18. A ja ciebie znam?

19.8K 1.2K 102
                                    

Idąc za grupką szczęśliwych zawodników i piszczących cheerleaderek, nie wiedziałam czego mogę się spodziewać, po tym jak Justin powiedział, że musimy uczcić wygraną Los Angeles. Było już stosunkowo późno - kolację jedliśmy kilka godzin temu, a wszyscy byli tak radośni i głośni, że jestem pewna, iż recepcja nawet wiedziała o zwycięstwie naszej szkoły.

Miałam na sobie czarne shorty z wysokim stanem, zwykłą koszulkę, na wszelki wypadek moją szarą bluzę z kapturem i moje ulubione czarne kedsy. Jak już kiedyś mówiłam - nie lubiłam obcasów, czy sukienek. Były niewygodne, a ja nie widziałam sensu, dlaczego miałabym się w nich męczyć jak większość dziewczyn dzisiejszego wieczoru. Mój nieodłączny towarzysz (czytaj: kamera) był przewieszony przez moje ramię, a ja pilnowałam się, aby jej nie zgubić, bo byłam do tego zdolna. Nie miałam pojęcia dokąd się kierowaliśmy, mijaliśmy ulice Phoenix roześmiani, jak i zmęczeni, bo nie byliśmy przyzwyczajeni do takiej pogody jaka tu na co dzień panowała.

W końcu dotarliśmy na miejsce, którym się okazał jakiś podmiejski lasek z miejscem na ognisko. Podziękowałam sama sobie w myślach za wzięcie bluzy i zagryzłam wargę na widok, gdy chłopcy w parę minut przenieśli jakieś kłody wokół ogniska.

Jake zarządził, iż kilka osób idzie nazbierać gałęzi, inni po jakieś przekąski, a parę po alkohol więc poszłam z dziewczynami nazbierać opału na ogień. Weszłam do pobliskiego lasku, zaczynając odrywać, albo podnosić z ziemi dane rzeczy, sycząc cicho, gdy podrapałam sobie wierzch dłoni. Gdy nazbierałam odpowiednią ilość i przytuliłam je do piersi, wróciłam na główne miejsce i rzuciłam na trawę, otrzepując ubrania z pozostałości gałęzi. Usiadłam na kłodzie, wyciągając wygodnie nogi przed siebie, jednocześnie każdy zaczynał powoli wracać. Parsknęłam mimowolnym śmiechem, gdy dostrzegłam jak Justin i Ryan ledwo co niosą butelki alkoholu w rękach i jakimś koszyczku.

- Kiedyś zbankrutuję przez to. - sapnął Justin, odstawiając to na odpowiednie miejsce, a jego przyjaciel potrząsnął głową, jakby to było niedorzeczne.

- Z kasą Jeremy'ego to niemożliwe. - zachichotał.

Domyśliłam się z kontekstu rozmowy, że Jeremy musi być jego ojcem, ale udawałam, że nie słyszałam ich konwersacji i patrzyłam jak ognisko rozpalone przez jednego chłopaka zaczyna się powiększać, a moje nogi oplotło przyjemne ciepło. Widziałam jak Justin zerknął na mnie w chwili, gdy Dan pojawił się na horyzoncie. Jakby sprawdzał moją reakcję, co odrobinę mnie bawiło, bo zachowanie Biebera było co najmniej dziwne od jakiegoś czasu.

- Dan! - Uśmiechnęłam się do Australijczyka przyjaźnie, a jego ciemna czupryna przykryła jego niesamowicie zielone oczy. Usiadł obok mnie na drewnie i podał mi butelkę piwa. Chwilę przyglądałam się jej, nie wiedząc, czy mam pić, bo wiedziałam co ostatnim razem się wydarzyło. Mimowolnie zerknęłam na buty Justina, od razu oblewając się wstydliwym rumieńcem. Jestem taką idiotką. - Tylko jedno .- dodałam do Dana, a on przytaknął głową, oblizując wargi.

- Jasne, Lizz. - odparł, sam pijąc butelkę piwa, ale mocniejszego niż moje. Poznałam po sposobie w jaki wypowiadał słowa, iż musiał wcześniej coś pić. Mogłam się tego spodziewać, w końcu dostali się do finału w całym naszym kraju. Gdybym powiedziała, że nie jestem dumna, to bym zwyczajnie skłamała. Czułam dziwne ukłucie w brzuchu na myśl, że robię projekt o kapitanie naszej drużyny, która zaszła aż tak daleko i to dzięki niemu. W porę oprzytomniałam i wzięłam łyk piwa, jednocześnie wyciągając kamerę z wnętrza kamery. Nawet uprzednio nie ostrzegając chłopaka, iż zaczynam go nagrywać, zrobiłam to, aby projekt był trochę realniejszy, a nie wszystko sztuczne i wymuszone.

- Więc może...  - zaczął mówić Dan, ale w tym samym czasie poczułam jak ktoś szturcha mój łokieć przez co piwo wylało mi się na moje nagie nogi. Jęknęłam niezadowolona i spojrzałam do góry, aby ujrzeć Justina, który nie wydawał się jakby było mu przykro za to co zrobił. Dlatego przeszło mi przez myśl, że zrobił to celowo mi na złość. Wpakował się na miejsce obok mnie, zagryzając jego czarny kolczyk w dolnej wardze i uśmiechnął się chytrze do Dana.

Project 98 | j.bTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon