"You are poison, you are pioson running through my vein..."
Siedziałem w barze i piłem kolejnego drinka, wznosząc toast z Cooperem. Facet to jednak wie co śpiewa. Odciąłem się od Ojca, Sama i Bobbiego. Muszę się jakoś pozbierać, choć od miesiąca mi to słabo wychodzi. Ciekawy byłem co robi Cas. Czy ustawiają mu z powrotem w mózgu opcję bezuczuciowego, pierzastego chuja? Może torturują? A może po prostu zagonili do roboty, żeby zapomniał o mnie? Kurwa, Dean miałeś o nim nie myśleć. Powiedziałem to na głos? Czy ja już kurwa gadam do siebie? Nie jest dobrze, zapominanie o nim idzie mi do bani. Zamówiłem kolejnego drinka, kiedy przyłączył się do mnie jakiś facet.
- Mogę się dosiąść?- zapytał. Zmierzyłem go wzrokiem. Był ubrany na czarno. Starszy ode mnie ale przystojny jak na swój wiek. Nie wyglądał na jakiegoś zboczeńca dlatego wzruszyłem ramionami dając mu w ten sposób przyzwolenie, żeby usiadł. Zamówił dwie szklanki szkockiego whisky i podsunął mi jedną.
- Ja stawiam- powiedział nawet na mnie nie patrząc. No dobra, mama mawiała, że jak dają to bierz, a jak nie dają do bierz i uciekaj. Dlatego wziąłem szklankę i ją opróżniłem. Okay, jestem już wstawiony.
- Jestem Crowley.
- Dean.
- Miło Cię poznać. Wydaje mi się czy Cię coś trapi?
- Niech się zastanowię... Hm.. Chwila.. A, tak! Nie twoja sprawa, koleś- odpowiedziałem szorstko i zacząłem się zbierać do wyjścia.
- Spokojnie, tak zapytałem bo samemu piją ludzie z problemami lub alkoholicy. Skoro nie masz żadnej z tych przypadłości, to może przydałby Ci się towarzysz do picia? Wiesz, nie chce wyjść na desperata albo alkoholika- zagadnął zachęcająco. A niech to, mam nadzieję że nie będę tego żałować. Zostałem na miejscu, a koleś zamówił dwie kolejne szklanki trunku.
- Powiedz mi Crowley, co Cię sprowadza do tego miasta?- zapytałem chcąc jakoś przerwać niezręczną ciszę.
- Interesy.
- Interesy? Jakie interesy można robić w takiej dziurze?
- Zdziwiłbyś się- mruknął chyba bardziej do siebie niż do mnie.- powiedzmy, że zajmuję się zawodowo spełnianiem marzeń. Powiedz Dean, masz może jakieś skryte, niespełnione marzenia?
- Ta.. I raczej, żadna firma mi ich nie spełni- prychnąłem znowu myśląc o Casie, nie potrafiłem tego nie robić. Pociągnąłem sporego łyka ze szklanki.
- Wypróbuj mnie. Wystarczy, że podpiszesz jeden, malutki kontrakt i wszystko będzie Załatwione- w głowie zapaliła mi się czerwona żarówka. Kontrakt? To brzmi trochę znajomo. Spojrzałem na niego podejrzliwie.
- A niby jakim sposobem?
- Sposób zostaw mnie, liczy się efekt końcowy.
- A cena to?
- Nic wielkiego. Dajesz mi tylko pod opiekę swoją duszę i masz co chcesz, o ile wierzysz w takie pierdoły jak dusze i te sprawy- więcej mi nie było trzeba ale kontynuowałem rozmowę.
- Na jaki okres obowiązuje umowa?
- 10 lat- kusząca perspektywa. 10 lat z Castielem w zamian za moją duszę? Czemu nie. Jedyny problem jest taki, że Cas jest do porzygu porządny i moralny więc nigdy by mi tego nie wybaczył. Wstałem od baru i chwiejnym krokiem podszedłem do demona dyskretnie wysuwając nóż zza pasa. Przystawiłem mu go do pleców i szepnąłem.
- A Co powiesz, na spełnienie mojego życzenia w zamian za twoje, nędzne życie?
- Dean schowaj tą zabawkę. Nie wiesz z kim rozmawiasz.
CZYTASZ
Wbrew Wszystkiemu ~ Destiel
FanfictionDean jedzie z ojcem na polowanie, po którym John zaczyna szukać żółtookiego na własną rękę i nie daje znaku życia. Łowca prosi młodszego brata o wsparcie w poszukiwaniach ojca. Docierają w miejsce, w którym spotykają pewną, ciekawą postać... Akcja...