisz, mogę być jej opiekunką. W dzisiejszych czasach nic nie jest za darmo.

Made in heavenWhere stories live. Discover now