Za chwilę podszedł do mnie i podał mi je.

- Interesy z panem to czysta przyjemność.- zaśmiałam się przeliczając pieniądze.- Wsiadaj.

Clark od razu wykonał moje polecenie. Wsiadłam za nim, na swoje miejsce.

- Mam nadzieję że się rozumiemy. Nikomu ani mru mru o naszym spotkaniu.

- Dobrze.- powiedział nadal przestraszony.

- Spokojnie. Rozliczyliśmy się więc nic ci nie zrobię.- zaśmiałam się.

Mężczyznę odstawiliśmy niedaleko jego domu.

- Czemu go nie zabiłaś?- mruknął Nick. Mówiłam już że on uwielbia zabijać?

- Michaelowi zależy na hajsie, tak? To go mu załatwiam. Jedź do bazy.- wyszłam polecenie.

- Do czego to doszło, że kobieta mi rozkazuję?- mruknął sam sobie pod nosem.

- I tak mnie uwielbiasz.- uśmiechnęłam się.

- Tak to sobie tłumacz.- zaśmiał się. 

Po około półgodzinie byliśmy już w bazie. Wzięłam pieniądze i wysiadłam z samochodu. Znajdowaliśmy się na obrzeżach miasta w opuszczonych podziemnych garażach, których nie można było już nazwać garażami. Były one raczej przerobione na zwykle pomieszczenia. Doskonale znałam te obskurną miejscówkę. Wychowywałam się tu, bawiłam, uczyłam. To były czasy. Wychowywałam się tu bo mój ojciec jeszcze niedawno zarządzał tym gangiem i chciał mnie chronić.

Po chwili znalazłam się przy odpowiednich drzwiach. Pchnęłam wielkie obdarte z farby drzwi i weszłam do pomieszczenia. Przy biurku siedział szef, wcześniej prawa ręka i najlepszy przyjaciel mojego ojca. Był to facet po czterdziestce. Był łysy i miał mocno zielone oczy.

- Kogo moje oczy widzą.- powiedział nawet radośnie.- Jak tam sprawa z Clarkiem?- spojrzał na mnie to na Nicka.

- Masz tu pieniądze.- położyłam kopertę na biurku i posunęłam w jego kierunku.

- Za to cię uwielbiam Rose.- zaśmiał się.

- Wiem.- mruknęłam.

- Nick możesz już wyjść. Ja mam do pogadania z Rose.- zwrócił się do chłopaka.

- Już. Narka Rose.- powiedział podchodząc do drzwi.

- Do zobaczenia Nick.- uśmiechnęłam się.

- Usiądź.- głos Michaela zrobił się bardziej ostry.

- O czym chcesz gadać?- spojrzałam na niego.

- Na naszym terenie wczoraj widziano jednego z Hooligans.

- No i co z tego?- zmarszczyłam brwi.- Mogłeś wysłać ludzi żeby go unicestwili.

- Masz mnie za głupka, Smith?- warknął groźnie.

- Uu.. Po nazwisku? Czuje, że robi się grubo.- zaśmiałam się pod nosem.- Skądże nie mam cię za głupka, Michael.

- Powinnaś wiedzieć. Poza tym mam pewne podejrzenia że mogą polować właśnie na ciebie.

- Na mnie? Po chuj?

- Smith, oni wiedza że wiesz tyle ile wiem ja. Jesteś dla nich skarbnicą wiedzy i masz duże zdolności. Jeśli dostali by cię w swoje ręce mogli by nas zniszczyć.

- Szczerze? Wyjebane mam w to co wiem, w nich i w te wszystkie gangi.

- Zapominasz się.

- Z czym?

- Należysz do MOJEGO gangu!- ryknął- I to ja decyduje o wszystkim.

- Hah.. Błagam cię, zamknij się w końcu.

- Masz być bardzo ostrożna. Wszędzie gdzie idziesz, masz mieć broń.

- Żartujesz? Od kiedy się o mnie martwisz?

- Nie martwię się o ciebie, tylko o informacje w twojej małej główce.

- Poradzę sobie, więc nie przesadzaj.

- Wiem.

- Idę, bo nie mogę słuchać twojej gadaniny.

- Idź. Tylko jeśli cię złapią, a ty wyjawisz cokolwiek co wiesz. To osobiście pozbawię cię głowy.

- Jasne.- mruknęłam wstając i bez słowa wyszłam z pomieszczenia. 

Za drzwiami stał Nick.

- Podwieziesz mnie?- zapytałam.

- Jasne.

Wyszliśmy z kryjówki. Wsiedliśmy do auta i już po chwili byliśmy w drodze do mojego domu. Kiedy zatrzymaliśmy się u celu, pożegnałam się z chłopakiem i ruszyłam do domu. Chłopak odjechał, a ja poczułam dziwny niepokój. Bez zastanowienia odwróciłam się do tylu. Mój wzrok natrafił na czarne Ferrari. Siedział w nim mężczyzna z okularami na nosie. Nic więcej nie wywnioskowałam o jego wyglądzie, bo było już dość ciemno. Postanowiłam go zignorować. Weszłam do domu. Rzuciłam klucze na komodę. Weszłam na górę. Wzięłam długa kąpiel i położyłam się spać.
---
Witam ^^ Pierwszy rozdział za nami :) Z góry przepraszam za błędy..
Czekam na wasze opinie na temat rozdziału :)
Kolejny już niedługo.

Hooligans || Z.M.Où les histoires vivent. Découvrez maintenant