50. Nie jestem idealny.

18.6K 1.3K 317
                                    

Zagryzłam wnętrze policzka, opierając się bokiem o jeden ze słupków i uśmiechnęłam się na widok Justina, który ponownie włożył na głowę swoją koronę. Nie było to chyba dla nikogo zaskoczeniem, że został mianowany królem balu, a królową sama Olivia Nevton. Nie czułam do niej żadnego żalu czy zazdrości o taniec z Justinem - wynikało to prawdopodobnie z tego, że byłam pokojowo nastawiona do wszystkich ze względu na zakończenie naszego liceum. Wiedziałam, że większości osób już nigdy nie zobaczę i kończy się ważny dział w moim życiu.

- Myślałam, że w przeciągu godziny to nie zdążysz się wyrobić z tym żegnaniem się - odetchnęłam z ulgą, kiedy Justin uściskał się z Ryanem i w końcu ruszył w moją stronę z przekrzywioną koroną na głowie. Na moje słowa uśmiech rozświetlił jego twarz. To było tak oczywiste, że był najprzystojniejszym i najbardziej czarującym chłopakiem w naszym liceum. Jego wygrana była wiadoma od samego początku.

- Neville się porządnie nawalił. Nie wiedziałem, że jest w stanie przyjąć taką ilość alkoholu - zaśmiał się Justin, łapiąc moją dłoń delikatnie i pociągnął w stronę samochodu. Nie pił nic dzisiaj z czego byłam bardzo zadowolona, bałam się, że narobiłby tym sobie tylko problemów, ale nauczyciele byli tego wieczoru bardzo wyluzowani. Wsiadłam do samochodu, zapinając pasy, a z nóg zsunęłam obcasy. Moje stopy były obolałe i żałowałam, że postanowiłan je ubrać, skoro wiedziałam, czym się to skończy.

- Na tobie wyglądała o wiele lepiej - stwierdził Justin, kiedy tylko poprawiał swoje lusterko i zdjął koronę z głowy, odkładając ją na moje kolana.

- Słodzisz - mruknęłam rozbawiona i wyciągnęłam nogi przed siebie, czując przyjemne rozciągnięcie swoich mięśni. Przymknęłam oczy zmęczona, czując jak klimatyzacja rozprasza ciepło po całym aucie, a Justin wyjeżdża spod szkoły. - Kiedy masz najbliższe spotkanie, mecz lub trening? Wiadomo już coś w tej sprawie?

Mimo, że miałam zamknięte powieki, czułam na sobie jego wzrok.

- Spróbuję w New Jersey. Już przyjąłem ofertę, zresztą to najlepszy klub, od jakiego dostałem propozycję. Zawsze marzyłem, aby tam się dostać. Jedyny problem, to że jest kurewsko daleko. A pierwszy trening mam pod koniec lipca. Nie mam pojęcia, czy będę latał na te treningi, czy przeprowadzić się. Będę musiał porozmawiać z Pattie.

Nie odezwałam się, tylko pokiwałam głową, czując dopadający mnie stres. Nie wiedziałam, że Justin już przyjął propozycję, nie byłam również świadoma, że o miesiąc wcześniej wyjedzie z naszego miasta. Miałam wrażenie, że uzależniłam się od Justina, tak bardzo, iż odczuwałam strach przed samą myślą, że Justina nawet nie będzie w pobliżu. Postanowiłam w końcu coś powiedzieć, mając nadzieję, że przestanę rozmyślać o nieistotnych rzeczach. Przynajmniej na ten moment.

- Odległość to chyba problem wielu studentów. Te porządne uczelnie są daleko od Los Angeles. Już się z tym niestety pogodziłam. Jeśli dostanę się na Columbię w Nowym Jorku, to będę najszczęśliwsza. A jeśli nie, to pewnie będę próbować gdzieś bliżej domu. - Otworzyłam powoli oczy, zerkając na Justina, który koncentrował się na jezdni, jednak na ułamek sekundy nasze spojrzenie się zetknęło. - Kiedyś marzyłam, aby iść na Juilliarda. Marzenia - dokończyłam zrezygnowanym głosem, po czym przesunęłam dłońmi po swoich nogach, obserwując jak parkujemy pod ogromnym domem chłopaka. Wciąż nie przyzwyczaiłam się do luksusów, w jakich żyje. Nałożyłam ponownie obcasy i wysiadłam z auta, prędko podbiegając do drzwi, aby nie zmarznąć.

Tym razem nie zapukałam do drzwi ze względu na późną porę i jak najciszej otworzyłam drzwi. Na próżno. W kuchni było zapalone światło i słychać było brzdąkanie talerzy.

Justin zrobił przepraszającą minę.

- Och, jesteście! - W drzwiach ukazała się uradowana mama kapitana, trzymając ścierkę w dłoni. Odrzuciła ją na bok i szczerze się uśmiechnęła w naszym kierunku. - Wyglądacie tak pięknie, jesteście dla siebie stworzeni! - wzruszyła się kobieta, poprawiając bluzkę na swoim ciele i podeszła do mnie, biorąc mnie w ramiona. Ucałowała moje policzki i zrobiła to samo ze swoim synem. - Mogę wam zrobić zdjęcia?

Project 98 | j.bOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz