~1~

6.1K 314 51
                                    

  Obudził mnie mój telefon, który uporczywie zaczął dzwonić o siódmej rano, wydając z siebie odgłosy elektrycznych gitar połączonych z operowych śpiewem, czyli to, co uwielbiałam słyszeć każdego dnia. Dziś jednak odczułam jedną wielką irytację, gdy zdałam sobie sprawę z tego, co oznaczał ten telefon. To najprawdopodobniej dzwonił do mnie Liam, ten idiota, który nie mógł zrozumieć jednego prostego polecenia: „odwal się". Nie miałam więc zamiaru nawet się podnosić i kontaktować z tym głąbem - wystarczył mi fakt, że wczoraj z nim rozmawiałam dość długo, bo aż dwadzieścia minut. Ja osobiście osiągnęłam swój limit.

  Gdy w końcu zapanowała względna cisza, zakopałam się z powrotem w pościeli i spróbowałam znów zasnąć. Nienawidziłam tak niemiłych pobudek, ale na szczęście nie zdarzały się one często, bo rzadko kiedy kłóciłam się z Liamem, najlepszym kumplem mojego brata bliźniaka, który jednocześnie był... takim jakby moim chłopakiem. Spotykałam się z nim już od jakiegoś miesiąca, ale doskonale widziałam, że to nie to. Liam Hastings był naprawdę miłym facetem, który dobrze mnie traktował, ale nie tego chciałam. Lee był po prostu dla mnie zbyt sztywny i poważny, bym mogła się z nim związać na dłużej. Fakt, ja też nie należałam do luzaków i imprezowiczów, ale umiałam się rozluźnić w odpowiednich momentach, w przeciwieństwie do mojego chłopaka. I to nas chyba poróżniło.

  Zadzwonił znowu, a ja tym razem nie mogłam tego zignorować. Wiedziałam, że tym razem nie odpuści. Nie zawracał sobie w ogóle głowy tym, że niektórzy ludzie śpią do siódmej i zupełnie nie obchodzi ich, co Liam Hastings ma im do powiedzenia. Zdecydowałam jednak, że odbiorę telefon i się z nim skonfrontuję.

  - Czego? - warknęłam do słuchawki, gdy w końcu połączyłam się z tym kretynem. - Czy ty wiesz, która jest godzina? Jest sobota, do cholery jasnej, i chcę odespać nocną zmianę, którą wzięłam, ale nie mogę, bo jakiś kretyn ciągle do mnie wydzwania. Więc pytam grzecznie: czego ode mnie chcesz?

  Liam przez chwilę nic nie powiedział, ale nie potrafiłam powiedzieć, czy był urażony tym, jak go przywitałam, czy może poczuł się trochę skruszony swoim zachowaniem i zastanawiał się, jak mnie za to przeprosić. Siedziałam na łóżku w moim niewielkim pokoju, gdzie panował półmrok, gdyż odcięłam się od zewnętrznego świata grubymi roletami, i myślałam, jak go szybko spławić. Byłam nadal śpiąca.

  W końcu usłyszałam:

  - Ech, Alice, ja... chciałem po prostu wiedzieć, czy nic ci się nie stało tamtej... no wiesz... nocy. Było okej? Bo od tamtej pory trochę dziwnie się zachowujesz. - Zaśmiał się nerwowo. - Nigdy wcześniej nie nazywałaś mnie kretynem, a wczoraj jeszcze... no, trochę się pokłóciliśmy. Nigdy taka nie byłaś. 

  Przymknęłam oczy i potarłam czoło. Liamowi chodziło o ten czwartkowy wieczór, który spędziliśmy u niego w domu. Sami. W jego pokoju, gdzie najpierw się całowaliśmy, a później... uprawialiśmy seks. To był mój pierwszy raz, więc nie spodziewałam się fajerwerków, ale po wszystkim Liam był taki... inny. Zamknął się na mnie i tak trochę czułam, że jest skrępowany moją obecnością i ogólnie moją osobą. Wiedziałam, że on sam widział, że do siebie nie pasujemy.

  Odchrząknęłam.

  - Było okej - mruknęłam cicho i przez chwilę zastanawiałam się, czy nie powiedzieć mu, że powinniśmy zakończyć tę znajomość. Po chwili jednak zrezygnowałam z tego pomysłu. O takich rzeczach trzeba mówić prosto w oczy, pomyślałam. - I nie, nic mi nie jest. Po prostu jestem padnięta, okej? A jak jeszcze zaraz ktoś wyczai, że nie śpię, to skończy się mój odpoczynek. Także wiesz - ja muszę kończyć. Pa.

  - Pa... - odpowiedział ostrożnie.

  Odłożyłam telefon na karton, który stał przy moim łóżku i robił mi za stolik nocny, i ponownie opadłam na mojego miękkiego jaśka i różową poduszeczkę w kształcie gwiazdki, którą dostałam kiedyś od koleżanki na urodziny. Uwielbiałam na niej spać do teraz.

Śpiew ŚmierciWhere stories live. Discover now