1.Moje życie zmieniło się na zawsze. (Prolog)

3.7K 133 53
                                    

Nazywam się Marta Pro. Mieszkam z mamą i tatą w Polsce. Mam 15 lat. Nie mam rodzeństwa, ani zwierzaka. Jestem inteligentną dziewczyną, zawsze wychodze z najgorszych opresji. Jestem też optymistką, ale i zadziorną, upartą dziewczyną. Mam 166cm wzrostu, długie lekko falowane, brązowe włosy. Delikatnie opaloną skórę i piwne oczy. Mój znak zodiaku to baran, ale to raczej mało istotne.

Moje życie nie jest jakoś nie zwykłe. Chodzę do gimnazjum. Z zaprzyjaźnianiem się też nie mam zbytniego problemu. Większość ludzi lubi mnie za swoją troskę, optymizm i "trafne rozgryzienie" jak to nazywają. Ja wole określać to jako trafna dedukcja, ale jak zwał tak zwał.  Miałam naprawdę wiele znajomych. Moje życie nie było nadzwyczajne. Jednak wszystko się zmieniło po tym jak mój tata zginął w tragicznym wypadku.Razem z mamą byłyśmy zrozpaczone. Po kilku miesiącach właściciel mieszkania, które wynajmowałyśmy podniósł czynsz. Moja mama nie była w stanie sama opłacić i tak już wysokiego czynszu, a teraz już całkowicie nie dawała rady. Z rozmów mamy przez telefon nie było nas stać na dalszy wynajem. Mama zaczęła szukać pracy jednak na próżno. Rozpoczęła poszukiwania w zagranicznych korporacjach. Po kilku dniach już miała pozytywną odpowiedź od jednej z nich. Była dobrze płatna i dom był niedaleko budynku szkoły dzięki czemu nie będzie miała problemu z dojazdem. Miałyśmy czas do końca miesiąca, a było to zaledwie kilka dni. Po upływie tego okresu miałyśmy być już spakowane i gotowe do wyjazdu. Z jednej strony cieszyłam się, że pojadę do miasta, które od zawsze mnie "przyciągało" kulturą i architekturą, ale z drugiej strony miałam zostawić wszystkich moich przyjaciół, rodzinę. Najbardziej będę tęsknić za moją najlepszą psiapsiółką Gabrysią. Znałyśmy się praktycznie od zawsze. No, ale niestety. Miesiąc miną zanim się obejrzałyśmy. Jednak zdążyłam załatwić wszystkie sprawy,które miałam do dokończenia. Byłyśmy gotowe do wyprowadzki do Nowego Jorku.

Po kilku godzinnym locie samolotem na lotnisku odebrałyśmy bagaże i taksówką udałyśmy się do nowego mieszkania. Byłam strasznie podekscytowana. W mgnieniu oka byłyśmy na miejscu. Mama zapłaciła za przejazd i wyjęła kluczyki z torebki po czym otworzyła dom. Był nowoczesny i bardzo schludny od zewnątrz mimo poprzedniego posiadania. No cóż był pusty i nie pomalowany, ale podobał mi się i tak. Miał ogromną przestrzeń, śliczny ogród i rządek drzew przy ulicy. Niestety kilka pierwszych nocy musiałyśmy spędzić w motelu ponieważ mebli jeszcze nie dowieziono,a dom miał być  jutro malowany.

Następnego dnia razem z mamą poszłyśmy zapisać mnie do nowej szkoły, do której miałam uczęszczać. Poszłyśmy do liceum gdzie złożyłyśmy  papiery, czekała mnie też rozmowa z dyrektorem. Miał sprawdzić ile wiem i do jakiej klasy mam iść i ple ple. Nie będę mówiła bo wiecie o co chodzi. Czyste formalności. Rozmowa minęła bez problemu. Dyrektor z przyjemnością mnie przyjął do szkoły. W sumie cieszyłam się z przebiegu rozmowy. Kiedy z mamą opuściłyśmy budynek poszłyśmy kupić potrzebne rzeczy typu; przybory szkolne, nowe buty, plecak i kilka rzeczy do mieszkania przy okazji. Po zakupach wróciłyśmy do motelu i położyłyśmy się spać.

Następnego dnia poszłam pozwiedzać miasto, kiedy moja mama poszła zgłosić się do pracy. Byłam zachwycona. Do zawsze chciałam, wręcz marzyła żeby się tu znaleźć, a teraz mieszkam tu. Marzenia się spełniają. Wieczorem kiedy obeszłam całą okolicę by wiedzieć co i jak,wróciłam do motelu gdzie czekała na mnie mama. Była uśmiechnięta. Cieszyła się bo w pracy byli bardzo mili ludzie, którzy ją przyjęli z uśmiechem na twarzy i miłym slowem. Zaczęła mi opowiadać o pierwszym dniu. Było to nudne, ale ją wysłuchałam. Po jej jakże "interesującej" opowieści położyłyśmy się spać. Kolejne kilka dni siedziałam w motelu i nudziłam się kiedy moja mama była w pracy i pilnowała jak idą prace remontowe w domu.

Po 9 dniach wszystko było gotowe. Były meble, pomalowane ściany, prąd i woda. Wreszcie mogłyśmy się wprowadzić, a już jutro miałam mieć pierwsze zajęcia w nowej szkole. Z samego rana mama zawiozła mnie nowym samochodem pod budynek szkoły. Byłam przed ósmą bo musiałam odebrać plan lekcji i zobaczyć szafkę. Kiedy już wyszłam z gabinetu dytektora z planem lekcji,  podszedł do mnie uczeń. Wysoki brunet w za dużej koszulce.

-Cześć jestem Peter. Zostałem wyznaczony przez klasę. Mam cię oprowadzić- powiedział z uśmiechem. Wydawał się naprawdę sympatyczny.

-Miło cię poznać. Jestem Marta.- powiedziałam wyciągając rękę na powitanie. Jakie ładne oczy. Zapatrzyłam się w nie. Uścisnął ją i zaczął mnie oprowadzać po placówce. Był dobrze wychowany. Wyjaśnił mi wszystko dokładnie, oprowadził po budynku, zaprowadził mnie do dyrektora. Powiedzieć, że już wykonał zadanie i wyszedł.

-Jak podoba ci się szkoła?- zapytał dyrektor sympatycznie.

-Bardzo. Zwłaszcza mili uczniowie i to,że są szafki. W starej szkole ich nie mieliśmy.- odpowiedziałam z uśmiechem.

-Dobrze to przyjdź jutro na swoje pierwsze zajęcia.-powiedział dyrektor

-Dobrze już nie mogę się doczekać- odpowiedziałam. Po czym pożegnał się i poszłam do domu.
W domu postanowiłam, że nie będę się wyróżniać. Mimo moich umiejętności wokalnych, plastycznych i z wyższym IQ chciałam prowadzić tam życie jak inne dziewczyny w moim wieku. Jednak nie wszystko poszło po mojej myśli...

Ciąg dalszy nastąpi...


------------------------------------------------------------------
Taka odbitka od autorki:
Cała ta książka powstała na podstawie snu więc proszę nie czepiać się o szczegóły. Wszyscy wiemy jakie są sny i jak poje*ana jest wyobraźnia ludzka. Zwłaszcza moja xD. Mimo to mam nadzieję,że jednak spodobają wam się moje m "wypociny". Miłego czytania <3

Spider-Girl to jaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz