Rozdział 25 - In the name of love

479 37 2
                                    



Niedawno wymieniono materac. Nie było na nim śladu wgniecenia ludzkich pleców, mniej i bardziej symetrycznych. Biały, niesprężynowy, kilka warstw zatapiało łagodnie nacisk dłoni i wkrótce powracał ku szczytom, jakby nie poruszył nim ślad użytkowania. Zmieniono również pościel. Jeszcze jej nie prano. Łączyła zapachową nutę magazynu i kartonowej nowości - sztuczna odmiana topionego plastiku - i zapach porannej świeżości włosów ukochanej, w których nos błądzi ku rozgrzanemu płatkowi ucha. Dwie beżowe poduszki okalane poszwą, jedna nachodząca nieco na połowę łóżka drugiej, tak jak męska postura nachodzi na kobiecą. Drewniane skrzypiące obramowanie z czterema niewysokimi wieżyczkami w narożnikach, zawodzące tłumionym pojękiwaniem przy pulsacyjnych ruchach ram.

Byłbym głupcem, gdybym nie wyobraził sobie dzikiej namiętności znaczącej świeżą pościel jak zdobyte terytorium, chorągwią dziewczęcego dziewictwa i moją próbą wytrzymałości.

Łóżko o rozpiętości dwóch par ramion, fantazyjnie grzesznej długości, z natury unoszące komfort snu; czuję jednak, że mój spędzi z powiek.

Bóg stworzył kobietę i mężczyznę, by żyli w sporadycznym grzechu i nierzadkiej czystości. Dziś jednak sam nazwałby czystość grzechem.

Zatem aby rozognić w niej grzech i zmyć zwyczajową czystość, by sprowokować i nadać biegowi jej myśli kierunek ku świeżej, wciąż niezmiętej pościeli, którą można zmiąć, ubarwić tysiącami zagnieceń, milionami, wszystkimi, o jakich zamarzę, spytałem:

-Wolisz spać od wewnętrznej czy zewnętrznej strony?

Stary dureń. Doskonały tekst, by rozognić wiecznie zmarzniętą dziewczynę. Wyborny wręcz.

-Jeśli nie będę musiała uciekać, od wewnętrznej.

-Dlaczego miałabyś?

-Ty mi powiedz - rzuciła pruderyjnie. - Kiedy śpię od wewnątrz, jest mi tak ciepło. I czuję się bezpieczna.

-A sypiasz z kimś na co dzień? - palnąłem bez zastanowienia.

Nie pożałowałem bezmyślności. W ogóle nie otrzymałem na nią odzewu.

Co swoją drogą satysfakcjonuje mnie i niepokoi zarazem.

-Pójdę wziąć prysznic - powiedziała cicho.

-Jasne - odrzekłem, bo zdawało mi się, że coś odrzec trzeba. - Twoja torba jest w szafie. A coś odpowiedniego do spania pod tą bielizną, o której musimy porozmawiać, ale innym razem, bo teraz padam na pysk i nie mam ochoty się z tobą kłócić.

-Życzę ci szczęścia w każdym przyszłym związku, jeśli z góry zakładasz, że każda rozmowa skończy się kłótnią.

Przyjrzałem jej się uważnie, zmierzającej ku szafie.

-Jakie przyszłe związki? Związek z tobą jest ostatnim. Później umrę.

To powiedziawszy, lekceważąco, choć pełnią serca, usiadłem na skraju łóżka w nogach, a Viv wydobyła z przepastnej torby, mojej, moje bokserki i moją koszulkę, nawet żel pod prysznic wybrała mój, i weszła do łazienki. Jeśli myśli, że całym tym męskim tłumieniem kobiecości zabije erotyzm, będę zmuszony zniszczyć jej dzieciństwo.

Nie zostawiła zapraszająco otwartych drzwi. Włożyłem klucz w rozporek, ale ona nie pozwoliła mi go przekręcić. Uparta bestia.

Położyłem się na wznak na łóżku, z rękoma pod głową. Słyszałem, jak tuż za ścianą spadają jej ubrania, jak rozwierają się drzwi kabiny prysznicowej, jak krople wody uderzają w szyby i dotykają jej ciała, którego ja nie mogę dotykać. Z jakiej racji ich prawa sięgają wyższego szczebla intymności niż moje?

Made in heavenWhere stories live. Discover now