Rozdział XXVII Bądź tym kim jestes i mów to, co czujesz

660 38 22
                                    

„Bądź tym kim jesteś i mów to, co czujesz, ponieważ ci, którzy mają z tym problem nie są ważni, a ci, którzy są ważni nie mają z tym problemu."

Fritz Perls

- Jak ci idzie ubieranie choinki? - zapytała mama, wchodząc do pokoju Sophie.

- Dopiero ją złożyłam, a teraz próbuję rozplątać lampki - oznajmiła, podnosząc długi sznur na wysokość twarzy.

- Pomóc ci?

- Nie, dzięki. Spróbuję sama się z tym uporać.
- Dobrze Zosiu Samosiu - mama uśmiechnęła się.
- Jak skończę, to będę mogła przyjść pomoc wam w ubieraniu tej dużej choinki?
- Co to w ogóle za pytanie? Oczywiście, że będziesz mogła. To nasza wspólna choinka, więc wspólnie ją ubieramy. Tak jak zawsze.
- To dobrze.
- Rozmawiałaś z Jimem lub Grace?
- Nie odbierają.
- Ciekawe dlaczego... - zaczęła zastanawiać się na głos.
- Chyba wiem - powiedziała Sophie z ironią w głosie.

- Kupiłaś Nickowi jakiś prezent na święta?

- Nie-e. Dlaczego miałabym to zrobić?
- Przecież spotkacie sie jakoś podczas przerwy świątecznej, prawda?

- Tak.

- A nie sądzisz, że to tak nie wypada nie dać znajomemu prezentu?

- Kupiłam mu coś, spokojnie.

- Kiedyś przyprawisz mnie o zawał - westchnęła. - Mogę zobaczyć?

- Pewnie - odłożyła delikatnie lampki, by jeszcze bardziej ich nie poplątać i podeszła do szafy. Z dna wyciągnęła ładne niebieskie pudełko. Ściągnęła wieko, a mama zajrzała do środka i wyciągnęła podarek.

- Myślisz, że mu się spodoba? - zapytała Elenor.

- Mam nadzieję. Chcę, żeby się uśmiechnął, czy to ze szczęścia, czy rozbawienia.

- To na pewno zrobi - Sophie zamknęła pudełko i położyła go na swoim miejscu. Podeszła do dręczycieli jej umysłu i palców, czyli wspomnianych lampek i zaczęła okrutną walkę z samo powstałymi węzłami.
- Dzwoniła do mnie Madeleine - oznajmiła mama, a dziewczyna dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że mówi ona o mamie Nicka.
- O co pytała?
- Czy mogłabyś przyjechać do ich domu razem z Grace i Jimem, by razem z Nickiem, Thomasem, Michaelem, Evanem i Mią spędzić Sylwestra.
- Serio? A chłopaki nie mają czasem koncertu noworocznego w Londynie?
- Mają, ale po północy będą mogli wrócić do domów.
- Och.
- Jednak razem z tatą stwierdziliśmy, że jesteś jeszcze za smarkata, by spędzać Nowy Rok tak daleko od domu, a w dodatku z takimi osobami.
- Masz na myśli Jima i Grace?
- Akurat ich nie, ale całą resztę. Może i poznałam chłopców, ale jeszcze długo ich nie znam. A jeśli to są jacyś dilerzy albo alkoholicy?
- Nie sądzisz, że przez tyle miesięcy bym to zauważyła?
- Może dobrze się z tym kryli? Bądź co bądź jesteś ciągle tylko ich fanką. Muszą zachowywać wizerunek inaczej ich kariera zakończyłaby się z hukiem.
- Znam ich mamo.
- Ile? Pół roku? To wcale nie jest długo. A te kilka lat, które spędziłaś na byciu ich fanką wcale nie sprawiło, że ich lepiej poznałaś. Są wciąż wielką tajemnicą.
- Wiem mamo, ale nie sądzę, by mieli być...
- Już wiem o co ci chodzi. Chcesz za wszelką cenę być u niego w domu! Pewnie ma być tam jakaś wielka impreza, o której nawet jego mama nie wie! - wybuchła kobieta
- Wcale nie. Chodziło mi tylko o to, że oskarżasz tych chłopaków bezpodstawnie.
- Nie krzycz i nie kłam w żywe oczy!
- Ja nie krzyczę, tylko ty - odparła, starając się, by w jej głosie nie było słychać wzburzenia.
- Nie pyskuj!
- Ale ja nie...
- Zamilcz! Powiem tak: jeśli twój stosunek wobec mnie się nie zmieni, to możesz być pewna, że sylwestra spędzisz razem z nami, słuchając piosenek z tego roku. Ale jeśli się uspokoisz i pokażesz, że można ci zaufać pozwolę, by chłopcy, Jim i Grace przyjechali do nas. Razem z tatą i Luciem zostaniemy na dole, a wy będziecie mieć całą górę dla siebie. Umowa stoi?

Pozwól sobie pomócWhere stories live. Discover now