Prolog

5.1K 160 6
                                    

Wiem, że pogoń za tobą jest jak bajka,
Lecz czuję się, jakbym była mocno przyklejona do tej karuzeli

Leżałam na szpitalnym łóżku, znudzonym wzrokiem obserwując spływające po szybie krople sierpniowego deszczu. Robiłam to od niemal miesiące, czyli momentu kiedy trafiłam do kliniki. Prawda jest taka, że moje serce pracowało coraz gorzej i lekarze stwierdzili, że muszę być ich pod stałą obserwacją. Przekonałam się, że mają rację,gdy pewnego dnia na zakupach straciłam przytomność i z tego co wiem, przestałam oddychać. Wtedy właśnie podjęłam decyzje o leczeniu.Byłam głupia, że nie zrobiłam nic z tym wcześniej.Nikt, a już z pewnością nie ja chcę umierać w wieku dwudziestu-jeden lat.

-Cześć mała-zzamyśleń wyrwał mnie głos przyjaciółki.Odwróciłam się w jej stronę.Jak zawsze nienaganny beżowy kostium, idealnie ułożone włosy i perfekcyjny makijaż, a w dłoniach dwie ogromne siatki z zakupami, które kompletnie do niej nie pasowały. Zmarszczyłam brwi.

-Jess oni naprawdę mnie tu żywią, nie musisz przynosić całej lodówki-upomniałam ją, jednak mnie zignorowała, a następnie zabrała się zza wypakowanie zakupów.Soczki pomidorowe, sałatki,owoce, sernik poczułam skurcz żołądka gdy zobaczyłam ile tego jest, chociaż tym ostatnim mogłam się zaopiekować.

-Co mówią lekarze?-zapytała siadając na metalowym krzesełku, a potem mrożąc mnie tym swoim ostrym matczynym wzrokiem.

-Coż wciąż brakuje 70000 tysięcy, wiesz że bez tej sumy nie mogą podjąć się operacji.Nie mam pojęcia skąd wziąśc taką kasę. Sprzedałam mieszkanie, wypłaciłam oszczędności ale to wciąż mało-powiedziałam, czując jak po moich policzkach spływają pierwsze łzy.

-Cholera ja też już nie mam pomysłu, daliśmy Ci wszystko co mieliśmy.A co z -zawahała się,ale wiedziałam kogo miała na myśli.Pokręciłam głową,jednoznacznie dając jej do zrozumienia że w życiu się na to nie zgodzę.

-Ness, chcemy żebyś żyła, a dobrze wiesz że bez tej pieprzonej operacji nie masz na to wielkich szans, więc schowaj dumę do kieszeni i zadzwoń do niego-warknęła, widziałam w jej oczach iskierki złości.No tak dla niej było to takie proste.

-Tak wiesz zadzwonię do niego,,Hej Damon,sorry że się nie odzywałam ale przez ten rok uczyłam się żyć bez Ciebie, ponieważ jestem skończoną idiotką i nadal Cie kocham, ale nie ważne pożyczysz mi pieniądze ponieważ umieram-parsknęłam ironiczne.

-Tak, tak właśnie zrobisz-Jessica nie zamierzała ustąpić.

-A jeżeli nie ty, to ja to zrobię-dodała, po czym wstała i opuściła moją salę.

-Jesteś nienormalna!-krzyknęłam w jej stronę, ale tego już chyba nie usłyszała.

Tydzień poźniej

Wrzuciłam ostatnią koszulkę do torby,a następnie ją zasunęłam.To już dziś mogłam opuścić szpital.Na szczęście lekarze,uznali że mój stan zdrowia nieco się poprawił jednak nie zmieniało to faktu iż potrzebowałam tej cholernej operacji.

-Gotowa?-zapytał Daniel,który dziś rano zjawił się wraz moja przyjaciółką w szpitalu aby zabrać mnie do domu.Do ich domu,gdyż aktualnie byłam bezdomna.Sprzedałam mieszkanie i oddałam wszystkie pieniądze jakie miałam, jednak to wciąż było mało.Miał mnie operować jakiś super kardiolog z Austriali,polecony i sprawdzony przez mojego lekarza prowadzącego, jednak zabieg u tak znanego profesorka kosztował sporo pieniędzy,z których wciąż miałam tylko małą część.

-Chodźmy, nienawidzę tego miejsca-mruknęłam, po czym opuściliśmy moją dotychczasową salę.Mdliło mnie na widok,tych wszystkich chorych ludzi,a szczególnie dzieci które tu przebywały.To niesprawiedliwe że tak małe istotki,zaczynają swoje młode życie od wspomnień związanych z masą leków,operacji i tych pieprzonych białych szpitalnych sal.


Kiedy się obudziłam,poczułam okropny ból w skroniach.Ślamazarnym ruchem,zwlekłam się z kanapy po czym ruszyłam do kuchni.Chciałam zrobić sobie kawę,ale gdy tylko wzięłam zielony kubek,ten wypadł mi z rąk.Drżały jak opętane,a ja nie mogłam nic z tym zrobić.Jeszcze w życiu tak cholernie się nie bałam.Nie zastanawiając się dłużej,wzięłam klucze i opuściłam dom Parkerów.Potrzebowałam czegoś co kiedyś pozwalało mi zapomnieć.Wyciągnęłam telefon i wybrałam odpowiedni numer.

-Halo Diana-powiedziałam,słysząc w słuchawce jakieś szumy.

-Powinnam Ci wpierdolić,za takie olewanie mnie suczko-zagroziła,a potem wybuchnęła śmiechem.

-Nie ważne,potrzebuje tego co zawsze.Jesteś w Londynie?-zapytałam.

-Od tygodnia i dziwię się, że raczyłaś dopiero teraz zadzwonić.Mam, park na St.Hill-oznajmiła, po czym połączenie zostało przerwane.Wiedziałam, że to co robię może mnie jedynie zniszczyć, ale w tym momencie miałam to kompletnie gdzieś.


Pysie mamy taki o to prolog.Nie jestem nic zachwycona,ale to już chyba taki defekt autora.Coż podjęłam decyzję,że to będzie ostatnia część książki.Nie planuje kolejnej gdyż seria Queen to nie moda na sukces.Dziękuje wam za obecność,gwiazdki,komentarze za to że po prostu ktoś czyta co to pisze.Nie wiem,kiedy pojawi się pierwszy rozdział,ale obiecuje wam że pojawi się jeszcze w tym miesiącu.

Kocham Was

M.

Crown||(book two)👑Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz