Part 16.

2.9K 295 62
                                    


W końcu nadszedł czas, gdy musiałem wrócić do pracy. Wtedy do Lili przychodziła moja mama, albo ja podrzucałem ją do rodzinnego domu. Gemma również dużo nam pomagała i złościła się na brata za zachowanie. Harry nadal nie chciał widzieć Lili i prędko uciekał, gdy kładłem dziecko na łóżku, błagając o jeszcze chwilę snu. Dziewczynka często budziła się w nocy i domagała jedzenia czy przewinięcia. Mogłem pozwolić sobie na krótką drzemkę na kanapie, którą wstawiłem do dziecięcego pokoju co było wybawieniem przez ostatnie dni. Coraz częściej kłóciłem się z Harrym i kazałem mu wypełnić papiery adopcyjne. Wiedziałem, że sam nie oddałbym Lili, ale czasami puszczały mi nerwy. Nigdy w życiu nie płakałem, a tu wiele razy krzyczałem przez łzy, że niszczy wszystko i nienawidzi naszego dziecka.



****H*A*R*R*Y****



Czułem się bezsilny w całej sytuacji. Lili miała być naszym idealnym maleństwem, a tymczasem ja nie mogłem nawet na nią spojrzeć. Jej płacz ranił moje uszy, a sama obecność sprawiała, że czułem nienawiść. Czasami chciałem poczuć jej ciepło, potrzymać jej małe ciałko i zapewniać o miłości, ale potem przypominałem sobie o jej niepełnosprawności. Louis coraz częściej mówił o badaniach dziecka, a potem krzyczał, że jestem nieodpowiedzialny i nie nadaję się na ojca. Ja naprawdę chciałem się zmienić i pokochać Lili, ale... ale nie umiałem.

Teraz znowu rzucał we mnie kartkami, a ja czułem do siebie nienawiść. Na łóżku leżał kocyk Lili, a na szafce została butelka po wcześniejszym karmieniu. W pokoju panował bałagan, a ja nie umiałem zebrać się, by cokolwiek zrobić. Wczoraj była moja mama i znowu ze mną rozmawiała. Wiedziałem, że Louis wrócił do pracy, a ja powinienem mu pomóc. Umiałem jedynie wstawać z łóżka i chodzić nocą po całym domu. Lou częściej spał na kanapie w dziecięcym pokoju niż ze mną w sypialni. Potrzebowałem jego obecności bardziej niż czegokolwiek innego. Spędzałem długie godziny na wpatrywaniu się w papiery adopcyjne i walczyłem ze sobą. Nie chciałem jej oddawać, ale z drugiej strony... z drugiej strony nie umiałem jej pokochać. Miała już prawie cztery tygodnie, a ja nic do niej nie czułem. Chyba.

Trzaśnięcie drzwiami, które wywołał Tomlinson, obudziło dziewczynkę. Po chwili zza ściany dobiegał łagodny głos mężczyzny i delikatna muzyka.

Następnego dnia obudziłem się i zauważyłem przy sobie dziecko. Od razu chciałem się zerwać, ale Louis złapał moją rękę. Spojrzał mi w oczy, a ja próbowałem się wyrwać. Po chwili złapał mnie za palec i przytknął go do policzka dziecka. Delikatna skóra wywołała dreszcz i szybsze bicie serca. Lili od razu odwróciła się w moją stronę, a ja przestraszyłem się.

- Nie, proszę, Louis. Nie - szepnąłem.

Prędko zabrałem rękę i podniosłem się z łóżka. Stojąc w łazience patrzyłem w swoje odbicie. Za tydzień powinienem zaczynać terapię przed operacją, a tymczasem byłem zwyczajnym wrakiem. Moje włosy już dawno temu powinny być obcięte, a trądzik znowu pokrywał twarz. Ciemne cienie pod oczami wskazywały na zły stan psychiczny, a rozciągnięte ubrania potęgowały smutny wygląd.

Uchyliłem drzwi, słysząc głos Louisa. Mówił do Lili, że z tatusiem jeszcze będzie dobrze, a ja czułem się jak śmieć. Zamknąłem oczy wspominając dotyk dziecka. Miękka skóra sprawiała, że chciałem ją przytulić, ale głos w głowie mówił coś innego. Przez szparę w drzwiach widziałem jak mężczyzna przygotowuje się do wyjścia. Czekałem aż opuści dom i odetchnąłem z ulgą. Leżałem w sypialni, próbując usnąć. W końcu chwyciłem pluszaka, którego znalazłem na końcu łóżka i przycisnąłem do niego twarz. Czy właśnie tak pachnie Lili? Mieszanką kremu i... i perfum Louisa?

Poczułem łzy spływające po moich policzkach. W końcu wybrałem numer mojej mamy i zadzwoniłem do niej mimo siódmej na zegarku. Błagałem ją o pomoc i mówiłem, że czuję się taki bezużyteczny. Obiecała, że niedługo przyjedzie, a ja mam nie robić nic głupiego. Nim się spostrzegłem, ona otwierała drzwi zapasowym kluczem. Tuląc prosiłem o pomoc i ściskałem pluszaka Lili. W końcu kobieta złapała mnie za twarz i poprosiła żebym na nią spojrzał.

- Poradzimy sobie, Harry - powiedziała, ocierając moją twarz. - Idź pod prysznic.

Kwadrans później siedziałem w kuchni z kubkiem gorącej kawy i rozmawiałem z mamą. Dopiero teraz zauważałem bałagan w naszym domu i rzeczy Lili, będące dosłownie wszędzie. W kuchni najwięcej miejsca zajmowały butelki czy mleka modyfikowane. Pomagałem mamie sprzątać, a raczej krzątałem się po domu. W końcu nacisnąłem klamkę do pokoju dziecięcego i wszedłem do środka. Rozejrzałem się po pomieszczeniu i łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Tak długo czekaliśmy na Lili. Louis tak bardzo się zmienił, a ja? A ja nawaliłem.

Po południu do domu wrócił Louis. Odwaga i siły odeszły, gdy tylko postawił nosidełko na kanapie. Chciałem przytulić dziecko, ale ono rozpłakało się więc prędko uciekłem na górę. Do końca wieczoru nie odważyłem się spojrzeć na noworodka. Rozpłakałem się, gdy Louis mnie przytulił i zapytał jak się czuję. Jego usta na moim czole dawały mi poczucie bezpieczeństwa i nienawiści do siebie jednocześnie.

- Pomożesz mi ją położyć? - zaproponował, a ja pokręciłem głową.

- Nie dzisiaj, Louis. Innym razem.

- Przynieść ją?

- Innym razem.

Wyszedł, a ja nakryłem się kołdrą. Usnąłem zmęczony i przebudziłem się w środku nocy. Ciemność panująca w pokoju zbiła mnie z tropu i okazało się, że nie ma nawet północy. Czułem pragnienie więc zszedłem na dół. Wszystkie światła były pogaszone, a Louisa nigdzie nie było. Delikatna melodia kołysanki zwabiła mnie do dziecięcego pokoju. Chłopak spał na kanapie, a nad łóżeczkiem kręciła się pozytywka. Nachyliłem się i spojrzałem na noworodka. Z każdą sekundą czułem dziwny lęk w środku i nie umiałem go racjonalnie wyjaśnić. W końcu zastanowiłem się dlaczego jej smoczek się nie rusza, a klatka piersiowa nie unosi się.

- Louis! - krzyknąłem, wybuchając płaczem. - Louis! - powtórzyłem, dopadając chłopaka. - Lili! - wykrzyczałem, wskazując na łóżeczko.

------

Jezu, płaczę. Dwa miesiące mnie nie było i powinnam solidnie dostać w mordę. I w dupę. I ogólnie wpierdol. Zawaliłam po całości, ale nie tak miało być. Teraz wracam, bo ta część przywróciła mi wiarę w to FF i wenę. Dziękuję Pauli za to, że jest i że mnie opierdalała i wgl love, bejb <3 

Impossible.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz