[5] Zaufanie

5K 334 92
                                    

Nathalie P.O.V

Wybiła 12.00. Wszyscy stali już na placu i czekali na ogłoszenia generałów w sprawie treningów. Gdy ten czas nadszedł, jak zwykle zaczęliśmy od parunastu okrążeń wokół placu. Potem pięćdziesiąt brzuszków oraz taka sama ilość pompek. Co za męczarnia. Aczkolwiek czasem bywało gorzej. Potem nareszcie przeszliśmy do sedna treningu. Po wysłuchania krzyków generała Shadis'a zabraliśmy się do roboty. Dziś, jazda konna. Fakt, ja ją mam w małym palcu, jednak to nie taka zwykła jazda. Łatwiej byłoby powiedzieć po prostu próbna formacja. W zasadzie sytuacja wyglądała beznadziejnie. Wszyscy się pogubiliśmy, niektórzy jeszcze nie mogli połapać gdzie stać. Czysty kataklizm. Zapowiada się naprawdę długi trening...

Trzy dni później...

Nareszcie dzień wolnego! Można odpocząć od nauk formacji i innych rzeczy. Jak mi tego brakowało. Choć jednej chwili wytchnienia i odpoczynku. Generałowie przez dwa dni wbijali nam do głowy każdy szczegół. Powiedzmy, że jest to w miarę opanowane. Podczas tego więcej czasu spędziłam z moim oddziałem jak i oddziałem Levi'a. Mili ludzie. Widać, że nasze oddziały się polubiły. Ja i Levi też się dogadujemy, w końcu nazywamy siebie przyjaciółmi. Czasem sobie myślę, że Kabe to niesamowite miejsce, jest inne. Jestem tu już od tygodnia, czyli do powrotu do Jeonsy zostało jakieś 7 tygodni. Tak przynajmniej jest planowane. To kupa czasu. Chociaż minął tydzień, to ja już czuję, że im można zaufać, jednak generał i tak twierdzi, że dowód zaufania zdobędą dopiero na oficjalnej wyprawie. Oczywiście jeśli się ona uda. Teraz mamy dwa dni wolnego, generałowie obmyślają strategie jeszcze dokładniej. Nadchodzi parę tygodni złożone tylko z nauki tego wszystkiego.

Aktualnie razem z Julie i Magdą przechadzamy się po dzielnicach Shiganshiny. Warto zobaczyć jak żyją ludzie tutaj. Cóż, może się to trochę różnić. Większość życia spędziłam za najbardziej wewnętrznym murem a ten jest zewnętrzny. Nie trudno nie zauważyć bawiących się dzieciaków, rozmawiających sąsiadów czy pracujących ludzi. Po części czułam się jak w Jeonsie, ale jest to jedno uczucie, które mówi Ci, że tu jest inaczej. Inni ludzie, inne zwyczaje... Pomimo tego i tak naprawdę polubiłam to miejsce. 

- Nie mogę się doczekać aż opowiem wszystko Alex jak wrócimy. - Julie wykazywała swój zachwyt. Jak zwykle.

- Myślę, że będziesz musiała opowiadać jej to parę razy, przy tym twoim zafascynowaniu mało można zrozumieć za pierwszym razem. - odpowiedziała jak zawsze ponura Magda.

Relacje oddziałów dziewczyn też się poprawiły, a przynajmniej tak słyszałam od Magdy. Właśnie, przez to, że Julie nie miała żadnych problemów ze swoim oddziałem, nie pytałam ją o szczegóły. Ciekawe, czy coś się zmieniło od tego czasu...

- Julie, jak twój oddział dogaduje się z oddziałem Mike'a? - zapytałam gdy stałyśmy przy stoisku z kwiatami. 

- Wiesz, nawet dobrze. Mike jest bardzo dobrym żołnierzem i dobrze się z nim współpracuje podczas walki. Jeśli chodzi o jego oddział to jest całkiem przyjazny. Jednak jest tam jeden gościu... Nazywa się chyba Jack Carey. Jest dosyć tajemniczy i często ma taki szyderczy uśmieszek przez co wygląda trochę podejrzanie. Ale tak to jest w porządku. - odpowiedziała z dziwnym spokojem. 

- Aha... - tajemniczy... powiedziałabym, że jak Levi ale on się rzadko uśmiecha.

- A jak z tą ich nadzieją ludzkości, em... Levi'm? - o wilku mowa...

- Dobrze, jesteśmy przyjaciółmi. Tak przynajmniej myślę.

- Lubisz go? - ekscytacja rudowłosej w głosie rosła z minuty na minute. 

- Tak, dlaczego mam go nie lubić? Wcześniej nie dostrzegałam u niego plusów, dlatego za nim nie przepadałam. Teraz jest inaczej a dokładnie od czasu tej wojny w kuchni.

Attack on Titan | HopeWhere stories live. Discover now