36. Ulubiona piosenka.

25.2K 1.5K 395
                                    

Rozejrzałam się wokół siebie, tłumiąc jednocześnie ziewnięcie, gdyż byłam cholernie senna. Było około 11 godziny, a śniadanie się właśnie kończyło. Wszyscy goście powoli się zbierali, a ja postanowiłam z Davidem, iż wrócę z chłopakiem, który towarzyszył mi przez prawie całe wesele. Wiedząc, że powinniśmy niedługo wracać do domu, postanowiłam, że odnajdę swoich rodziców i się z nimi pożegnam. Mimo że do wakacji nie było wcale tak dużo czasu, wiem, że będę za nimi tęsknić, chociaż się przyzwyczaiłam do ich nieobecności.

Justin zniknął z mojego pola widzenia już wcześniej, a ja zacisnęłam usta, aby się nie uśmiechnąć, gdy usłyszałam rozmowę dwójki ludzi o wczorajszym wydarzeniu w hotelu. Odchrząknęłam cicho i minęłam osoby, w końcu odnajdując swoją najbliższą rodzinę. David stał obok swojego kolegi, a mama, tata i dziadek zagadywali Abby.

- Będziemy niedługo wracać, mamo - zaczęłam powoli, zerkając na swojego ojca, po czym posłałam im skrępowany uśmiech. Nigdy nie mogłam czuć się swobodnie wśród swojej rodziny, bo zawsze musiałam udawać grzeczną i kulturalną dziewczynę. Bałam się być ocenianą i krytykowaną. Wolałam przeżyć swoje całe życie niezauważona i przeciętna. Chyba mi się jak dotąd udawało.

Rodzicielka spojrzała na mnie badawczym wzrokiem, jednak po chwili smutno westchnęła. Tak jak ja nienawidziła pożegnań, jednak byłyśmy na nie skazane. Czułam jak chwyta mnie za dłoń i mocno ją ściska, naprawdę często to robiła.

- Cóż, zobaczymy się krótko przed wakacjami i w ich trakcie. Dasz sobie radę. - Przytuliła mnie kurczowo, a ja mogłam wyczuć fakt, iż się w tej chwili uśmiechała. Objęłam swoimi szczupłymi ramionami jej ciało i przymknęłam na chwilę oczy. Nie chciałam się rozklejać, tak naprawdę oprócz Davida, mogłam się zwrócić tylko do mamy. Była naprawdę ważną osobą w moim życiu. Wypuściłam ciężko powietrze z płuc i odsunęłam się od niej, czując szczypiące mnie w oczy łzy. Odwróciłam twarz w bok, nie chcąc się przez to skompromitować. Kiedy już miałam powrócić do rozmowy, poczułam ramię obejmujące mnie w talii. Nie musiałam długo się zastanawiać, kto jest jego właścicielem. Przez ułamek sekundy chciałam zabrać jego rękę, ale przypomniałam sobie, że rodzina uważa, że jest moim chłopakiem. Przeszło mi przez myśl, czy aby na pewno nie powiedzieć prawdy mamie, ale widząc jej szczęśliwy uśmiech - natychmiast zrezygnowałam. Zerknęłam od boku na chłopaka, który poprawił swój krawat i posłał firmowy uśmieszek w kierunku kobiety.

- Dzień dobry, państwo Bentley. Dobrze, że zdążyłem jeszcze na pożegnanie. - Uśmiech nie schodził z jego twarzy, co było jednym z najprzyjemniejszych widoków, jakie miałam okazję doświadczyć. Przełknęłam ślinę, sama uderzając siebie mentalnie w twarz za moje myśli. Moje uczucia zdecydowanie nie kierowały się w dobrym kierunku, były niepoprawne.

Dziadek uścisnął dłoń Justina, a ojciec niechętnie powtórzył gest. Powstrzymałam się od przewrócenia oczami na zachowanie mojego taty, nie rozumiałam, dlaczego moja mama traci przyjemność ze swojego życia i ulega wszystkim rozkazom jej męża. Owszem, kocham go, ale staram się oceniać obiektywnie całą sytuację.

- Och, Justin. Jest nam bardzo miło, że przyjechałeś tu razem z Lizzie - odparła mama, układając dłoń na jego ramieniu. Chwilę potem ją zabrała. Po jej zachowaniu i minach, wiedziałam, że chłopak owinął ją sobie wokół palca.

- Przyjemność po mojej stronie, pani Bentley. Dziękuję za ciepłe powitanie. Mam nadzieję, że do zobaczenia. - Justin wycofał się, odgarniając swoje włosy z czoła do tyłu, a ja pokiwałam głową, przytulając osoby znajdujące się w pobliżu nas. Jeszcze raz uściskałam swoją mamę, mówiąc jej, że postaram się do niej niedługo zadzwonić. Kiedy odchodziliśmy, mama zaczęła temat o wkradnięciu się kogoś do kuchni dzisiejszej nocy. Spojrzałam na Justina, z którym równocześnie parsknęliśmy śmiechem.

Project 98 | j.bOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz