Rozdział 27

6.8K 308 4
                                    

Holly Minight
Jace nie odzywał się do mnie od poniedziałku. Odkąd mu powiedziałam.
Jechałam samochodem przez miasto słuchając radia. Odebrałam dzwoniący telefon:
ROZMOWA:
- Hej Holly.
- Cześć Laura.
- Skończyłaś już pracę?
- Tak. Przyjedź na herbatkę... Pogadamy.
- Jasne.
Kiedy podjechałam pod dom dziewczyny już tam na mnie czekały. Wpuściłam je do środka i nastawiłam wodę. Zdjęłam szpilki i odetchnęłam z ulgą.
- Mów, co się dzieje.
- U mnie nic.
- Jace się nie odzywa.
- Czyli ci nie powiedział.
- O czym? - zmarszczyła brwi.
- Powiedziałam mu o Alice. Nie odezwał się do mnie od poniedziałku.
- Odezwie się, zobaczysz. Mike znowu wyjechał?
- Tak. Wczoraj wieczorem.
- A jemu powiedziałaś?
- Nie, najpierw chce żeby jej biologicz ojciec oswoił się z tą wiadomością.
- Rozumiem.
Uśpiłam Alice i poszłam wziąć kąpiel. Przebrałam się w luźną koszulkę i spodenki. Wzięłam kieliszek z czerwonym winem i schowałam się w salonie. Oglądałam komedię romantyczną, w której życie wyglądało całkiem inaczej. Wszystko było takie proste, nieskomplikowane. Starłam wierzchem dłoni łzy, które bardzo szybko wydobywały się z moich oczu na skutek romantycznych chwil ukazanych w filmie i natłokiem emocji, które skrywałam w sobie przez ostatni tydzień. Po kilku sekundach usłyszałam pukanie do drzwi. Zbiegłam na dół nadal zapłakana choć co rusz wycierałam mokre policzki.
- Jace? - był pijany.
- Holly, przepraszam. - uśmiechnęłam się i powiedziałam:
- Wejdź do środka.
- Wiem, że jest już późno, ale pomyślałem sobie, że chciałbym was zobaczyć. Mogę zajrzeć do Alice? I sobie pójdę.
- Nie teraz. Już śpi. Zobaczysz ją rano, bo teraz nigdzie cię nie puszczę, jesteś pijany. - podał mi czerwoną różę.

- Pożyczyłem z parku. Holly...
- Wiem swoje. Idź pod prysznic, a ja dam ci jakieś ubrania, potem porozmawiamy.
- No dobrze.
Rozłożyłam mu wygodną kanapę, położyłam na niej poduszkę i ciepły koc.
Po kilku minutach wyszedł z łazienki w ubraniach mojego narzeczonego, który zostawił u mnie parę swoich ubrań.
- Kanapa jest do twojej dyspozycji, dobranoc.
- Mieliśmy porozmawiać.
- Jutro, dobranoc.
- Dobranoc.
Otworzyłam okno i zasnęłam.
Rano wstałam i pojechałam na zakupy. Kiedy wróciłam w domu nadal panowała cisza. Zrobiłam śniadanie i czekałam aż Jace i Alice wstaną. Weszłam na palcach do salonu i otworzyłam balkon, bo w domu mimo wcześniej pory już panował straszliwy upał.
- Holly... powiedz, że masz jakieś tabletki.
- Nie mam. - zrobił słodką minę. - Może coś się znajdzie. Zaraz ci przyniosę. Nalałam zimnej wody do szklanki i zabrałam tabletki.
- Trzymaj.
- Dzięki, szczerze myślałem, że będzie ze mną gorzej.
- Będzie jeśli nie odezwiesz się do Laury. Ona odchodzi od zmysłów. Zadzwoń do niej.
- Sądziłem, że ty też.
- Ja też, ale ja już jestem spokojna, a ona nie.
- Tata?!
- Hej, córeczko. - przywitał się Jace.
- Czyli mogę mówić do ciebie tato.
- Jasne.
Zjedliśmy śniadanie w bardzo miłej atmosferze. Śmialiśmy się do łez i rozmawialiśmy.
- To co powiecie dziewczyny na spacer.
- Tak!
- Holly?
- Okay. - zadzwonił Mike. - Muszę odebrać.
ROZMOWA:
- Hej, kotku.
- Cześć, co tam?
- Stęskniłem się.
- Ja też.
- Nie jesteście same?
- Nie... Jace jest u nas. Skoro już o tym to muszę ci coś powiedzieć. Jace jest tatą Ali.
- Co?! - krzyknął. - Dlaczego nie wiedziałem o tym wcześniej!
- Uspokój się. Jakie to ma dla ciebie teraz znaczenie?
- Jeśli zamierzasz do niego wrócić to proszę bardzo! - rzucił i się rozłączył.
- Nie był zadowolony?
- Nie. Przejdzie mu.
***
Następnego dnia zadzwonił mój narzeczony z zapowiedzią, że chce wziąć ślub za miesiąc. Byłam zdziwiona tą zapowiedzią. Powiedział także, że musi tu zostać jeszcze na minimum dwa tygodnie.
Jace zawiózł dziewczynki do przedszkola, a ja pojechałam do pracy.
Poprawiłam swoją czarną sukienkę za kolano i zabrałam torebkę z samochodu. Otworzyłam drzwi i weszłam do domu, ale zamiast stuknięcia obcasem usłyszałam plusk. Zerknęłam na podłogę, która była mokra od wody.
- Kurwa! - krzyknęłam.
Bibi była cała mokra od wody.

- Chodź skarbie. - powiedziałam do psa i wypuściłam ją na dwór.
Wyszłam na zewnątrz i zadzwoniłam do hydraulika, który miał zjawić się za pół godziny. Zdjęłam szpilki i rzuciłam je gdzieś na taras. Próbowałam zebrać trochę wody z podłogi nim przyjedzie hydraulik. Weszłam do kuchni, w której była największa powódź, od której podłoga zaczynała się wypuklać. Rzuciłam klucze na parapet i nie trafiłam. Usłyszałam brzęk rozbijanego szkła. Spojrzałam w stronę okna, w którym szyba była wybita.
- Cholera!
- Dzień dobry.
- Dzień dobry, zapraszam do kuchni.
Zerknął pod zlew i zagwizdał.
- Nie będę pani ściemniał, to wygląda fatalnie. Przy okazji będzie musiała pani zrobić remont... Ja mógłbym do pani przyjechać jutro albo pojutrze. A nie... jutro mam zawalony dzień, będę w środę rano.
- No dobrze.
- Tylko proszę nie odkręcać wody w kuchni, bo znając tą pani hydraulikę to pójdą i rury w łazience. Najlepiej by było gdy pani niczego tutaj nie ruszała.
- Jasne, dziękuję. Do środy.
- Tak, do widzenia.
No pięknie. Po kilku minutach zobaczyłam w drzwiach uśmiechniętą Ali i Jace'a.
- Nie wchodźcie! - wyszłam w przemoczonej sukience. - Mamy powódź w całym domu.
- Dzwoniłaś po hydraulika?
- Tak, powiedział, że przyjdzie w środę. Do tego muszę zrobić remont. Szlak by to wszystko trafił.
- Spakuj ubrania dla Alice i siebie.
- Nie chce zwalać się mamie na głowę.
- Zostaniecie u mnie na parę dni.
- Jace, daj spokój. Zatrzymamy się u mojej matki... która właśnie pojechała na tydzień do babci.
- Widzisz. Poza tym chcę spędzić trochę czasu z dwie pięknymi kobietami i pieskiem.
- Mamo, zgódź się.
- Nie, damy sobie radę, Jace.
- Nie. Po prostu pozwól sobie pomóc.
Poszłam na górę i włożyłam do walizki kilka ubrań Alice i moich. Zdjęłam przeznaczoną sukienkę i wyszukałam w szafie krótkie spodenki i T-shirt. Kiedy założyłam spodenki zauważyłam w drzwiach mojej sypialni Jace'a.
- Ej!
- To żadna nowość widzieć cię w staniku. - uniosłam brwi do góry. - Ja po prostu podziwiam twoje piękne plecy.
- Bardzo śmieszne. - pospiesznie zarzuciłam koszulkę - Jesteśmy spakowane. Bierz walizkę, mój ty tragarzu himalajski. - rzuciłam śmiejąc się pod nosem.
- Tragarzu?
Uciekłam na dół gdzie nie mogliśmy się już ganiać, bo było tak ślisko, że nawet idąc powoli bałam się, że wywinę orła.
Wyszliśmy na zewnątrz, a Jace oznajmił:
- Może przynajmniej zamknij drzwi.
- Chyba idę po klucze, nie? - Podniosłam je z ciepłych płytek. Jace spojrzał na mnie zdziwiony.
- Gdybym cię nie znał powiedział bym, że jesteś wariatką, która sama rozwała sobie okna.
- Skąd wiesz, że nią nie jestem. Bibi, chodź.
***
- No to jesteśmy. - otworzył przed nami drzwi. Alice ziewnęła. - Nasza księżniczka jest chyba zmęczona. Za mną dziewczyny. Weszliśmy na piętro i J otworzył pierwsze drzwi po lewej stronie. - To twój pokój. - był urządzony jak dla dziecka. - Mieszkała tu kiedyś moja daleka ciotka z mężem i dzieckiem. Zostawili wszytko i wyjechali. W szafie powinny być zabawki. My pójdziemy z mamą i pokaże jej pokój. - wyszliśmy z pokoju małej i skierowaliśmy się do kolejnych drzwi, ale tym razem po prawej stronie. W środku mieściła się sypialnia z wielkim łóżkiem o fioletowej pościeli. Po boku stała szafa i komoda a na przeciwko drZwi znajdowało się małe okno. - Ja będę spał na kanapie.
- Daj spokój.
- Nie. Oddałem Ci swoją sypialnię, więc ty robisz kolację.
- No dobrze.
ROZMOWA:
- Szefowo, bo ja mam bardzo poważny problem. Cały dom mi zalało i mogłabym wziąć tydzień wolnego, żeby to wszystko jakoś ogarnąć.
- Jasne, kochana. Każdemu może zdarzyć się takie coś.
- Bardzo dziękuję.
- Proszę. To do zobaczenia za tydzień.
- Wzięłaś wolne?
- Tak, muszę posprzątać.
- Podliczałaś wydatki?
- Wolę tego nie robić.
- To może pojedziemy na zakupy w środę albo czwartek. Kupimy wszystko to co będzie potrzebne i weźmiemy się do pracy.
- Dzięki.
- Ale dzisiaj masz wolne, więc nigdzie nie jedziesz tylko odpoczywasz. Nie słyszę żadnego sprzeciwu, należy ci się trochę relaksu. Kurczę, Mike jest prawnikiem, zarabia miliony, a ty jeszcze musisz pracować? Ja bym pozwolił ci na swobodę.
- Twierdzi, że im więcej mamy pieniędzy tym lepiej.
- Czy pieniądze są najważniejsze w życiu? Nie, moim zdanie najważniejsza jest miłość, rodzina, a nie pieniądze.
- Alice już na ciebie czeka. - mała brunetka pobiegła do mnie i pocałowała mnie w policzek.
- Holly... trzymaj klucze. - pocałowałam go w policzek.
- Dzięki, za wszystko.
Dopijałam swoją kawę, gdy usłyszałam dźwięk dzwonka. Podeszłam do gruntowych drzwi otworzyłam je, a moim oczom ukazała się Laura.
×××
Mam nadzieję, Wam się podoba ;)


Nie pozwól odejśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz