Rozdział 15

5.5K 225 1
                                    

Zrobiliśmy wszystko zgodnie z planem. Oczywiście nie obeszło się bez przepraszania mnie przez Cam'a. Ten głupek obwinia siebie za to, że Tayler szantażował Briana, żeby ten mnie porwał. Halo logika gdzie jesteś!? Odwiozłam auto powiedziałam Charliemu, że ide do Liv. I tak nie wiedział kto to ale się zgodził. Wybiegłam szybko z domu i po chwili byłam już pod domem Cam'a. Weszłam bez pukania i zakluczyłam drzwi, po czym zamknęłam wszystkie okna i zasłoniłam.

- Co robisz? - spytał zdziwiony moim zachowaniem Cameron.

- Sprawiam wrażenie opustoszałego domu, a! I macie być cicho, żeby się nie skapnął, że tu jesteśmy. Ale spoko nie będę tu siedzieć do końca życia. Jutro, No cóż.. nie idziecie do szkoły ja Idę z samego rana do domu i z nim pogadam. Obiecuję, że później już nie będzie robił problemów. - powiedziałam i po moim policzku znów spłynęła niekontrolowana łza. Na szczęście żaden z nich tego nie zauważył. Wytarłam ją szybko i poprosiłam Briana, żeby zostawił nas na chwilę samych. Usiadłam na kanapie koło Cam'a i gdy usłyszałam, że braciszek mojego chłopaka zniknął gdzieś za drzwiami na górnym piętrze zaczęłam rozmowę.

- Skarbie przepraszam. Gdyby nie mój spierdolony brat nie miał byś teraz obitej twarzy. Tak strasznie Cię przepraszam. - wtuliłam się w jego tors i zaczęłam płakać, mimo tego kontynuowałam moją wypowiedź. - Tylko błagam, nie wmawiaj mi teraz, że to wcale nie moja wina. Ani tym bardziej nie mów, że to przez Ciebie. Prędzej uwierzę w świętego Mikołaja niż w to, że to Twoja wina. Rozumiesz? Nie możesz się o nic obwiniać.

- Okej, ale wiesz jak ja się strasznie czuję? Chcę Cię chronić. Chcę żebyś była przy mnie bezpieczna. Tymczasem to przy mnie grozi Ci największe niebezpieczeństwo. - niestety to prawda, to ostatnie zdanie. Ale mimo to w jego objęciach czuję się najbezpieczniej na świecie. Dobrze, że on jeszcze nie wie co ja zrobię. - Kocham Cię Jass. I prędzej dam się zabić temu psychopacie niż pozwolę mu wziąć Cię w niewolę, wiem jak to brzmi ale inaczej tego się nie da nazwać.

- Nie będziesz musiał robić nic takiego, głupku. Też Cię kocham. - podniosłam głowę i połączyłam nasze usta w pocałunku. Nie trwał długo ale było w nim tyle miłości, że w zupełności mi to wystarczyło. - Cam, czy możesz mi coś obiecać?

- Zależy co, ale pewnie tak, więc??

- Obiecaj, że jeśli kiedykolwiek coś mi się stanie, nie będziesz narażać siebie po to aby mnie ratować!

- Oj przepraszam, ale tego nie mogę Ci zagwarantować.

- Cam do cholery! Nie możesz się za mnie narażać! Nie przeżyłabym tego. Rozumiesz!?

- No dobrze, już dobrze. Obiecuję, tylko już nie płacz. - faktycznie płakałam. Wziął mnie w swoje ramiona i mimo wczesnej godziny zasnęłam. Byłam potwornie zmęczona.

Obudziłam się, gdy było jasno. Popatrzyłam na zegarek w telefonie. 6.42, idealnie. Wyswobodziłam się z objęć Camerona, dałam mu buziaka w policzek i wyszłam z domu. Gdy dotarłam do swojego mieszkania, dziesięć minut później, zauważyłam, że nie ma auta Charliego. Na szczęście, będę mogła z nim spokojnie pogadać. Otworzyłam drzwi i niepewnym krokiem weszłam do środka. Zobaczyłam Tayler'a krzątającego się po kuchni.

- Czego zapomniałeś tato? - spytał jak gdyby nigdy nic. Jakby wcale nie próbował uprowadzić swojej siostry!

- To nie tata...

Porwana z MiłościWhere stories live. Discover now