Rozdział 39 Ciąża

4.5K 341 5
                                    

Nightcore- Demons

Moi kochani, z względu że wybiło mi już ponad 1000 obserwatorów postanowiłam dodać wam jeden rozdział! Maraton odbędzie się 14 sierpnia o godzinie 19 do 20. Rozdziałów mam sporo i to tylko od was zależy czy wszystkie pójdą! Pozdrawiam i zapraszam na dodatkowy rozdział! :)

Niecały miesiąc później

-Aria-

Minął prawie miesiąc od kiedy Lucyfer został moim mężem. Przez cały ten czas nie odstępował mnie nawet o krok, wypominając, mi że jestem piękna. Nie powiem schlebiało mi to. Dzisiaj jednak obudziłam się bardzo wcześnie i zauważyłam, że obok mnie nie ma Lucyfera. Spojrzałam na zegarek stojący na szafce. Trzecia czterdzieści trzy.

~Gdzie on jest o tak wczesnej porze?- Zapytałam sama siebie. Wstałam z łóżka i przeciągnęłam się. Podeszłam do szafy i nałożyłam na siebie pierwsze lepsze leginsy i żółtą bluzkę z czarną gwiazdą. Postanowiłam sprawdzić co robi mój mąż o tak wczesnej porze. Kiedy podchodziłam do drzwi by wyjść, nagle zrobiła mi się strasznie niedobrze. Szybko podbiegłam do łazienki i zwróciłam wczorajsze jedzenie. Klęczałam przed toaletą prawie dziesięć minut. Kiedy napad mdłości minął, podeszłam do umywalki i przepłukałam wodą twarz.

-Co mi się dzieję?- Zapytałam cicho. Od ponad dwóch tygodni jest mi strasznie niedobrze i jestem strasznie osłabiona. Westchnęłam. Zapewne złapał mnie jakaś choroba. Jeszcze dziś wybiorę się do lekarki. W chwili kiedy wychodziłam, moja prawa stopa kopnęła przez przypadek jedną z szafek. Złapałam się za bolącą stopę. Cholera! Będę mieć siniaka. Na dodatek z szafy wysypał się jakiś koszyczek z moimi rzeczami. Zazgrzytałam zębami, po czym kucnęłam i zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Nagle w moje dłonie wpadł czarny, mały, poręczny kalendarzyk. Z ciekawości postanowiłam sprawdzić kiedy ostatnio miałam miesiączkę. Zaczęłam przeglądać karteczki w kalendarzu, a kiedy zobaczyłam datę ostatniej miesiączki upuściłam kalendarzyk na ziemię. Oparłam się dłońmi o blat i spojrzałam w lustro. Kręciłam głową zaprzeczając.

~Nie to nie możliwe... Ja nie mogę.... Nie mogę być w ciąży!- Zaprzeczałam, lecz w głębi duszy czułam, że to prawda. Z szybkością światła wybiegłam z pokoju. Zaczęłam kierować się w kierunku gabinetu lekarki. Kiedy dobiegłam do drzwi byłam zmęczona. Odsapnęłam po czym weszłam do gabinetu. Lekarka była młodą kobietą o czerwonych włosach i pięknej twarzy. Nie należała jednak do osób chudych, była raczej pulchną osobą. Kiedy drzwi zamknęły się za mną, kobieta uniosła głowę do góry, po czym wstała.

-Pani.- Skłoniła się.- Czym mogę ci służyć?- Zapytała, a ja nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa. Pierwszy raz w moim życiu nie wiedziałam co powiedzieć.

-Ja... Ja chciałabym byś wykonała pewne badania....- Oświadczyłam z lękiem. Kobieta widząc moją minę, poprosiła cicho bym położyła się na kozetce.

-Co się stało moja pani?- Zapytała kiedy położyłam się.

-Chcę byś sprawdziła czy jestem w ciąży.- Oświadczyłam patrząc na nią znacząco. Na twarz kobiety nagle wpłynął uśmiech.

-Pan się ucieszy.- Oznajmił siadając.

~No ja nie wiem czy się ucieszy.- Pomyślałam, lecz nie powiedziałam tego na głos. Nic nie mówiąc kobieta posmarowała mój płaski brzuch jakimś żelem, po czym wzięła jakieś urządzonko i zaczęła jeździć nim po moim brzuchu. Spojrzałam na ekran urządzenia i zbladłam.

-Gratulacje, Pani! Spodziewasz się dziecka!- Krzyknęła entuzjastycznie. Zaczęłam kręcić głową zaprzeczając. Nie... Nie! To nie możliwe! Kobieta podała mi ręcznik, a ja wytarłam nim swój brzuch.

-Zapraszam za tydzień na badania.- Oznajmiła, a ja kiwnęłam nieznacznie głową, po czym w trybie natychmiastowym wyszłam. Muszę się przejść. Muszę to wszystko przemyśleć. Szłam różnymi korytarzami, nie zwracając uwagi na ich wystrój. Nie wiedziałam jak zareaguje Lucyfer... Lecz nie obchodzi mnie czy chcę tego dziecka! Ja i tak je urodzę! Choćby nie wiem co! Nagle usłyszałam jak coś spada. Dźwięk wydobył się za zasłony. Zmarszczyłam brwi. O co tu chodzi? Podeszłam do zasłony i odsłoniłam zasłanianą przez nią kamienną ścianę.

~Rękę mogę dać uciąć, że ten dźwięk wydobył się z stąd....- Pomyślałam, po czym wpadłam na pewien pomysł. A co jeśli ktoś ukrył te drzwi? Położyłam dłoń na ścianie, a ona rozbłysła ogniem. Po niecałej minucie przed oczami miałam stare, drewniane drzwi. Z zawahaniem otworzyłam je, a moim oczom ukazały się pokryte mchem, kamienne schody. Przeszłam przez drzwi, a one natychmiastowo zamknęły się. Popatrzyłam na miejsce, w którym przed chwilą znajdowały się drzwi. Zniknęły. Te drzwi zniknęły! To się robi coraz bardziej popieprzone! I na dodatek nie wiem gdzie jest Lucyfer! Jak ja go tylko dorwę swoje ręce to po prostu go rozszarpie! Z tymi myślami, zaczęłam pokonywać kolejne kamienne stopnie. Kto na ognie piekielne umieścił tu tyle schodów?! Jak dowiem się tylko kto był tak mądry to po prostu zrzucę go z najwyższej wieży w Piekle!

-Zamknij się!- Nagle do moich uszu doszedł czyiś krzyk. Zatrzymałam się w swojej wędrówce. Czy to był... Lucyfer?

CDN

Co sądzicie o tym rozdziale? Pozdrawiam i do 14!

UkrytaWhere stories live. Discover now