#6 Życie

327 24 3
                                    

*7 dni później*

,,Drogi Pamiętniku! Minął już calutki tydzień od śmierci Jenny. Przez ten czas wiele się zmieniło. Chyba. Nie wiem, często jestem nieświadoma.
Alaric ,,zwolnił się" z pracy (nie pracuje, ale dostaje normalnie wypłatę dzięki Damonowi) i  zatoczył. Wychodzi do Mystic Grilla o 12:00 i wraca o 12:00, tyle że w nocy. Co więcej, Damon jako jego BFF nie może przepuścić takiej okazji i przebywa z nim radośnie przez ten czas.

Właśnie, Damon. Zauroczył nauczycieli i takim oto sposobem do szkoły pójdę  kiedy będę gotowa.
Razem z Jeremym olaliśmy nasze życie. Leżymy w swoich pokojach od rana, do nocy. On bierze narkotyki, a ja upijam się do nieprzytomności. Pytasz pewnie, gdzie są w tym czasie moi bliscy? Więc, Damon i Alaric alkoholizują się w Mystic Grillu,  już wspominałam. Stefan i Caroline starają się odszukać Klausa, a Bonnie... A Bonnie ćwiczy magię z babcią.
Dzisiaj złapała mnie wyjątkowa chandra. Czuję się niepotrzebnym wyrzutkiem świata. Wiem co zrobię.

Napiszę później!
Zawsze i na zawsze, Elena"

Zamykam pamiętnik i podążam w stronę szafy. Otwieram ją i widzę przeróżne kolorowe ubrania. Wybieram jednak czarny top, czarną skórę i poprzecierane czarne jeansy z wysoki stanem. Do tego szpilki. Dodatkami są czarne bransoletki i srebrny, bardzo dobrze widoczny naszyjnik.

Nie zmieniam makijażu, jedynie pomaluję mocniej usta. Włosy kręcę lokówką. Patrzę w lustro.

- Wyglądam jak nic nie warte ścierwo. Przypominam stylem Katherine. No, czyli wszystko się zgadza. Plan wypalił.

Szybkim krokiem zmierzam do pokoju Jera. 
- Zbieraj się - mówię z uśmiechem - Musimy wyjść z tej dziwnej melancholii. 
Chłopak patrzy na mnie ze zdziwieniem. 

- No co? Chodź! I weź coś na przekąskę - puszczam mu oczko

Trzaskam ,,radośnie" drzwiami. To tak w ogóle można? 

Do torebki pakuję najpotrzebniejsze rzeczy - telefon, chusteczki, jakieś drobniaki i mini wódkę. Jaka ze mnie alkoholiczka. No nic.
- Gotowa? - słyszę znajomy głos
- Tak, tak. Możemy jechać.
Zabieram z wieszaka klucze do samochodu i domu, wsiadam w auto i jedziemy.

Zatrzymujemy się przy znanej nam stacji benzynowej, urządzonej w oryginalnym stylu country. siadamy na schodach za budynkiem. Oddajemy się chwili.
Wyciągam swoją małą buteleczkę i biorę wielkiego łyka. 
- Co wziąłeś? - pytam 
- Teraz to już nic.
- Jak to?
- Napiłaś się wódki. Nie wolno mieszać alko z narkotykami.

- Pfff - śmieję się - Dawaj co tam masz - zabieram mu zwinnym ruchem folię z pastylkami - Ile mam tego wziąć? 

- Jedną - mamrocze Jer - Bierzesz na własną odpowiedzialność
- Sztywniak - prychnęłam i włożyłam do ust mini tabletkę
Narkotyk nie miał smaku. Za to jego działanie jest tragicznie dobre. Nie mogłam przestać się śmiać. Świetnie się czułam. Do czasu.

Śmiejemy się razem z Jeremym, kiedy nagle dzwoni telefon. 
- Czego on chceeee - mówię
To Damon. Patrzę na jego zdjęcie kontaktowe. To nasze selfie.
- Wyglądam jak Superman! - śmieję się
- Halo? Elena? Gdzie ty do cholery jesteś?
- Ja? Emmm... Bo ten... Zapomniałam. - wybucham płaczem

Jaka ja jestem szczęśliwa.
- Piłaś?
- Może troszkę - znów to samo
- Dobra, sam cię znajdę. Będę za pięć minut, ktoś jest jeszcze z tobą?
- Mój braciszek kochany, Jeremy - odwracam się do chłopaka i szeroko uśmiecham, on robi to samo
- Czekajcie tam, już jedziemy.
- Z kim? - pytam 
- Tak, Kardashian.

Rozłącza się.

Znów euforia opanowała całe moje ciało. Śmiałam się z żartu Damona, jakby był najlepszym na świecie.

Nagle jednak czuję dłoń na swoim ramieniu.

- Wszystko okej? - pyta.

To nie jest głos Damona. Razem z Jeremym odwracamy się w stronę mężczyzny.
Ze zdziwienia uchylam usta, do oczu napływają łzy.
- Klaus - mówię cicho, poważnie
Dociera do mnie co się teraz dzieje. Jestem z Jeremym za budynkiem stacji benzynowej, opita i naćpana, sam na sam z Klausem. Nie, to pewnie jakieś urojenia. 
- Witaj, my little lady
Gwałtownie podnoszę się ze schodka. Zawadzam się o niego i upadam. Jer chyba też powraca do rzeczywistości, ponieważ z kieszeni wyciąga drewniany kołek.
- Gilberci zawsze przygotowani. Nawet pogrążeni w depresji i narkotykach odzyskujecie świadomość. - chwyta chłopaka za rękę i ją mocno ściska - Nie musisz tego używać. Naprawdę.

Jeremy z bólu upada na kolana. Cicho jęczy. Łzy kapią na grunt, a nadgarstek puchnie. 

- Klaus... Nudzi mi się, chodź już - słyszę kobiecy głos.

Stoi za nim długowłosa blondynka, bardzo modnie i ładnie ubrana.
- Rebekah, mówiłem ci, zostań w samochodzie! - krzyczy ze złością Pierwszy
- Nikt się ciebie nie boi. - spogląda krytycznym okiem na swoje paznokcie - Dawno ich nie malowałam. Jedziemy do kosmetyczki?
- Do auta Rebekah! 
- Już nie krzycz, idę, ale masz problemy naprawdę.

-Właśnie Klaus, idź do kosmetyczki. Przypiłuj pazurki. Takimi nikogo nie podrapiesz.
Caroline. Szyderczo uśmiechnięta, moja najlepsza przyjaciółka. Jest ona więc i także
- Stefan! - krzyczę radośnie
Chcę się podnieść i do nich podbiec, jednak narkotyki musiały mieć jakiś skutek uboczny. Upadam z hukiem i krzykiem. 
- Mam cię - czuję delikatne dłonie pod pachami. 
Bonnie. 
Zamiast dać się podnieść, mocno ją przytuliłam. Łzy spływały mi po policzkach co pół sekundy, ale ja na to nie zwracam uwagi. Jestem z nimi tu i teraz.

Dopiero widzę, że Jeremy również jest przytrzymywany, tyle że przez Alarica. I znowu GO nie ma. On miał być pierwszy.
- Chodź, idziemy do samochodu.
- Ale skąd wy...?

- Ciii. Wszystko w swoim czasie.

Siadam jak zawsze na miejsce pasażera koło kierowcy. Kierowcą jest..
- Damon. - szepczę
- Co cię naszło, aby się uchlać do nieprzytomności, co? Myślisz, że po zabiciu Jenny Klaus da sobie z tobą spokój?
Patrzę na niego z szeroko otwartymi oczami. Nie widziałam go w takim stanie.
- Cholera jasna, Elena! Pojechałaś na odludzie! No kurwa, ODLUDZIE! Bez jakichkolwiek znajomych. Nikt cię nie obroni, nikt nad tobą nie czuwa! Co jest z tobą nie tak?!

Napływają łzy.

- Ja wiem, trudna sytuacja i tak dalej, ale nie po to zauroczyłem nauczycieli, abyś się szlajała byle gdzie! Jak jakiś szlauf!

Zabolało. 

- To było mi nie dawać przykładu swoim upijaniem się z Ric'iem w Grillu! 
- Ja mu tak pomagałem!

- Bo ja jestem silna psychicznie i pomocy nie oczekuję, tak?! Jak myślisz, jak ja się teraz czuję?! Zmarła Jenna, JENNA! Caro i Stefan pojechali szukać Klausa z MOJEJ WINY, Bon siedzi w domu i uczy się czarów, Alaric popadł w deprechę, a Jeremy to nawet z łóżka nie wychodzi! Jestem bezsilna, jest mi trudno, a ty łapiesz wtedy za bourbon i wychodzisz bez słowa! 

Wybucham płaczem. Czuję jego dłoń na moich włosach.
- Przepraszam. Będę się bardziej starał, okej?- spoglądam na niego smętnie-  Jedziemy do domu. 

Delena - Nowe PrzymierzeWhere stories live. Discover now