- Lizz - przywitał mnie wysoki chłopak, lustrując mnie wzrokiem, po czym ze śmiechem nachylił się i złożył miękki pocałunek na moim policzku. Widocznie ani trochę nie krępował się zbliżeniem, jakie wcześniej wydarzyło się między nami. Miałam nadzieję, że dla niego coś to znaczyło, w końcu ja nie przeżyłam niezliczonej ilości pocałunków się z kimś, jednak wiedziałam, że on tak.

- Justin - odparłam z nikłym uśmiechem na twarzy, nie mogąc przestać myśleć o sposobie, w jaki na mnie patrzył. Zdarzał się on coraz częściej, a ja nie umiałam go jeszcze zidentyfikować. Miał na sobie zwykłe czarne jeansy, białą koszulkę, czarne vansy oraz drogie okulary przeciwsłoneczne, mimo że słońce było umiarkowane. - Gdzie byłeś?

Justin podrapał się po karku, aż w końcu odpowiedział.

- W sklepie muzycznym, tym za kinem.

- Co tam robiłeś? To znaczy, po co tam byłeś? - spytałam zaskoczona, jednak chłopak nie chciał mi odpowiedzieć, rozejrzał się tylko na boki i wzruszył ramionami.

- Szukałem nowej płyty Drake'a.

Pokiwałam głową tylko, idąc koło chłopaka w kierunku centrum miasta. Nie znosiłam, gdy ktoś był ode mnie sporo wyższy, czułam się wtedy jak małe dziecko, choć nie należałam do niskich dziewczyn. Byłam raczej przeciętnego wzrostu, mimo to Justin nade mną sporo górował. Pamiętam, kiedy był jeszcze tak niski, że go przewyższałam, ale jak to chłopcy, często gwałtownie wyrastają i tak się stało w zeszłe wakacje z nim. Parsknęłam śmiechem, gdy jakaś dziewczyna wpatrywała się w mojego towarzysza jak urzeczona. Poczułam ukłucie zazdrości.

- Szybko się z nim uwinę. - Kapitan szkolnej drużyny próbował brzmieć pewnie siebie, jednak nie udało mu się. Odchrząknął i usiadł na ławce, a ja tuż obok niego z głupawym uśmiechem.

- Masz jego numer?

- Niestety. - Wywrócił oczami i wpatrywał się w mnie bardzo intensywnym wzrokiem, a ja nie przerwałam tego kontaktu, tylko wpatrywałam się w niego. Justin złapał mój kark i przyciągnął do siebie naprawdę blisko, przez co mój oddech się zatrzymał. Cholera, on jest przepiękny. - Okej, dzwonimy - mruknął i z uśmiechem przycisnął swoje wargi do moich. Serce dudniło mi tak głośno, iż byłam pewna, że je slyszy. Zdecydowanie pragnęłam, aby pogłębił pocałunek, lecz on się odsunął, oblizując wargi. Wywróciłam oczami i wsłuchiwałam się w głośny dźwięk połączenia.

- Justin? - Wysoki i niemalże dziewczęcy głos Flynna zabrzmiały po drugiej stronie. Z trudem powstrzymałam śmiech, zakrywające swoje usta dłonią.

Justin spiorunował mnie wzrokiem.

- Tak, to ja - przyznał niechętnie, nie odwracając na sekundę wzroku od moich oczu. - Tak pomyślałem, czy masz dzisiaj może trochę czasu?

- Cholera jasna, czy ty...zapraszasz mnie na randkę?!

- Ja...

- Oh my gosh, oczywiście, że jestem wolny, przystojniaku. - Flynn ewidentnie był podniecony tą myślą i już sobie wyobrażałam, jak wachluje sobie dłonią przed twarzą.

Justin wyglądał na zrozpaczonego tą sytuacją, jednak posłałam mu surowe spojrzenie, chcąc, aby dopiął nasz plan do końca. Westchnął zrezygnowany i widocznie zażenowany.

- Świetnie, więc możesz być w parku przy pizzerni Monteras? Jestem już na miejscu, więc pospiesz się. Do zobaczenia - rzucił chłopak do telefonu, zgryźliwym tonem wypowiadając ostatnie słowa. W końcu pozwoliłam sobie wybuchnąć śmiechem. Wstałam z ławki i wytrzepałam swoją sukienkę, zakładając ręce pod piersiami.

Project 98 | j.bOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz