Rozdział 1 - Noc

2.7K 164 68
                                    


Las Vegas, Nevada

17 lipca 2012 r.


Klub Orgazmo, godzina 22.15

Rozglądała się po lokalu w milczeniu. Uważnie przyglądała się zebranym mężczyznom i szczerze mówiąc, nie mogła się zdecydować. Do chwili, aż jej wzrok nie padł na siedzącego przy samym podium, postawnego bruneta. Robiąc krok w przód, szybkim spojrzeniem otaksowała mężczyznę, a na jej twarzy pojawił się lisi uśmieszek.

‒ Ten ‒ zawyrokowała do stojących obok niej dziewczyn.

‒ Dlaczego ten? ‒ zapytała pyzata blondynka, lecz nie otrzymała odpowiedzi.

Nie zawracając sobie głowy pytającą, podeszła do baru i skinęła na barmana. Mężczyzna podszedł natychmiast.

‒ Wódka. Da razy ‒ powiedziała. Już po chwili stały przed nią dwa podłużne kieliszki. Wzięła jeden do ręki, a drugi podsunęła mu pod nos.

‒ Nie mogę, jestem w pracy...

‒ Moje zdrowie? ‒ zapytała, a facet westchnął, wpatrując się w jej kocie oczy, niczym urzeczony. ‒ Przed chwilą się założyłam, skarbie. Jeżeli ze mną nie wypijesz, na pewno przegram zakład, więc?

‒ Jak masz na imię? ‒ zapytał, biorąc do ręki kieliszek.

‒ Marisa ‒ rzekła krótko.

‒ Czy ona nie mówiła przypadkiem, że ma na imię Veronica? ‒ Usłyszała szept stojącej za nią dziewczyny i przechyliła kieliszek, opróżniając go do dna.

‒ Który z nich ma tu coś do powiedzenia, skarbie? ‒ zapytała, skinąwszy w stronę trzech ubranych na czarno ochroniarzy.

‒ Aldo. ‒ Usłyszała i powiodła wzrokiem za dłonią barmana, który wskazał jej najwyższego faceta.

‒ Ok. W takim razie trzymaj kciuki, przystojniaku. ‒ Puściła mu oczko. ‒ Rachunek zapłacą te cizie ‒ dodała na odchodnym i powolnym krokiem ruszyła w stronę stojących kilka metrów dalej ochroniarzy.

Prawdę mówiąc, nie była nawet pewna, czy ma na to ochotę, dzisiejszy dzień był jakiś taki pusty, przygnębiający. Gdy wyszła z hotelu, nie wiedziała co ze sobą zrobić. Najzwyczajniej w świecie po prostu jej się nudziło. I kiedy ujrzała te trzy wymalowane lolitki, stwierdziła, że może sobie jakoś ożywić ten niestrawny wieczór.

‒ Zrobię to za trzy stówy. ‒ Przerwała spór, jaki toczyły między sobą, próbując obciążyć zakładem jedna drugą. ‒ Ale jest jeden warunek ‒ dodała.

‒ Jaki? ‒ wypowiedziały jednocześnie, wpatrując się w nieznajomą z niepokojem, ale i z podziwem.

‒ Sama wybiorę sobie faceta ‒ oświadczyła i ujrzała na twarzach ożywienie.

‒ Jesteś dziwką? ‒ wyrwała się jedna z nich i od razu zrobiła się czerwona na twarzy. ‒ Prze...

‒ Słońce, gdybym była dziwką, wzięłabym od każdej z was co najmniej po tysiaku ‒ stwierdziła lakonicznie. ‒ Macie trzy minuty na podjęcie decyzji.

‒ Ok. Za trzy stówy wchodzisz tam, wybierasz jakiegoś faceta, idziesz na podium i tańczysz dla niego. ‒ Decyzję podjęła wysoka, szczupła brunetka.

‒ Stoi. Coś jeszcze? ‒ zapytała, sprawiając, że wybałuszyły oczy.

‒ Ale masz to zrobić tak, żeby nie odrywał od ciebie oczu. Inaczej nie będzie się liczyło. ‒ Usłyszała i prychnęła.

Indigo [Sex, blood & Rock'n'Roll]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz