"Ostatni zachód słońca"

5K 150 30
                                    


Luna

Jest godzina 7:00 rano. Mój budzik jak codzień doskonale mi o tym przypomina, nie mam mu tego za złe. Poranki w Cancún są tak niesamowite że nie przeszkadza mi wczesne wstawianie.

Po przewietrzeniu się na tarasie idę się ubrać i lekko umalować. Pewnie na dole czeka już na mnie dziadek żeby zjeść śniadanie.
Gdy jestem gotowa, idę di jadalni i siadam do stołu witając się z dziadkiem caując go w policzek.
Po śniadaniu dziadek idzie do pracy, a ja biorę rolkami i jadę do Simona - mojego przyjaciela.

10 minut później już jestem po jego domem. O własnie idzie.

- Cześć Simon! (Przytuliłam go)
- Hej Luna! Jesteś dzisiaj jakoś wcześniej. Czyżbyś nastawiła budzik o pół godziny wcześniej? (On zaczoł się śmiać za co dostał ode mnie w ramię)
- Ile jeszcze razy uderzysz mnie w to samo miejsce Luna. Robisz mi siniaka na siniaku.
- Oj nie przesadzaj. Jeśli Lena jeszcze Cię nie zostawiła to znaczy że nie jest aż tak źle. ( Nie mogliśmy się pochamować i śmialiśmy się tak że pewnie cała ulica nas słyszała)
-Dobra przyjaciółko. Koniec tych żartów. Idziemy na plażę.
- Widzę że jak zwykle myślimy podobnie. (Po tym Simon założył swoje wrotki i pojechaliśmy na plażę)

Na plaży byliśmy 15 min później. Dzisiaj były prawdziwe tłumy, na szczęście nam potrzebna była tylko ścieżka rowerowa a tam nie było zbyt dużo ludzi. Tylko Ci którzy jeździli tak jak my na wrotkach czy rowerach.

- Simon, dlaczego nie zabrałeś Leny. Dawno z nią nie rozmawiałam.
- Nie mogła przyjść. Ostatnio jest bardzo zajeta.
- Mam nadzieję, że kiedyś znajdzie dla mnie chwilę.
- Nie martw się, jeszcze będziesz miała jej dość,
- Hahaha... Oj Simon chyba mówisz o sobie,
(Simon śmiał się z mojej uwagi, zresztą podobnie jak ja)

Jeździliśmy tak dobre 2 godziny wygłupiając się. Niestety musiałam już wracać. Kiedy byłam już w domu, dziadek czekał na mnie w salonie. Powiedział, że musimy porozmawiać.

- Dziadku co się stało? Dlaczego jesteś taki poważny.
- Luna, kochanie niestety muszę wyjechać na rok do Szwajcarii.
- Co jak to? Ale... jeśli Ciebie nie będzie tu rok... to znaczy, że ja też mam z tobą jechać. Przecież ja tam nikogo nie znam. Mamy tam wogóle jakąś rodzinę? Ja nie chcę tam jechać.
- Luna spokojnie. Nie jedziesz tam ze mną.
- Już nic nie rozumiem... Czyli zostaje tutaj?
- Nie.
- To gdzie będę?
- Będziesz mieszkać w Buenos Aires, u cioci Moniki,
Ale ja nie chcę... wolę zostać tutaj... tu jest moje życie, Simon, przyjaciele...
- Niestety, nie zostawię Cię tutaj samej... wolę żebyś było z ludzim których dobrze znasz...
- No dobrze... skoro tak ma być. Ale dziadku, ty będziesz sam w tej Szwajcarii?
- Nie skarbie. Mój brat tam mieszka. Zatrzymam się u niego.
- Kiedy mam jechać do cioci?
- Jutro o 20:00 masz samolot. Wujek odbierze Cię z lotniska.
- Już jutro? Nie mogę za pare dni?
- Nie bo za tydzień zaczynasz szkołę.
- No trudno... Ja już pójdę muszę powiedzieć Simonowi.
- Tylko nie wróć za późno.
- Dobrze dziadku.
(Przytuliłam dziadka i umówiłam się z przyjacielem na pomoście na plaży)

Siedząc na pomoście myślałam jak to będzie tak daleko od mojego kochanego Cancún. Nie zauważyłam nawet, że Simon już przyszedł i próbował wyrwać mnie z tego transu.

-Luna? Luna? Luna co się z tobą dzieje ?!
- Simon... długo już tu siedzisz?
- Jakieś 20 minut... Co się stało. Czemu jesteś taka zamyślona?
- Podziwiam ostatni zachód słońca.
- Co? Luna... jak to ostatni?
- Mój ostatni zachód słońca w Cancún...
- Ale jak to?
- Wyjeżdżam Simon...
- Coo? Kiedy?
- Jutro wieczorem... (po tych słowach rozpłakałam się)
- Luna nie martw się wszystko się ułoży.
(Opowiedzialam mu co dokładnie powiedział mi dziadek i to, że nie chcę go zostawiać)

Porozmawiałam jeszcze trochę z przyjacielem i wróciłam do domu. Simon bardzo poprawił mi humor. Przekonywał mnie że to może być dla mnie dobre. Może ma racje? Obiecał mi że będzie mnie odwiedzał.

Po kolacji poszłam się spakować. Później było tak zmeczona, że odrazu po kąpieli zasnełam.

Nastepnego dnia przygotowywałam się do wyjazdu. Simon przyszedł z samego rana i dotrzymywał mi towarzystwa.

Przed odjazdem na lotnisko pożegnałam się z Simone i innymi znajomymi którzy przyszli do mnie.

- Simon... objecaj mi że będziemy codziennie ze sobą rozmawiać.
- Luna przecież to oczywiste. Dzwoń do mnie o każdej porze.
- Ty do mnie też.
- Przyjaciółko. Uszy do góry. Chociaż będziesz daleko i tak będziemy się przyjaźć. Nic i nikt tego nie zmieni.
- Wiem.

- Luna!!! Musimy już jechać.
- Już idę dziadku.

- Muszę już iść Simon.
- Do zobaczenia Luna.
- Do zobaczenia Simon.
(Przytuliłam przyjaciela na pożegnanie, pocałowałam w policzek i ze łzami w oczach wsiadłam do samochodu. Wyjeżdżajc z podjazdu pomachałam wszystkim)

 Wyjeżdżajc z podjazdu pomachałam wszystkim)

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Żegnaj Cancún. Witaj Buenos Aires.

____________________________________

Jest rozdział 1. Mam nadzieję, że wam się spodoba.

Soy Luna [] Moja HistoriaWhere stories live. Discover now