Rozdział XIV

435 59 15
                                    


            Minęło wiele czasu nim Harry był wstanie zachowywać się wokół Louisa w miarę normalnie. Wspomnienia z sierpniowej nocy nawiedzały go nie tylko za każdym razem, kiedy Louis był w pobliżu ale też w najmniej spodziewanych momentach, na wykładach, czy podczas rozmów z klientami cukierni. Wystarczyła chwila, a jego myśli odpływały z powrotem do dłoni Louisa dotykających go w ten sposób, którego samo wspomnienie wywoływało w nim drżenie.

Starał się by niedawno odkryte uczucia nie miały wpływu na jego relacje z Louisem, jego przyjacielem. Dbał, żeby nie spędzać z nim zbyt wiele czasu sam na sam, a jednocześnie, żeby Louis nie miał poczucia, że próbuje go unikać. Więc Niall przesiadywał u niech jeszcze częściej niż kiedyś, a jego świetlista osobowość i irlandzki urok poprawiał Harry'emu humor. Nie było łatwo, ale dawał radę.

Przeniósł się na stałe na kanapę, wstawał wcześniej niż zwykle i wychodził zanim Louis zdążył choćby na niego spojrzeć. Brał dodatkowe zmiany w cukierni, po skończonych zajęciach szedł do biblioteki, lub odwiedzał Zayna. W domu bywał tylko wtedy, gdy był pewny, że Louis wyszedł lub kiedy był z nim Niall lub Zayn, którzy skutecznie rozpraszali nieco napiętą atmosferę. Robił wszystko byleby nie stanąć twarzą w twarz z Louisem, nie torturować się myślami o wszystkim co między nimi zaszło. Nigdy nie myślał o tej nocy jak o błędzie. Nie cofnąłby tego co się stało nawet jeśli bez tego wszystko było tak proste i łatwe jak kiedyś, kiedy nie musiał hamować się przed dotykaniem Louisa. Ale był pewny, że Tomlinson myśli inaczej, widział jego napięcie i zaciśnięte wargi za każdym razem, gdy był blisko niego.

Pewnego razu, wszedł do mieszkania zupełnie nieprzygotowany na widok półnagiego Louisa stojącego w progu sypialni jedynie w ręczniku owiniętym wokół bioder. Zaschło mu w ustach i niemal zaczął się krztusić obserwując krople wody ściekające wzdłuż opalonych pleców przyjaciela. Dziękował siłom wyższym, że Louis stał do niego tyłem i nie mógł zauważyć jego czerwonych policzków i rozszerzonych źrenic. Walczył z chęcią podejścia bliżej, żeby lepiej przyjrzeć się miodowej opaleniźnie i przeczesać palcami wilgotne jeszcze włosy.

Odchrząknął głośno, zaznaczając swoją obecność, co jakoś czas temu zastąpiło zwyczajowe "cześć, jak ci minął dzień" i wpatrzony w podłogę ruszył do kuchni. Musiał się czegoś napić.

*

Święta Bożego Narodzenia były dla Harry'ego wielką próbą. Starał się jak mógł. Pomógł Key w dekorowaniu mieszkania i ubieraniu choinki, piekł i gotował, wszystko byleby mieć jakieś zajęcie. Nie mógł nigdzie uciec od Louisa ani własnych myśli.

Był więcej niż szczęśliwy, kiedy w progu mieszkania pojawił się Zayn trzymający za rękę uśmiechniętą Key i gdy razem z Niallem przykleili się do kanapy w salonie. Tworzyli przyjemny harmider, który uspokajał go jak nic innego. Louis wyglądał na zadowolonego z ich towarzystwa. Harry zerkał na niego nieco zbyt często, widział lekko zapuchnięte oczy, zaczerwieniony nos i miał ogromną nadzieję, że Louis po prostu się przeziębił.

Mimo całego zdenerwowania, które towarzyszyło Harry'emu od rana, ten wieczór mógł zaliczyć do przyjemnych. Niall z zarumienioną od wina twarzą śmiał się częściej niż zazwyczaj, czemu Zayn przyglądał się z beznadziejnie ogromnym uśmiechem na twarzy. Key zachwycona zestawem farb i pędzli , które dostała pod choinkę rozłożyła wszystko na niewielkim stoliku w salonie i malowała w skupieniu, nieświadomie wystawiając przy tym język, co było co najmniej urocze. Harry przyglądał się jej z uśmiechem, prawdopodobnie trochę czasu zajmie mu doczyszczenie blatu i podłogi, która już zdążyła pokryć się barwnymi plamami, ale jeśli to ma sprawić jego księżniczce przyjemność, to nie będzie narzekał. Przez alkohol szumiało mu przyjemnie w głowie, rozluźnił się i wpasował w przyjemną atmosferę. Westchnął cicho, podniósł z fotela i ruszył do kuchni zbierając po drodze wszystkie brudne naczynia, które ktoś (on) musiał pozmywać. Pomimo lekkich zawrotów głowy, udało mu się dotrzeć do zlewu bez wypuszczenia z rąk talerzy i kieliszków, co uznał z swój mały sukces. Nie włączył światła, podobał mu się półmrok i intymność niewielkiej kuchni. Gdyby nie to, pewnie zauważyłby Louisa siedzącego przy kuchennym stole z nogami przyciągniętymi do klatki piersiowej i brodą opartą na kolanach.

It's too cold outside (for angels to fly)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz